Lou poklepał go po plecach i poszedł do góry.
Bieber chwycił Sarah na ręce, coś w stylu panny młodej i zaniósł do swojego pokoju. Cały czas spała, to dobrze. Poszedł do łazienki, odświeżył się i wślizgnął się koło Sarah.
*Rano*
Zayna bolała jeszcze głowa, po piciu wódki z Harrym. Zszedł na dół, by napić się wody. Obok drzwi wejściowych leżały buty Sarah. Dziwne.
Napił się wody, połknął jakieś tabletki. Wziął papierosy Nialla z blatu i wyszedł z domu.
Na Allaha, kocham rześkie powietrze.
Odpalił papierosa i zaciągnął się nim.
Ciekawe po co Sarah tutaj jest. Myślałem, że Jay jej nienawidzi, czy coś. Kątem oka spojrzał się na ich willę. Coś poruszyło się w pokoju Alice, przesunęła się firana.
Po chuja one tu przylazły? Nie wierzę w tego skurwysyna. Co kobieta może zrobić mężczyźnie, to jest straszne. Ale mnie wkurwił. Spokojnie Zayn, nie denerwuj się...
Zadzwonił do Perrie i umówił się z nią na dziesiątą.
Wrócił do domu i wszedł zdenerwowany do pokoju Jaya.
- Bieber musimy... - zatkało go. Sarah leżała koło niego a on spał. Podszedł do niego i książką ze stolika uderzył w jego głowę z impetem.
- KURWA! - chwycił się za głowę. - Popierdoliło ci się w głowie?! - spojrzał na Zayna.
- Nie wiem komu tu się popierdoliło. - wskazał na Sarah.
- Wyjdź stąd zanim ci coś rozjebię. - warknął i ponownie walnął głową w poduszkę.
Zayn wyszedł z pokoju zastanawiając się czy wejść do Alice. Ostatecznie postanowił jednak zejść na dół i poczekać na resztę chłopaków i Jaya który może w końcu postanowi się obudzić.
Kurwa księżniczka.
Usiadł z piwem przed TV, no co? Piwo najlepsze na kaca.
A może ma po prostu jakieś halucynacje? To możliwe jeżeli więcej się wypije czy coś.
Może te tabletki były jakieś pojebane?
Włączył jakiś kanał i zaczął oglądać to co leciało. Były jakieś pandy, mniejsza.
Po chwili spadło mu na ziemię piwo.
Kurwa, nie wierzę w swoją głupotę, na chuja położyłem je koło nogi.
Klnąc poszedł do kuchni z pustą puszką i chwycił ręczniki kuchenne, żeby to wytrzeć.
Sarah powoli otworzyła oczy mrugając, żeby przyzwyczaić się do światła.
Chwila, nie jest w pokoju u Jerry'ego. Jest u Justina!
- Justin. - zaczęła go szturchać.
- Nie mów na mnie kurwa Justin. - warknął cicho w poduszkę. Cóż, kiedyś jej na to pozwalał.
- Bieber,. - szturchała go dalej.
- Czego?! - syknął podnosząc głowę, jak zobaczył, że to ona, to się trochę uspokoił.
- Co ja tu robię? - nie pamiętała kompletnie nic. Jak się tu znalazła?
- No z tego co widzę to siedzisz. Wczoraj się trochę upiłaś, więc przywiozłem cię tutaj.
- Skąd mnie przywiozłeś?
- Z domu, tamtego, no wiesz u Beatlersów.
- Dlaczego? - wzruszył ramionami.
- Ja idę na dół, ty się odśwież i też zejdź, odwiozę cię i Alice do domu czy coś.
- Co?
- Chodziła w nocy po parku to ją tu wziąłem.
- Urządzasz schronisko w domu?
- Małomówna ale nadal pyskata. - zaśmiał się.
- Zawsze pomocny Bieber. - warknęła pod nosem i poszła do łazienki.
Jak jest zdenerwowana, zaczyna dużo mówić. Rozebrała się i weszła pod prysznic. Po chwili wyszła w samym ręczniku szukając jej ubrań.
Nie wierzę, gdzieś je wczoraj musiałam rzucić.
Ubrała się i zeszła na dół mijając Alice, wymieniły się spojrzeniami.
Ona poszła do kuchni a Sarah poszukując Jaya weszła do salonu. Jak zobaczyła Zayna wycierającego podłogę podeszła do niego.
