wtorek, 17 czerwca 2014

#6 'Troubles'

Sarah w pełni zdenerwowana weszła do domu, unikając spojrzeń chłopaków z dołu, wbiegła do góry i weszła bez pukania do pokoju Alice. Zamknęła za sobą drzwi i zauważyła równie zdenerwowanego Jerry'ego.
- CZY CIĘ POPIERDOLIŁO?! - krzyknęła na cały dom Sarah.
- Ale co? - spytała ze zdziwieniem Alice. Jerry spojrzał na Sarah z zaskoczeniem. 
- Gówno! OD TAK WYCHODZI SIĘ W NOCY ŻEBY SIĘ KURWA PRZEJŚĆ! NIE WKURWIAJ MNIE! JA NIE BĘDĘ NA KAŻDE ZAWOŁANIE BIEBERA LECIAŁA W 30 SEKUND DO NIEGO, BO POPIERDOLONA ALICE POSTANOWIŁA WYJŚĆ Z DOMU! - krzyknęła wściekła. Jerry podszedł do niej.
- Uspokój się. - spojrzał na nią.
- Jakoś ty wielkim opanowaniem się też nie darzyłeś parę minut temu. - warknęła Sarah i wyszła z pokoju. Napisała do Jessici krótkie 'dobranoc' i usiadła na stołku w kuchni.

Jerry już chciał wyjść z pokoju Alice, jednak zatrzymała go.
- Czekaj... Jeszcze jedno. - podeszła do niego i z całej siły uderzyła go w policzek. - Zapomniałam ci oddać. - mrugnęła do niego i wypchnęła z pokoju.
Jerry zszedł po schodach śmiejąc się. Różnica pomiędzy nimi jest taka, że ją zabolało, go nie.
- Z czego rżysz? - zapytał Jason widząc rozbawionego Cartera.
- Nie nic. - Jerry powstrzymywał się od śmiechu. Poszedł do kuchni i wyciągnął z lodówki mleko. Odwrócił się i całe mleko się rozlało po tym jak się przestraszył. Sarah spała oparta o wysepkę. Zaczął klnąć pod nosem i wytarł to mleko z podłogi. Chwycił Sarah w ramiona i zaniósł do góry. Zawsze chciał być dla niej takim bratem. Normalnym, którego docenia, nie nadopiekuńczym.


Jerry :)
Jessica kręciła się po domu, po chwili usłyszała dźwięk swojego telefonu. Spojrzała na wyświetlacz, 3 nowe wiadomości. Jedna była od Sarach 'Dobranoc'. Uśmiechnęła się, następne były od Jerry'ego 'Kiedy do nas znów przyjdziesz?' i drugi 'Miałaś mnie nauczyć tańczyć!'. Zaśmiała się i spojrzała na zdjęcie które zrobiła Jerry'emu, gdy siedzieli w salonie, a on spał. Uśmiechnęła się i schowała telefon do kieszeni. Nie odpisała im, ponieważ było już po 2 w nocy, a oni zapewne już śpią. Usiadła przed tv. Włączyła jakieś wiadomości, trafiła akurat na live. Coś było nie tak. Kojarzyła skądś ten dom. Chwila...
Właśnie z tego domu, policja wyprowadzała Jaya. Jessica przestraszyła się i od razu zadzwoniła do Sarah.

- Halo? - odezwała się zaspana Carter.
- Skarbie, mogłabyś się u mnie pojawić? Błagam, jak najszybciej.
- Co się stało?
- Po prostu przyjedź. 

