Sarah rozłączyła się z bratem, nie wiedziała do końca o co chodzi.
W samolocie przysnęła.
- Sarah, wstawaj, jesteśmy w Londynie. - zaczął ją szturchać Bieber.
- Oh, tak szybko?
- Wiesz jak mi się ciągnęło? Kurwa, siedział koło mnie stary dziadek który spał mi na ramieniu a do tego ślina mu leciała z ust! - krzyknął Bieber a po chwili dołączył do tego śmiech.
Sarah patrzyła na niego i również zaczęła się śmiać.
- Wiesz, że Jerry chce wziąć ślub z Jessicą?
- Słucham? - zapytała Sarah wysiadając z samolotu.
- No, rozmawiałem z nim. Tylko, że ona jeszcze o tym nie wie, a że jest w ciężkim stanie, Jerry chce jej poprawić humor i się jej dziś oświadczyć, oboje bardzo dobrze wiemy, że Jerry podoba się Jess.
- Tak, to prawda. Ale czemu mi nie powiedział?
- No nie wiem, może bał się twojej reakcji?
- Ta, to pewnie to.
Złączyli swoje ręce w barierę, którą nikt nie byłby w stanie rozłączyć i poszli w stronę postoju taksówek.
Sarah całą drogę myślała o tym całym ślubie Jerry'ego.
- Dzień dobry. - milczenie przerwał Justin który właśnie rozmawiał z taksówkarzem.
Tłumaczył mu chwilę gdzie dokładnie ma jechać.
- Wsiadasz czy nie? - zapytał Jay, Sarah.
- Tak, przepraszam.
Pojechali do domu.
Ich relacje były dziwne.
Nie raz kochali się i nie widzieli świata poza sobą, jednak za drugim razem bali się do siebie odezwać oraz czuli dystans.
To nie było normalne, ale może dlatego się kochali?
Po chwili byli na miejscu. Jay zapłacił za taksówkę i poszli do domu.
- CZEEŚĆ! - krzyknęła Jessica prawie płacząc na widok Sarah.
- Hej kochanie! - przytuliły się.
- Dzięki, Sarah.
- Pogadamy o tym później. Muszę jechać szybko do Jerry'ego. Powiedz Lou, że już jesteśmy, chyba, że chcesz jechać ze mną.
- Co to za pytanie, oczywiście, że jadę do tego debila.
Jess ubrała białe converse i czarny sweterek, który idealnie komponował się z jej dzisiejszym stylem. Miała czarne krótkie spodenki, podkolanówki białe z liśćmi marihuany oraz białą koszulkę z napisem 'love only true bitcheeez'.
- Opowiadaj!
- Ale co?
- No jak było w Hiszpanii.
- Ym, było okey. Ale czuję, że coś jest nie tak z Justinem.
- A dokładniej?
- Tego nie wiem.
- Może ma kłopoty?
- Może tak być.
- Ym, Sarah bo miałam ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Jesteśmy z Jerrym parą!
- Poważnie? Wow, w końcu! - Sarah się szeroko uśmiechnęła. - Ym, Jess... Dlaczego twój były cię odwiedził?
- Bo dowiedział się od kogoś, że mam nowego.
- Nie musisz się już o niego martwić.
- Dzięki. - Jess się uśmiechnęła.
- Jakbyś mi powiedziała wcześniej o Jerrym, powiedziałabym mu...
- Stoi tam! - pokazała na Cartera z grupą jakiś ludzi.
Sarah przypomniała sobie, jak dawno nie widziała Beatlers. Pomijając Jerry'ego weszły do ich domu.
Rozejrzała się po nim, wszyscy byli w kuchni, wbiegły tam.
- HEJ!
- SARAH! JESS! - rzucili się wszyscy na siebie z przytuleniem.
- Ty głupia suko, dawno cie nie widziałem! - krzyknął Jerry.
- Cześć brat! - przytulili się.
- Możemy na osobność?
- Jasne.
Poszli do pokoju obok.
- Jay ci pewnie powiedział, że zamierzam się oświadczyć Jess.
- Tak, mówił, cieszę się.
- Ale ja nie o to.
- Więc?
- Odejdź od Biebera.
- Dlaczego?
- On chce cię wykorzystać.
- Znów zaczynasz?
- Nie, po prostu nie chcę żebyś przez niego cierpiała. Wiem wszystko od Alexa.
- Do czego chce mnie wykorzystać?
- Bo on myśli, że jesteś jego pieprzoną dziwką! - krzyknął głośno na co zebrali wzrok wszystkich z kuchni.
- Pieprz się Jerry! Jessica ja wychodzę, możesz zostać jak chcesz. - powiedziała wychodząc szybkim krokiem.
- Co ty jej nagadałeś? - zapytał Mariush Jerry'ego.
- Bieber chce ją wykorzystać. Teraz ją w sobie rozkocha, przerucha kilka razy, potem będzie już tylko na posyłki gangu i albo ją zabiją albo ją wyrzucą! A jest moją siostrą więc nie chce żeby była kurwa dziwką tego sukinsyna!
- Uspokój się. - potarła jego ramie Jessica. - Teraz pewnie poszła do baru na przeciwko, przemyśli to i dojdzie do tego, że masz racje.
- Mówisz to z takim spokojem? - odezwał się Johny.
- Tak, znam ją lepiej niż wy wszyscy razem.
- To moja siostra.
- A moja przyjaciółka, serio uspokójcie się.