- Pomogę ci. - powiedziała kucając przy nim.
- Nie potrzebuję twojej pierdolonej pomocy, suko.
- Daj mi to. - wzięła od niego ręcznik i zaczęła wycierać mokrą podłogę.
Gdy już wytarła, wstała wyrzucając ręczniki do śmietnika a Zayn próbował odpalić zapalniczkę. Jej telefon zaczął dzwonić. Odebrała nie patrząc na wyświetlacz.
- Gdzie ty jesteś?!
- O Jess... Ym, no jestem w domu.
- Nie wydaje mi się, Jerry lata jak popierdolony po domu.
- Powiedz mu, że zaraz będę.
Ponownie zaczęła szukać tego kretyna. W końcu! Siedział z Louisem w pokoju Lou.
- SARAH! - Louis wyjątkowo ucieszył się jak cholera. Uścisnął ją bardzo mocno, a ona ze zdziwieniem odwzajemniła uścisk. - Tęskniłem. - powiedział koło jej ucha.
- Ja też. - odpowiedziała uśmiechnięta. - Jus... Jay musisz mnie odwieźć, natychmiast.
- Nie mam tego w planach. Alice jest jeszcze?
- Nie.
- To jeszcze lepiej, jak na razie musisz tu zostać bo rozmawiam z Louisem.
Wkurzona wyszła z pokoju Lou i zbiegła na dół. Założyła swoje air force i wyszła z domu Skrylls trzaskając drzwiami. Pobiegła do domu Jerry'ego. Zmęczona wbiegła do salonu.
- Gdzie ty kurwa byłaś?! - warknął rozzłoszczony Jerry.
- Długa historia.
- Mam czas.
- Więc w skrócie, byłam pijana, Jess poszła do ciebie spać, ja prawie się zabiłam o łóżko i wtedy zadzwonił Bieber, powiedział, że zaraz po mnie będzie, potem zaczął mówić, że nienawidzi jak jestem upita, zabrał mnie do siebie, prawdopodobnie położył spać, tyle pamiętam. Dziś obudziłam się w jego łóżku.
- PRZECIEŻ ON DO KURWY MÓGŁ CIĘ WYKORZYSTAĆ SEKSUALNIE! - krzyknął na cały dom, po chwili u boku Sarah pojawiła się Jess.
- Jerry, on nie jest aż takim dupkiem. - Sarah powiedziała cicho.
- No właśnie jest! - wyrzuciła Jess ręce w górę.
- Ty też jesteś po jego stronie? - wskazała na Jerry'ego. - Zajebiście. - pobiegła do góry i zamknęła się w pokoju.
Po chwili drzwi się otworzyły a w nich pojawił się Mariush, usiadł obok niej.
- Nie przejmuj się nimi. Wiesz, że wiem co czujesz?
- Tak? - uniosła brwi.
- Tak, posłuchaj mnie, rozumiem to, że ty widzisz w nim kogoś innego niż inni, inni spostrzegają go jako dupka i wrednego śmiecia który jest w gangu i wszyscy się go boją, a ty widzisz w nim ideał...
- Nie pomagasz. On odszedł, już dawno. Nie ma mojego Justina.
- Jeśli kogoś kochasz, mimo, że ta osoba odeszła, to i tak zostaje w szczególnym miejscu, w twoim sercu.
- Nie chcę, żeby był w moim sercu, chcę żeby był obok mnie. - zaczął ją mocno boleć brzuch więc chwyciła się w miejsce bólu.
- Wszystko ok? - zapytał Bad.
- Tak... Muszę tylko zapalić. Masz jakieś papierosy? - w pewnym momencie brzuch ją przestał boleć a zaczęło kuć ją trochę niżej niż ma się serce. Przeklnęła pod nosem i chwyciła papierosa od Mariusha. Zaciągnęła się i podeszła do okna. Zaczęła wypuszczać kółka.
Może to dziwne, ale zawsze jak moja mama paliła, tak moja mama paliła, prosiłam ją żeby robiła kółka z dymu, podobało mi się to. Tak samo jak tatuaże taty, czy umięśniony tors brata. Fascynowały mnie takie rzeczy jak alkohol, papierosy, tatuaże, abs. Nie interesowały mnie jakieś cipki i kujony, wolałam ryzyko i groźnych chłopców. Teraz mam to co chciałam, czyli co? Gówno.
