Sarah stała myśląc o Jerrym. Już nie będzie ona mu potrzebna, ma dziewczynę, będzie miał gdzieś swoją młodszą siostrę.
Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze, które było na korytarzu.
Po chwili poczuła rękę na ramieniu.
- Co tam? - zapytał Josh.
- Oh, hmm... myślę, że okay.
- Nie wygląda żeby było okey.
- Masz rodzeństwo?
- Nie.
- To nie wiesz co to znaczy jak brat się od ciebie oddala.
- Bo co? Bo bierze ślub?
- Nie, ogólnie mówię, coraz bardziej czuję, że jesteśmy dla siebie obcy.
- Głupia jesteś.
- Dzięki. - zaśmiała się pod nosem i poszła do kuchni.
- Dzień dobry Sarah. - uśmiechnęła się pani Elizabeth.
- Dzień dobry, jak pani minął dzień?
- Oh, bardzo miło z tymi chłopakami. - zaśmiała się.
- Z pewnością. - Sarah się uśmiechnęła.
W pewnym momencie usłyszała rozmowę na korytarzu, więc podeszła bliżej.
- Ty jebany śmieciu. - szepnął Bieber.
- Może i jestem śmieciem, ale na pewno ja jako śmieć, będę bronił przed tobą Sarah.
- Przede mną? Najpierw broń ją przed sobą.
- Słucham? - Jerry się zaśmiał.
- Jesteś dupkiem, a ona ma to po tobie. To u was rodzinne?
- Cóż, jak widać. - u Jerry'ego Sarah podejrzała dziwny ruch, zaraz po tym wzdychnięcie Biebera. Jerry go uderzył.
Nie zostało jej nic, jak wyjście z ukrycia.
- Jerry! - krzyknęła na brata.- Dlaczego mu to zrobiłeś?!
- Może w końcu powiesz co planujesz swojej ukochanej? - warknął Jerry w stronę Biebera.
- Jakoś... Nie mam jej nic do powiedzenia.
- Naprawdę? - zaśmiał się Jerry. - A to, że chcesz ją wykorzystać a potem wyrzucić jak psa? To jest nic?
- Gówno prawda. - bronił się Bieber.
Sarah przyswoiła te informacje, myśląc, że Jerry po prostu kłamie.
- Jesteś kłamcą. - stwierdziła mówiąc do Cartera.
- Nie, nie jestem. Wierzysz mu a nie swojemu bratu? A gdzie nasza pieprzona więź? Jesteśmy rodzeństwem Sarah, powinnaś czuć, że mówię prawdę. Czy ja kiedykolwiek w ciebie zwątpiłem? Nie, wiesz dlaczego? Bo cie kocham, bo jesteś moją pieprzoną siostrą i gówno mnie obchodzi czy wierzysz mi czy nie ale mimo wszystko będę bronił ciebie od niego i jego kłopotów, nie chcę żebyś dalej brnęła w gówno. Chcesz być wykorzystana a potem porzucona jak szmata? Możesz sobie tego chcieć ale ja na to nie pozwolę.
- Jesteś chujem. - dopowiedział Bieber.
- A ty świnią. - odpowiedziała mu Sarah.
- Słucham? - Jay spojrzał na nią ze złością.
- Jerry mówi prawdę, wiesz skąd wiem?
- Oświeć mnie.
- Alex mi wszystko powiedział. - powiedziała Sarah mrożąc wzrokiem Biebera.
- Co? - zapytali oboje na raz.
- Tak, tobie też o tym powiedział Alex. - spojrzała na Jerry'ego. - Justin, jesteś po prostu dupkiem, mimo, że próbowałam to zmienić, nie da się, zawsze nim byłeś i pozostaniesz. Teraz proszę cię, wyjdź. Nie chcę patrzeć na kogoś kto zmarnował mi połowę życia, ostrzegano mnie przed tobą jak pierwszy raz przyleciałam do Londynu, a ja nie posłuchałam, brnęłam w to wszystko coraz głębiej nie zważając na konsekwencje. W końcu zaproponowałeś mi pracę, myślałam, że to tylko brudna robota, skończyło się na tym, że zostaliśmy parą, o ile można to tak nazwać, pamiętasz jak chciałeś mi się oświadczyć?
- Uciekłaś. - stwierdził Bieber.
- Tylko dlatego, że wiedziałam, że twoja zabawa zaszła za daleko. Wróciłam, spotkanie z tobą to nie był przypadek, chciałam cię spotkać, ale nie tak szybko, jednak to się stało, wytłumaczyłam tobie wszystko, zakochałam się w tobie na nowo, chciałam wam pomóc w ową sobotę, chciałam stanąć przeciwko własnemu bratu, nie obchodziła mnie jego ewentualna śmierć, bo moja miłość do ciebie była silniejsza. Ale teraz gdy poświęciłam 20 minut na rozmowę z Alexem, tuż po tym z twoim ojcem, wiedziałam już wszystko. Udawałam, że nic nie wiem, w Hiszpanii się świetnie bawiłam ale teraz jestem w stanie się z tobą pożegnać i stanąć przeciwko tobie w tej pieprzonej walce. Pokochałam cię Justin a ty mnie zawiodłeś. Do widzenia, Justin. - nie było jej smutno, była okropnie zła. Odwróciła się od oszołomionego Justina oraz Jerry'ego i wróciła z powrotem do kuchni.
- Czym jest dla pani miłość? - zapytała panią Elizabeth.
- Miłość to jak kradniesz twojemu bratu papierosy, a on nadal kładzie je w tym samym miejscu. - zaśmiała się starsza kobieta. Sarah również się zaśmiała. Pomogła pani Elizabeth zanieść wszystko do salonu gdzie Biebera już nie było.
______
sorka że takie krótkie, nadal was kocham
jezu żałuje że dopiero dziś to przeczytałam :) rozdział taki inny czekam do następnego :) podawaj go wszędzie jest cudowny
OdpowiedzUsuńCzekam nn ;3 rozdzial cudowny
OdpowiedzUsuńmieli być szczęśliwi? czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńJa chcę juz nastepny dodaj błagamy
OdpowiedzUsuńBłagamy cię dodaj rozdział? zyjesz wgl?
OdpowiedzUsuńżyję, niestety miałam kłopoty w szkole, obiecuję, że dodam w najbliższym czasie, może nawet dziś:)
UsuńCodziennie zagladam czy jest rozdzial a nie ma go tesknie za tym opowiadaniem
OdpowiedzUsuń