Jessica zatrzymała program, czekając aż przyjedzie Sarah, żeby jej to pokazać.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Pobiegła je otworzyć, bez przywitania pociągnęła Sarah do tv. Puściła program aby leciał dalej.
Sarah usta uformowały się w 'o' i usiadła na sofie.
- Mówili coś wcześniej? Co zrobił?
- Nie słuchałam, dopiero włączyłam.
- Musimy jechać do chłopaków.
- Nie znają mnie.
- No to poznają. - Sarah przewróciła oczami i wybiegły nie zamykając domu. Zadzwoniła z niecierpliwością do domu Skrylls. Po chwili otworzył je Zayn.
- Czego chcesz? Mamy wystarczająco kłopotów. - powiedział. Sarah przepchnęła się koło niego razem z Jessicą i weszły do salonu. Poszukała wzrokiem Louisa.
- Co się stało? - zapytała Tomlinsona. 
- Już wiesz? - zapytał.
- Ta.
- Jakaś laska oskarżyła go o gwałt i ojcostwo. - powiedział Liam.
- CO?! - krzyknęła na cały dom. 
- To co słyszałaś. - syknął Niall.
- Wiecie kto to? - zapytała Jessica.
- NO KURWA WŁAŚNIE NIE! - krzyknął Zayn.
- Możesz się do cholery uspokoić?! - warknęła na niego Jessica a Sarah lekko ją szturchnęła w ramię żeby nie przesadzała.
- Ona mnie wkurwia. - powiedział Zayn do Carter.
- Chuj mnie to obchodzi, że cię denerwuję. - odwarknęła a Sarah ponownie ją skarciła wzrokiem.
- Więc? Co robimy? Ja się tu udzielam zamiast Sarah. - zaznaczyła Jessica.
- Nie wiemy do cholery! - krzyknął Niall. Sarah zdenerwowała się na ich nic nie dająca konwersacje.
- Czy wy do kurwy nędzy, nie rozumiecie, że tam - pokazała na drzwi. - daleko, na komisariacie, jest wasz przyjaciel, szef i chuj wie co jeszcze, a wy tu siedzicie i pierdolicie, że nie wiecie co robić! - krzyknęła Sarah tak głośno, że wszyscy ucichli patrząc się na nią. - Bez sensu tu przychodziłyśmy oni nam nie pomogą. - zwróciła się do Jessici i pociągnęła ją do wyjścia.
- Co chcesz zrobić?
- Jechać na komisariat oczywiście. - Carter przewróciła oczami i wyciągnęła telefon. Zamówiła taksówkę która już po chwili była. Pojechały na komisariat i Sarah z całej siły trzaskając drzwiami wejściowymi weszła razem z Jessicą i podbiegły do recepcji. Sarah zauważyła policjanta śpiącego pod ścianą na krześle. Zdenerwowała się. 
Tego kurwa za wiele.
Poszła po wodę która była na korytarzu razem z kubeczkami i trzasnęła lewą ręką w blat a wodą z drugiej ręki oblała policjanta. Ten obudził się i spojrzał na nią z zdezorientowaniem.
- Zajebista służba. - powiedziała Jessica pod nosem.
- Nie znam pań, po co tutaj panie przyszły?
- To pan pozna. - warknęła Jessica. - Czy możemy zobaczyć się z Bieberem?
- Ooo, czyli Pani Bieber? - wskazał na Sarah. 
- Nie. - warknęła Sarah. - Sarah Carter. - podała mu rękę.
- Jeszcze lepiej, żona Jerry'ego Cartera?
- Siostra. - poprawiła go Jessica.
- W takim razie nie mogę was wpuścić do Biebera.
- A ja? Nie jestem spokrewniona. - powiedziała Jessica wpadając na pewien pomysł.
- Imię i nazwisko?
- Kuatanamera Tarira. - powiedziała Jessica i oby dwie wybuchnęły śmiechem. 
- Bardzo zabawne. - powiedział policjant.
- Cóż, jeżeli mnie pan nie wpuści, mogę powiedzieć panu komendantowi, że jak tu przyszłyśmy nie potraktowano nas miło a do tego pan spał. - Jessica syknęła.
- Więc zapraszam za mną. - powiedział do Jessici. Sarah usiadła na krześle i postanowiła zaczekać.
- Na ile on tu zostanie?
- Będzie miał rozprawę sądową jutro, myślę, że grozi mu od 10 lat pozbawienia wolności, do 25. 
- Tak dużo?
- Kochanie, to jest gwałt, nie zabawa. 
Jessica powoli szła za funkcjonariuszem.
- Zapraszam. - pokazał na jedno z wejść. - Masz 10 minut.
- Wyjdę kiedy będzie mi się będzie podobało. - syknęła i weszła do środka. Bieber siedział oparty na krześle.
- Kim ty jesteś? - zapytał kojarząc jej twarz.
- Około 2 lat temu przyszłam z Sarah do twojego domu, niegrzecznie nas wyrzuciłeś. W każdym razie Jessica. Jessica Wilson. - podała mu rękę.
- Aa, ta Jessica. Jay, Jay Bieber. - podał jej rękę. - Po co tu przyszłaś?
- Bo jej nie wpuścili. - pokazała na małe okienko z którego było widać Sarah, siedzącą.
- Ona...