- Sarah, jak będzie się coś działo czy coś, jestem na dole. - uśmiechnął się i wyszedł. Ból nie dawał za wygraną. Położyła się i napisała do Jess sms'a bo nie chciało jej się krzyczeć. Po chwili była już obok.
- Nie łatwiej było mnie zawołać?
- Nie mam siły. Przyniosłabyś mi tabletki przeciwbólowe? Proszę.
- Ale co cię boli?
- Aktualnie wszystko. Błagam pospiesz się.
Jess pobiegła na dół. Po chwili wróciła w herbatą i tabletkami.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się do niej.
- Możesz mi do cholery powiedzieć, dlaczego wykazałaś się taką nieodpowiedzialnością i dałaś się zabrać do tego dupka do domu? - zapytała Jess z udawanym spokojem.
- Nie byłam w stanie zaprzeczyć! - obroniła się Sarah.
- On mógł cię wykorzystać, nie pamiętasz nic kompletnie? - spojrzała na nią wzrokiem typu 'współczuję głupoty'.
- Nie. - pokręciła głową. W głębi duszy wiedziała, że Justin nie byłby zdolny zrobić jej coś takiego, tym bardziej, że była pijana a on tego nienawidzi.
- Chodź. - pociągnęła ją na dół. Weszły do kuchni gdzie byli wszyscy chłopacy.
- Hej. - powiedzieli do nich. Kiwnęły do nich ręką, a Jess pociągnęła Sarah dalej. Siedziały aktualnie w salonie.
- Po co mnie tu przyprowadziłaś?
- Musimy rozwiązać twój pieprzony problem z mówieniem. Najpierw mi powiedz gdzie tkwi problem. - Jess spojrzała na Sarah mrużąc oczy. Wzruszyła ramionami. - Nie wkurwiaj mnie. - dodała.
- Myślę, że mówię do ciebie dużo, do Jerry'ego też, bo wam mogę zaufać i tylko w większości z wami kontaktowałam się przez tamte dwa lata, moje złe decyzje doprowadziły do tego, że przestałam ufać sama sobie, rozumiesz? Jak jestem zdenerwowana to mówię bardzo dużo, żeby wyrzucić emocje z siebie dlatego tak wiele mówię gdy ktoś mnie zdenerwuje. Jak mnie coś dusi w środku tak jak 5 minut temu gdy Mariush do mnie przyszedł też próbuję rozmawiać.
- Dlatego musimy zrobić tak, że będziesz ponownie moją kochaną Sarah która spanikowała jak na mnie wpadła na ulicy. - wybuchnęły śmiechem.
- To nie jest zabawne. - powiedziała Carter.
- Owszem jest, pamiętam twoją minę, wyglądałaś jak byś mnie wtedy zabiła i nie wiedziała co zrobić. - znów zaczęły się śmiać.
- Dobra spokój. - powiedziała jak ponownie zakuło ją mocno w okolicach serca.
- Więc, najpierw zacznijmy od podstaw, ok? Ok. Musisz pogadać z kimś przez telefon, wtedy ta osoba cię nie widzi a ty jesteś bardziej pewna siebie, rozumiesz?
- Chyba.
- To dzwoń do Jaya.
- Słucham?
- Zadzwoń do niego i nie wiem, podziękuj.
- Za co?
- Za to, że łaskawie pomógł ci?
- Dobra. - chwyciła telefon.
- Yup?
- Hej Justin.
- Coś się stało? - spojrzała na Jess, pokazywała jej, że ma mówić dalej.
- No bo... Dziękuję.
- Za?
- No, że wiesz...
- Nie wiem. - zaśmiał się do telefonu. Przewróciła oczami a Jess walnęła ją w ramię.
- Za to, że jak byłam pijana, postanowiłeś mi pomóc.
- Nie ma za co dziękować, ale wiesz, że nie ładnie jest tak uciekać z kogoś domu tym bardziej, jak parę godzin temu uratował ci prawdopodobnie życie?
- Życie? Przecież po...
- Przecież mogłaś wyjść z domu, ktoś mógł cię zabić, mogłaś mieć nagłą chęć jedzenia i bawić się nożem, a nie nic takiego.
- Przesadzasz.
- Nope.