- Czyli nie przyjdzie dzisiaj na kolację.
- Jaką kolację?
- Zapraszamy was na kolację, zrobioną przez panią Elizabeth.
- Oh, postaram się ją namówić, teraz idę do niej, na razie chłopacy. - pocałowała ostatni raz swojego ukochanego głęboko patrząc mu w oczy i odeszła w stronę drzwi.
Okazało się, że Sarah siedziała na ławce, na przeciwko domu Beatlers.
- Jesteśmy zaproszone na kolację. - Jess usiadła obok Sarah.
- To idź.
- Idziesz ze mną, dobrze wiesz, że Jerry chce dla ciebie dobrze. Mimo wszystko nie lubię Biebera, nadal mam do niego złe przeczucia.
- Ale ja go kocham, może nie powinnam, ale to silniejsze ode mnie.
- Chodź. - pociągnęła ją za rękę.
- Nie, proszę. Idź sama.
- Nie, idź po Biebera i macie za 30 minut tu być.
- No dobrze.
Jess wróciła do ich domu.
- Więc sprawa jest prosta, Sarah przyjdzie, ale z Bieberem.
- Dobra.
- Jerry, wytrzymaj bez głupich docinków i takich podobnych.
- Postaram się.
Wszyscy poszli do salonu, z wyjątkiem Jessici która została żeby pomóc pani Elizabeth.
- Więc co przyrządzamy?
- Cóż, zrobiłam pizzę, trzeba zrobić sałatkę, jeszcze chciałam zrobić kluski z kawiorem i sosem czosnkowym.
- W takim razie, ja zabiorę się za sałatkę.
- Dzięki, Jessica. Wiesz, Jerry to bardzo dobry chłopak, zatrzymaj go przy sobie.
- Nie mam zamiaru go nigdzie puszczać pani Elizabeth.
- Oh, jaka tam pani, po prostu Elizabeth.
- Okej, Elizabeth.
- Hej wam. - powiedziała Sarah wchodząc do swojego domu.
- Sarah ty pizdo! Czemu się z nami nie przywitałaś? - przed nią stał Niall.
- NIALL! - przytuliła go z całej siły. - Jak było na Florydzie?
- Super! Jak ty wyrosłaś!
- Sugerujesz coś?
- Oczywiście, że nie. - zaczęli się śmiać.
- A gdzie Alice?
- Została, znaczy niedelikatnie mówiąc spierdoliła mi, więc jestem sam.
- Tak się cieszę, że cię widzę! - znów go przytuliła.
Nie przejęła się Alice. W ogóle.
- Co z tobą nie tak Carter! - krzyknął Louis wchodząc do salonu. - Ani się nie przywitałaś ani nic!
- Jejku, przepraszam! - przytuliła Tomlinsona. - Gdzie reszta?
- Wszyscy w kuchni obgadują jakiś plan.
Poszła tam.
- Przepraszam, że wam przeszkadzam...
- Masz za co. - warknął Zayn.
- Bądź miły. - odezwał się Bieber przy jego uchu mając nadzieję, że Sarah tego nie słyszy, jednak usłyszała.
- W każdym razie przyszłam się przywitać. - kiwnęła im i pociągnęła Biebera na chwilę za sobą. - Idziemy na kolację.
- Teraz?
- Teraz.
- No okay. Harry! Masz wszystkiego pilnować, ja wychodzę.
Wyszli z domu idąc w kierunku Beatlers.
- Właściwie to gdzie idziemy?
- Do Jerry'ego.
- Ja pierdolę, mogłaś wcześniej mówić, bym nie poszedł.
- Zamknij się i chociaż udawaj miłego.
- Jasne. - prychnął pod nosem.
Ta tylko wzdychnęła i weszli do domu Beatlers.
- Jesteśmy! - krzyknęła młodsza siostra Jerry'ego.
- To zajebiście. - odpowiedział Jerry wchodząc na korytarz i mierząc Biebera, Sarah zmierzyła Jerry'ego i weszli do salonu, siadając na pierwszych lepszych miejscach.
***
Wszystko było super. Normalnie wszyscy rozmawiali i było okey.
Po chwili Jerry poszedł na chwilę do kuchni.
Gdy wrócił uklęknął przed Jessicą.
- Właściwie to nie wiem co powiedzieć, bo nie jestem w to dobry, nie jestem romantykiem ani nic z tych gówien, więc może po prostu... Jess wyjdziesz za mnie?
Jessice poleciały łzy z oczu, po prostu rozpłakała się jak małe dziecko w kółko powtarzając 'tak' i przytulając się.
Sarah spojrzała na nich z wielkim uśmiechem i wyszła na korytarz, ponieważ nie chciała pokazywać swoich emocji wszystkim. Poleciało jej kilka łez, uświadomiła sobie, że nigdy nie będzie miała tak wspaniałego związku. Jerry i Jess się nie kłócili, nigdy.
Ale mimo wszystko, jeszcze nie wiedziała co czeka ją tego wieczoru.
aż na końcu sie popłakałam ♥ dziękuję ci za te rozdziały,oby były częściej,świetnie piszesz byś mogła pisać jeszcze jednego bloga.
OdpowiedzUsuńJeju! O.O to było.... zajebiste! :D
OdpowiedzUsuńprzez to zakończenie jeszcze bardziej niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :D
najlepszy blog na świecie ever
OdpowiedzUsuń