- Tak ona tu przyszła. Nakrzyczała na twoich wspólników i mnie tu zaciągnęła, nie wiem jak, ale masz ubłagać tego funkcjonariusza żeby z nią porozmawiać. Myślę, że ona może cię z tego wyciągnąć. Ja ani ona go nie przekonamy. - powiedziała Jessica i wyszła z tego pomieszczenia a za nią Bieber. Funkcjonariusz od razu wstał.
- Gdzieś pan się wybiera? - zmierzył Jaya.
- Ta, do ciebie. - spojrzał na niego wzrokiem 'chuj mnie obchodzi twoje zdanie'. - Chcę z nią pogadać. - pokazał na Sarah.
- To niedozwolone. Wiem co kombinujesz Bieber, nie dam ci tak łatwo uciec za pomocą Cartera i jego Beatlers'ów.
- Chciałbyś. - prychnął pod nosem. - To jest moja dziewczyna, więc mam prawo z nią porozmawiać.
- Nie mówiła, że jesteście razem.
- Domyślam się. Daj mi z nią kurwa porozmawiać. To nie jest prośba. - warknął nisko.
- 10 minut.
- Kurwa mać gościu co ty masz z tymi dziesięcioma minutami?! - krzyknęła Jessica a Sarah odwróciła się w ich stronę zdezorientowana. Jessica pokazała Sarah ręką żeby podeszła.
Nie wiedziała o co chodzi więc podeszła do nich szybkim krokiem.
- Coś się stało? - zapytała Jessicę.
- Możesz porozmawiać z Bieberem. - powiedział funkcjonariusz i pokazał im na drzwi do jakiegoś pomieszczenia.
Weszli tam.
- Więc...
- Czekaj. - przerwała mu Sarah. - Zrobiłeś to? - spojrzała na niego.
- Nie. - powiedział spuszczając głowę. Sarah postanowiła skończyć z tym pieprzonym nic nie mówieniem. Nie umiała się nigdy przełamać, teraz ma dość tego, że nie potrafiła mówić jednego pierdolonego zdania.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że tego nie zrobiłeś. - powiedziała patrząc na niego. On podniósł wzrok i spojrzał w jej niebieskie oczy.
- Nie zgwałciłem jej. - powiedział nadal wpatrując się w jej oczy.
- Ale musiałeś coś zrobić, dlatego tutaj siedzisz.
- Nie rozumiesz do cholery, że wszystko co się dzieje w tym pierdolonym mieście jest moją winą?! - uderzył ręką w stół. - Po za tym, od kiedy ty tyle pierdolisz? - zapytał mrużąc oczy.
- Próbuję ci pomóc. - syknęła.
- Nie takim tonem. - odpowiedział.
- Dupek. - powiedziała pod nosem. - W każdym razie, podejrzenia równie dobrze mogły iść na kogoś z Killers, Beatlers albo kurwa nawet na kogoś ze Skrylls!
- Kurwa... Zayn! - powiedział Jay wstając. Po chwili uświadomił sobie, że ta dziewczyna przecież nie żyje, więc nie mogła go oskarżyć.
- Co z nim?
- Nie, jednak nic. - powiedział z powrotem siadając.
- Justin, jeżeli cokol...
- Nic do cholery nie zrobiłem. - powiedział cicho i słabo. - Nie wiem co do cholery zrobić, bo nawet nie wiem kim jest ta suka. - powiedział ze spokojem.
- Ja się tego dowiem. - powiedziała Sarah.
- Nie wiem kurwa jak.
- To nie jest ważne. Po prostu powiedz mi, z jakimi dziewczynami miałeś kontakt seksualny gdy mnie nie było.
- Z milionami, Sarah.
- A ostatnia?
- To była blondynka, z klubu, nie, szatynka, tak szatynka. z klubu Troxy.
- Cóż, widzę, że się świetnie bawiłeś.
- A na co liczyłaś? Szukałem cię przez pierdolony rok. Myślałaś, że jak jakiś przydupas będę czekał aż raczysz do nas wrócić? Teraz wróciłaś. 
- Nie, nadal nie wróciłam. Przyjechałam tutaj odwiedzić brata. Ale ktoś wysadził lotnisko, dlatego tutaj zostałam. Nie zapominaj, że ostatnio to ty mnie poprosiłeś o to, abym przyszła do ciebie. To ty mnie wyciągnąłeś z domu gdy byłam pijana, ale ja nie chcę się teraz z tobą kłócić, okej? Chcę ci po prostu pomóc. Wiesz, że cię kocham... Kochałam. Tak. Więc chcę ci pomóc, to, że mnie nienawidzisz czy coś podobnego, to nie znaczy, że ja nienawidzę ciebie. - wyznała szczerze.
- Dziękuję. - powiedział cicho.
- Więc musisz mi teraz powiedzieć prawdę, okej?
- Przecież ci powiedziałem, że nic jej nie zrobiłem. 
- Znajdę ją. - powiedziała Sarah i wyszła z pomieszczenia.
Od razu pociągnęła ze sobą Jessicę. Po chwili przemyślała fakt i wróciła się na chwilę do tego popieprzonego pomieszczenia.
- Jak ona mniej więcej wyglądała? - zapytała Jaya.
- Była wysoka, ciemne włosy, ciemne oczy, miała granatową sukienkę, bardzo duże usta, o ile dobrze pamiętam przedstawiła mi się jako Cendie.
- Ok, chyba wystarczy. - kiwnęła mu i wyszły z komisariatu. 
- Myślę, że powinnaś jechać do domu, nie wyglądasz najlepiej, ja ją znajdę. - powiedziała Jessica.
- Okej. - uśmiechnęła się Sarah i ruszyła w stronę domu.