- Idiota, dobra to... Do zobaczenia na treningu.
- Oh, no tak, zapomniałbym. Wiesz, muszę przyznać, że to całkiem seksowne, jak ty i Jessica? No, Jessica. Jak wy twerkujecie, albo...
- Zamknij się. Pa.
- Co powiedział? - zapytała Jess.
- Że to całkiem seksowne jak twerkujemy. - powiedziała Sarah.
- Idiota. - warknęła cicho.
- Kawy?! - krzyknął Jerry z kuchni i w tym momencie weszła Alice do domu.
- Trzy! - odkrzyknęła Jess.
Sarah usłyszała trzask. Odruchowo się odwróciła. Alice stłukła butelkę Johnny'ego Walkera. Jerry wyleciał z kuchni i zaczął się na nią drzeć, a Mariush trzymał się za brzuch i skręcał ze śmiechu. Przewróciła oczami. Na szczęście pani Elizabeth przyszła z pomocą. Delikatnie się uśmiechnęła i posprzątała. Blondynka zdjęła buty, rozbiegła się, a na końcu rzuciła na kanapę. Wyciągnęła telefon z kieszeni.
- Co tam? - zapytała Sarah.
- Gówno. Przecież obie wiemy, że chuj cię to obchodzi. Nie musisz udawać miłej. - nawet nie odwróciła wzroku od telefonu. Sarah przewróciła oczami. - Ale jeżeli tak bardzo cię interesuje, to jak wracałam z galerii handlowej, to porwał mnie Johnny, no wiesz, ten ze Killers. Myślałam, że mnie zgwałci w lesie, ale wiesz co? MOJE PRZYPUSZCZENIA SIĘ SPRAWDZIŁY. Ale to nic, jakoś wyczołgałam się z tego lasu. Dobrze, że miałam telefon i pieniądze. Zadzwoniłam po taksówkę, jeszcze się okazało, że to był jeden z Killers, ale na szczęście mnie nie poznał. I tak, o to jestem. Żartowałam. - dodała, gdy spotkała się z przestraszonymi twarzami reszty.
- CZY TY JESTEŚ NORMALNA? JUŻ CHCIAŁEM IŚĆ IM WPIERDOLIĆ! - krzyknął Jason.
- Woah, no normalna to ja nie jestem. Ale w razie czego, wystarczyłaby odrobina przebiegłości. Uciekłabym, wątpisz we mnie? - żachnęła się.
- Przebiegłości?! Jesteś przebiegła jak mops w polu pieczarek, Alice. - powiedziała Sarah, po czym wszyscy się zaśmiali, włącznie z panią Elizabeth i samą Alice.
- Jessica! Chodź na chwilę! - zawołał Jerry z kuchni. Jessica zgodnie z poleceniem, poszła. Sarah uśmiechnęła się. Wiedziała, że oni w końcu ze sobą będą. Z kuchni dobiegały śmiechy, to tylko potwierdziło jej przekonanie. Jutro poniedziałek, mają kolejny trening. Poszła do góry się spakować. Tym razem spakowała inne ubrania. Krótkie spodenki z napisem 'SEXY' na tyle i czarną koszulkę, którą dostała dawno temu od skrylls, z napisem 'FOREVER FRIENDS, SKRYLLS'.
Uśmiechnęła się i zapięła torbę.
Zbiegła na dół w poszukiwaniu Jess.
- Jerry! Gdzie Jessica? - weszła do kuchni, Jerry'ego też nie było.
Poszła do salonu.
- Jerry wyszedł z Jessicą, mówiąc, że odwiezie ją do domu. - oznajmił jej Josh.
- A to cipka! Nie pożegnała się ze mną. - Sarah zrobiła smutną minę i weszła do kuchni. Sięgnęła po sok i wróciła do pokoju, zauważyła, że również Alice nie ma.
Jay ruszył w stronę swojego pokoju śmiejąc się z zaistniałej sytuacji.
Niall krzyczał na Zayna, że mu kopnął w jego przyrodzenie a Zayn na niego iż nie pilnuje swoich jajek.
Nie ważne.
Wszedł do pokoju, spojrzał w stronę okna. Zauważył kogoś, wciągającego dziewczynę do samochodu. Nie przejąłby się gdyby nie zauważył, że to Alice.
Zbiegł szybko na dół i wybrał numer Sarah.
- Halo? - odezwała się zachrypniętym głosem.
- Jest Alice w domu?
- Nie.
- Kurwa, mogłabyś być u mnie w ciągu 30 sekund?
- Nie wy...
- Masz 30 sekund, kurwa.
Położył telefon i pobiegł do chłopaków do salonu.
- Ubierajcie się. - powiedział. Po chwili Sarah wtargnęła do nich do domu zdyszana.
- Dlaczego? - zapytał Zayn. Sarah spojrzała pytająco na Jaya.
- Po pierwsze, musimy się pospieszyć, po drugie, porwali Alice, po trzecie, ruszajcie te dupy bo zaraz wyjebie wszystkich z tego domu siłą. - pokazał na drzwi. Chłopacy ubrali się w ciągu paru sekund i wyszli wszyscy z domu, Sarah i Jay zostali w domu.
- Co? - zapytała ze zdezorientowanym wzrokiem.
- Nie wiem wiele, ale widziałem jak ją wciągają do samochodu. - powiedział Bieber i pociągnął ją do wyjścia.
Alice aktualnie siedziała na tylnym siedzeniu samochodu, nieprzytomna. Po chwili ocknęła się pod wpływem mocnego uderzenia w policzek.
- Czego? - zapytała na wpół przytomna.
- Może tak kurwa grzeczniej? - warknął Johny.
Już wszystko rozumiała. Jest w samochodzie Killers. Podniosła szybko głowę.
- Czego chcecie?
- Nie tęskniłaś? - zaśmiał się Joel.
- Wiesz jakoś... Nie bardzo. - warknęła i się oparła z powrotem.
- Nie rzucaj się za bardzo bo może zaboleć. - powiedział Christian z goryczą w głosie.
- Nie ukrywam, że bardzo mnie irytujecie całą sytuacją, ale ok, róbcie co chcecie. - syknęła Alice i zaczęła grać w grę na telefonie. Po co wysłać sms z prośbą o pomoc? Lepiej pograć w grę.
- Co ty do cholery robisz?! - zabrał jej telefon Joel. Była tylko ich 3, nie pamiętała dokładnie ile ich było, ani jakie mają imiona ale mimo to wiedziała, że to nie wszyscy.
- A co mam robić? Jesteście tak odważni? Zabijcie mnie. Nie? No właśnie. Nie boję się was. Jesteście zwykłymi skurwielami, którzy myślą, że są najgroźniejsi. W sumie, na chuj mnie porwaliście? Myślicie, że Skrylls się przejmie tym, że mnie nie ma? Jesteście w błędzie, ja bym porwała Sarah, bo Jay ją kocha, mnie tam nikt nie doceniał, nie przejmą się... - jej długi monolog przerwało przebicie opony. Johny stracił panowanie nas kierownicą i zaczęli jechać praktycznie całą ulicą wjeżdżając na końcu w jakiś dom. Johny się zdenerwował i wyszedł z samochodu przeklinając. Cel był prosty. Killers skończyły się dochody, muszą trochę zarobić więc wymyślili okup, za który Skrylls miało zapłacić.
Alice siedziała oparta o siedzenie, również lekko znudzona. Nie bała się ich. Była to najprawdopodobniej jedna osoba, która się ich nie boi.
Okazało się, że opona była przebita przez postrzał. Ktoś w nią strzelił. Christian rozejrzał się po całej okolicy na około ich samochodu. Było ciemno, ale nie widział nic podejrzanego. Johny zadzwonił do Biebera.
- Ktoś postanowił się kurwa do mnie odezwać.
- Nie klnij Bieber, lepiej uważaj na swoich ludzi. Przebili mi oponę.
- Skąd ta pewność, że to oni? Równie dobrze...
Rozłączył się.
- Mógłbym być to ja. - dokończył stojąc z bronią za Johnym. W ciągu sekundy koło nich znalazł się również Christian i Joel z bronią wycelowaną w Jaya.
- Nie masz szans Bieber. - prychnął pod nosem Joel.
- Jesteś tego pewny? - rozbrzmiał się dźwięk 4 ładowanych pistoletów.
Koło Joela stał Zayn i Liam z wycelowaną w niego bronią a koło Christiana, Louis i Sarah.
Niall podszedł do nich wolnym krokiem.
- Znajdujemy się w całkiem zabawnej sytuacji, nas jest sześciu, was trzech. Nadal jesteś pewny, że nie mamy szans? - zapytał blondyn stojący 'w środku' zaistniałej sytuacji. Nikt się nie poruszył.
- Gdzie wasz przydupas Harry? - zapytał Christian.
- Tutaj. - usłyszeli gdzieś daleko głos z mroku. Skrylls mieli plan, Killers o niczym nie wiedzieli.
- Więc słucham. Czego chcecie? - zapytał Liam podchodząc jakby znikąd.
- A czego możemy chcieć? - zapytał Johny. Harry podszedł do niego wiedząc, że czarnoskóry nie ma szans i pociągnął go za ramię tak, że Johny upadł.
- To my tu zadajemy pytania. - warknął i go kopnął.
- Więc? - zapytał tym razem Bieber. - Czego chcecie?
- Alex. - warknął tylko cicho Johny widząc zbliżającego się Alexa. To nie był odpowiedni moment.
- KURWA, ODPOWIEDZ MI NA JEBANE PYTANIE! - krzyknął Jay i kopnął Johny'ego z brzuch.
- Pieniędzy!
- Chcecie pieniędzy? Serio? Porywając ją? - wskazał na samochód. - Nie wierzę, że upadliście tak nisko. - kopnął go po raz ostatni i podszedł do Alexa razem z chłopakami, Niall poszedł po Alice. Nie ma żartów ze Skrylls. Teraz oni mają władzę, Nie Killers.
- Po co tu przyjechałeś? - zapytał Zayn, Alexa.
- Teraz będę tu mieszkał, postanowiłem się kawałek przejść, ale trafiłem na dość ciekawą sytuację. - zaśmiał się bez humoru.
- Rzeczywiście śmieszne. - warknęła Alice. Alex chwycił jej podbródek.
- Jeszcze kurwa słowo. - syknął cicho i ją puścił. - Więc chłopcy, miłego dnia. - kiwnął i odszedł.
- Mam prośbę. - odezwała się po chwili Alice.
- Co? - zapytał ją Niall.
- Moglibyście podwieźć nas do domu? - wydawała się lekko speszona tym pytaniem, więc Bieber pokiwał twierdząco głową. Chłopacy odjechali swoimi samochodami, a Bieber wsiadł do swojego z Hill i Carter.
- Więc... - zaczęła Alice.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie... CO CI DO CHOLERY ODPIERDOLIŁO ŻEBY IŚĆ SOBIE O TEJ GODZINIE ULICĄ?! - krzyknął na w pełni wkurwiony Bieber.
- Przepraszam?
Jay zahamował pod domem Beatlers i bez pożegnania wypuścił Alice z samochodu i odjechał w stronę własnego domu. Coś mu nie pasowało. Przecież wiózł 2 dziewczyny. Obejrzał się do tyłu, Sarah spała na tylnym siedzeniu. Westchnął i zawrócił się z powrotem do Beatlers. Stanął pod ich domem. Zauważył w oknie któregoś z pomieszczeń, kłócącą się Alice z Jerrym. Jerry był zdenerwowany. Przez chwile Bieber myślał, że Jerry ją uderzył bo jego ręka powędrowała do góry. Ale nie był pewny, bo przecież to tylko cienie za roletą, równie dobrze mógł sobie machnąć ręką w powietrzu. Mimo to, to nie jest jego sprawa. W sumie, za zachowanie Alice sam z chęcią by jej przypierdolił. Ma powoli dość jej sukowatego zachowania i samego wyglądu. Odwrócił się do tyłu i lekko potrząsnął Sarah.
- Sarah... Kotku, obudź się. - Sarah delikatnie mrugnęła oczami. - Możesz iść już do domu, jesteśmy na miejscu. - pokazał na dom.
- Ym... Dzięki. - uśmiechnęła się i wyszła z samochodu. Kiwnęła mu na pożegnanie i wbiegła do domu.
Bieber nazwał ją kotkiem? Jak myślicie, zapomniał się, czy coś do niej czuje?
___________________________________________________________________
moje drogie witam czule!
Kiedy nn juz nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńzajebisty jak zawsze czekam na nn
OdpowiedzUsuńProsze dodaj dzisiaj nn Proszę
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;** kiesy nn .? Czekam ;)
OdpowiedzUsuń