Jessica uśmiechnęła się do siebie, wiedząc  o kogo może chodzić Jayowi. 
Często bywała w klubie Troxy.
Zadzwoniła po taksówkę, która pojawiła się w ciągu 2 minut.
Podjechała pod klub Troxy. Zważając na to, że praktycznie jest już rano, ale to co.
Weszła do środka zgarniając kilka wzroków napalonych facetów ale również jakiś lasek.
Po chwili ktoś ją chwycił za ramię.
- Co ty tu robisz o 5 rano? - zapytał. Jerry. No tak. Któż inny?
- Dziwię się, że jeszcze ogarniasz która godzina w takim stanie. - zaśmiała się. Był nawalony.
- Nie jest tak źle. - odpowiedział.
- Cóż, muszę iść...
- Nie zostaniesz z nami? - pokazał na stolik przy którym siedziało całe Beatlers, plus kilka przypadkowych lasek.
- Bardzo chciałabym, ale nie mogę. Do zobaczenia. - pocałowała do w policzek na pożegnanie i podeszła do barmana. Spojrzała na bar i dostrzegła zaplecze.
- Mógłbyś na chwilę? - pokazała na zaplecze. Barman skinął głową.
Poszli w kąt.
- Kojarzysz może taką wysoką szatynkę, często tu przychodzi, jest mulatką, ma prawie czarne oczy...
- Cendie?
- Ow, aż tak jest tutaj znana?
- Ta, jest tam. - pokazał na stół na którym tańczyła dziewczyna.
- Dzięki.
Jessica powoli podeszła do stołu. Gdy dziewczyna przestała tańczyć Jessica klasnęła sarkastycznie rękoma. Pociągnęła ją na dół i za sobą do łazienki. Zakluczyła łazienkę i spojrzała na dziewczynę.
- Jesteś suką. - stwierdziła Jessica.
- Przepraszam ale... Znamy się?
- Nie, ale za to bardzo doszczętnie znasz chłopaka mojej przyjaciółki.
- Nie wiem o co ci chodzi?
- Dobry jest w łóżku? Ma dużego? Cóż, skoro jesteś w ciąży myślę, że nie powinnaś opijać się taką ilością wódki. - warknęła Jessica.
- Obie wiemy, że to kłamstwo. - zaśmiała się Candie. Jessica w swoim telefonie włączyła nagrywanie.
- Cóż... Po co ci to?
- Bieber nie może mnie wyzywać od dziwki tak bez karnie. Jutro jest rozprawa sądowa, założę takie coś co mnie pogrubi i będę wyglądać jak w ciąży, nie za wiele, żeby nie było. Oczywiście, że musi mi za to zapłacić, jest skończony, niech zginie w tym więzieniu. - Jessice to wystarczyło, zapisała nagrane słowa i spojrzała się na Candie.
- Wiesz co? On ma racje, jesteś dziwką. I to jaką. - zaśmiała się bez humoru. - Ale powiem ci jedno... Jaya Biebera, nie jest łatwo wsadzić do więzienia. W końcu zaczniesz się plątać we własnych kłamstwach i tyle będziesz z tego miała.
Wyszła z toalety trzaskając drzwiami i podeszła do Jerry'ego.
- Znów się widzimy. - zaśmiał się.
- Tak, cóż... Nie mam podwózki do domu.
- Josh cię zawiezie, nie wypił nic jeszcze.
- Bardzo dziękuję. - Josh wstał i razem udali się do jego samochodu.
Po krótkiej jeździe bez zamienionego słowa, podziękowała Joshowi i udała się do swojego domu. Nie zastała ani współlokatorki ani współlokatora. Nienawidziła faktu, że ani Matthewa, ani Vereny nie ma całe dnie i noce.
Usiadła na łóżku odtwarzając video.
- ''Bieber nie może mnie wyzywać od dziwki tak bez karnie. Jutro jest rozprawa sądowa, założę takie coś co mnie pogrubi i będę wyglądać jak w ciąży, nie za wiele, żeby nie było. Oczywiście, że musi mi za to zapłacić, jest skończony, niech zginie w tym więzieniu.''
Zaśmiała się i wysłała Sarah sms'a, że jutro muszą pojawić się na tej całej rozprawie.
Chwila... O której jest ta cała rozprawa sądowa?
Napisała do Sarah czy wie o której musza być w sądzie, ta odpisała, że o 18.
Tak późno? W sumie, to dobrze, bo mogą poprowadzić jutro lekcje.
Położyła się spać.

***

Obudził ją dzwonek do drzwi. Ruszyła żeby je otworzyć.
- Hej skarbie! Sarah mi kazała po ciebie przyjechać. - w drzwiach stał uśmiechnięty Jerry,
- O mój Boże, zapomniałabym. Dasz mi 10 minut?
- Jasne.
- To wejdź, usiądź w salonie, cokolwiek. - pobiegła do góry. 
Wyszła z łazienki gotowa po 25 minutach.
- Ups. - powiedziała so siebie i się zaśmiała. Zeszła na dół z torbą na zajęcia. Jerry spał w salonie.
Zaśmiała się i usiadła na nim.
Nie obudził się więc wstała i wskoczyła na niego. Również nic, przekręcił się tylko na drugi bok.
Poszła do kuchni chwytając dwa talerze. Stanęła obok Cartera i zaczęła uderzać talerzem o talerz co spowodowało hałas. Jerry podskoczył na łóżku prostując się.
- Gotowa? - zapytał jakby nic się nie stało. Jessica spojrzała na niego wzrokiem 'potem ci wpierdolę' i odłożyła naczynia na miejsce. Chwyciła go za koszulkę i pociągnęła wychodząc z domu. Zakluczyła drzwi i udała się do samochodu Jerry'ego nie czekając aż otworzy mu drzwi.

Sarah zbiegła na dół z torbą. Zostało niecałe 10 minut, żeby były na miejscu. Przez chwilę zastanawiała się gdzie jest Alice ale odeszło to jak zobaczyła Jerry'ego i Jess wchodzących do domu.
- Możemy już jechać? - zapytała Carter.
- Chyba tak. - wzruszył ramionami Jerry.
Była zdenerwowana. Jessica powiedziała, że muszą być na tej rozprawie, ale nie powiedziała dlaczego.
Po chwili były na miejscu.
- Na razie! - weszły do ich sali.
- Muszę ci coś pokazać dopóki nikogo nie ma.
- Okej. - Jessica podała Sarah telefon. Jessica pokazała jej nagranie, które zdobyła po przez wczorajszą rozmowę,
- Wiedziałam. - powiedziała cicho Sarah. - Jessica...
- Jesteś cała blada, jedź do domu, ja dzisiaj ich poduczę. - do sali akurat wszedł Dave z Michaelem. Jeszcze nie zdążyli poznać wszystkich.
- Nie... Zostanę chociaż na ta grupę, najwyżej drugą ty się zaopiekujesz,
- Okej.
Po 10 minutach byli już wszyscy.
- Więc mamy pomysł. Co powiecie, na taki dzień luzu i zapoznanie się lepsze?
- Jestem za. - odezwał się Ryan. Oczywiście Jaya nie było.
- To może usiądźmy w kółku.
Wszyscy usiedli w kółku.
- Cóż, jest nas 19, kto pierwszy? Może Sarah? - Jessica spojrzała na Sarah.
- Jasne. - powiedziała cicho. - Więc hej wam ponownie, jestem Sarah... - bała powiedzieć się nazwisko, mogłaby przestraszyć ich. - Ale to już wiecie. Więc, prowadziłam Time Club w Kanadzie, mam 19 lat. - uśmiechnęła się.
- Ile masz tatuaży? - zapytała jakaś dziewczyna.
- Cóż, myślę, że koło 30. - z ust wszystkich wydało się krótkie 'woah'. - To może teraz ty. - powiedziała do dziewczyny która pytała o tatuaże.
- Jestem Molly Jersmy. Mieszkam jakieś 30 kilometrów stąd. Też mam 19 lat, chodzę do szkoły medioznawczej.
- Na którym jesteś roku? - odezwał się rudowłosy chłopak. Nie był brzydki, jeżeli o tym pomyśleliście.
- Trzecim. - uśmiechnęła się. - Cóż, jeszcze kilka miesięcy i mam spokój od wszystkich. - zaśmialiśmy się. 
- To może Dave? - Sarah uśmiechnęła się szeroko.
- No to jestem Dave, co nie. 
- To już wiemy. - wszyscy zaczęli się śmiać razem z Dave'm. Sarah usłyszała trzask drzwi, odwróciła się gwałtownie. W jej stronę szła Alice. Przełknęła ślinę i wstała. 
- Większą suką nie mogłaś być?! - krzyknęła na całą salę. Wszyscy spojrzeli się na nią.


______________________________________________________________________
Znów słabo ludzie, kiedyś było po 20 komentarzy a teraz? Jest dużo wyświetleń, naprawdę, w porównaniu do mojego poprzedniego bloga, jest ich dużo, a tam nie raz jest więcej komentarzy niż tutaj.

















6 komentarzy: