wtorek, 15 kwietnia 2014

#57 'JAY LOVES SARAH!'

Zatrzymałem się pod drzwiami do mojego fryzjera. Najlepszy w mieście.
- Chodź młody. - Otworzyłem drzwi i wysiadłem, zaraz za mną Max.
- Gdzie idziemy?
- Do fryzjera.
- Po co?
- Musisz wyglądać zajebiście. - powiedziałem.
- Ale ja już wyglądam zajebiście.
- Boże Max... Nie mów tak brzydko.
- Ale ty mówisz.
- Ale ja jestem dorosły.
- Ja też. 
- Niech ci będzie, ale nie mów tak, bo Sarah mnie zabije.
- Okey, oszczędzę ci śmierci. - zaśmialiśmy się.
- Siema! Kenny? Co ty tu robisz? - zapytałem widząc Kenny'ego.
- Louis mi powiedział, że nie mam dla was pracować, więc poszukałem innej pracy, jestem fryzjerem.
- No to w takim razie mam prośbę, zrób z tego chłopaka coś zajebistego.
- Coś w stylu junior Bieber?
- Dokładnie tak. - zaśmialiśmy się z mały usiadł na krześle.
Usiadłem obok i patrzyłem na robotę Kenny'ego. Był zajebisty w tym co robi.
Kenny latał z nożyczkami i innymi takimi robiąc śmieszne miny, dlatego razem z Max'em nie mogliśmy opanować śmiechu. 
- Kenny opanuj się! - krzyknąłem pomiędzy śmiechem. 
- Przepraszam? - zaśmiał się razem ze mną. - Skończone. - spojrzałem na chłopaka, kurwa, wyglądał prawie lepiej ode mnie.
Miał po bokach lekko wygolone włosy, a do góry były wszystkie postawione ku górze. 
Wyglądał serio zajebiście.
- Dzięki stary. - dałem 100 dolarów Kenny'emu i wyszliśmy żegnając się.

*Perspektywa Alice*

Leżałam na łóżku i nuciłam jakąś starą piosenkę, którą śpiewała mi mama. Usłyszałam pukanie do drzwi, podniosłam się. 
- Hej. - uśmiechnęła się Sarah, po czym usiadła obok mnie.
- Ta, siema.
- Nudzę się strasznie. Może chcesz gdzieś się wybrać? 
- Nie mam ochoty.
- Jezu, nie przejmuj się tymi idiotami. Justin już z nimi gadał.
- Po co go prosiłaś? Nie mieszajcie się w nieswoje sprawy.  
Sarah westchnęła.
- To też nasza sprawa.
- Ale ja nie potrzebuję waszej pomocy. Załatwię to sama.
- Nie załatwisz tego sama, bo to jest sprawa nas wszystkich.
- No kurwa mać, nie rozumiesz, że nie chcę was w to mieszać? Zajmij się Jay'em, Maxem i Jerrym. 
- Aha, czyli wracamy do tego co zawsze. 'Daj mi spokój załatwię to sama'. Dobrze, rób co chcesz, potem do mnie nie przylatuj. Powodzenia. - cmoknęła sarkastycznie i wyszła z pokoju.
Wredna suka. 

*Perspektywa Jaya*

Wychodziliśmy z Max'em już z ostatniego sklepu. Wychodząc poczułem jak ktoś uderza mnie z bara.
- Co kurwa?! - warknąłem odwracając się. Johny.
- O Bieber, cześć. - uśmiechnął się zwycięsko.
- Czego chcesz?
- Jestem na zakupach tak jak ty. - spojrzał na Maxa. - Cze, jestem Johny. - podał mu rękę. 
- Spierdalaj. - warknąłem na niego. Wzruszył ramionami. Przechodząc koło mnie szepnął.
- Uważajcie na siebie. - po czym się zaśmiał.
Kurwa co on tu robi? Miał być w delegacji z chłopakami. Ah... Jutro dopiero jadą, no tak. Pewnie wrócili z Kanady.
- Kto to był? - zapytał Max.
- Nikt kogo powinieneś znać. - odpowiedziałem.
- Jedziemy już do domu?
- Zawsze zadajesz tyle pytań?
- Przed chwilą byłeś miły.
- Ale już kurwa nie jestem. - wskazałem na drzwi od samochodu, żeby raczył wsiąść. Chyba się mnie wystraszył bo wsiadł.
Zamknąłem za nim drzwi i usiadłem ze swojej strony. Spojrzałem na Max'a. Był przerażony.
- Boże Max, przepraszam. Zdenerwował mnie ten gość i wyżyłem się na tobie, przepraszam. - powiedziałem na jednym tchu.
- Śmiesznie mówisz, tak szybko. - zaśmiał się.
- Tak, wiem. - dołączyłem do niego. - Wiesz, że zajebiście wyglądasz? Może idziemy wyrywać panienki, co? - zapytałem go.
- Tak! - powiedział.
Ruszyłem w stronę placu zabaw. W związku iż jest dopiero 16 powinny tam być dzieci, dziewczynki. Boże, to wcale nie zabrzmiało jak bym był pedofilem, proszę powiedzcie, że nie.
- Jesteśmy. - powiedziałem parkując.
Wysiedliśmy i założyliśmy razem swoje okulary.
Zdobyłem parę spojrzeń jakiś lasek, ale nie specjalnie mnie to przejęło tym bardziej, że mam w domu moją kobietę.
Max poszedł na huśtawki a ja usiadłem na ławce przyglądając się mu. 
Poczułem mocne uderzenie w ramie.
- Ja pierdolę, następny?! - odwróciłem się gwałtownie. - RYAN! BRO! - cholernie się ucieszyłem na jego widok.
- Siema Bieber! Widzę, że twój kolega już w tym wieku zaczął wyrywać panienki. - wskazał na chłopca. Odwróciłem się. Stał z jakąś dziewczynką.
Pocałował ją w policzek, pomachał i podszedł do nas.
- Moja krew. - powiedziałem i wziąłem malucha na ręce.
- Hej, jestem Ryan. - przywitał się z nim.
- Ten jest dobry? - zapytał mnie Max. - Mogę go znać?
- Co? - zapytał Ryan.
- Johny. - odpowiedziałem mu, Ryan wiedział o co chodzi i kiwnął tylko głową.
- Tak, jestem dobry. - powiedział do Max'a śmiejąc się.
- O, to fajnie. - mały klasnął w ręce.
- Jest uroczy. - powiedział Ryan.
- Te, Ryan... Zmieniłeś orientacje? - zapytałem wybuchając śmiechem razem z nim.
- To jest dzieciak! - powiedział Ryan między śmiechem. - Pamiętasz tego homo, jak byliśmy w podstawówce? Pani zawołała cię do tablicy a gość z drugiej ławki, ten kujon, wiesz o kogo chodzi, powiedział, że wzięła cię dlatego, że jesteś najprzystojniejszy z klasy. - powiedział Ryan dusząc się śmiechem.
- Boże, nie przypominaj, bałem się go potem. - zwijaliśmy się z Ryanem ze śmiechu gdy Max na nas patrzył. - Ale muszę przyznać, że miał dobry gust. - ledwo to powiedziałem przez ból brzucha ze śmiechu.
- Jay, Sarah tam idzie. - wskazał na ulicę. Rzeczywiście szła tam Sarah. 
- Dobra bro, ja się zwijam, wpadnij do mnie jak będziesz miał czas. - powiedziałem do Ryana.
- Jasne, do zobaczenia. - pożegnaliśmy się. 
Razem z Max'em ruszyliśmy w stronę Sarah. Była bez makijażu, kurwa ale ona jest seksowna.
Nie rozumiem dlaczego ukrywała się pod tym całym tym, makijażem o.
Kurwa, gdybym mógł, przeleciałbym ją tutaj na ławce, ale ludzie się tu kręcą. W sumie... Dobra Bieber opanuj się.
Zaszliśmy Sarah od tyłu.
- Hej kochanie! - powiedziałem do jej ucha.
- Boże Justin, przestraszyłeś mnie. BOŻE MAX.
- Wygląda zajebiście co nie? - zapytałem ze zwycięskim uśmiechem. - Już na niego leciały. - wskazałem na park.
- Tak. - powiedziała nieobecna.
- Boże, co się znowu stało? - zapytałem wzdychając.
- Nic.
- Sarah.
- Po co się wpieprzałeś w sprawy Alice, Nialla i Harry'ego?
- Mam ci to wytłumaczyć? Usiądź. - wskazałem na ławkę a ona usiadła. - Więc, Alice to pierwsza miłość Nialla. Słuchaj, to jest mój przyjaciel, nigdy nie było dla niego czegoś takiego jak miłość, tak jak dla mnie, ja poczułem co to jest kochać i jest to zajebiste uczucie, a on nie może, Harry może mieć każdą, wiem, że nie kocha Alice. A dla Nialla to jest... Boże, wiesz o co mi chodzi. Chciałbym żeby Niall poczuł to zajebiste uczucie, rozumiesz?
- Jesteś spoko przyjacielem, ale nie wpierdalaj się do nich, tak trudno zrozumieć?
- Tak, bardzo trudno.
- Rób co chcesz.

*Perspektywa Zayna*

Stałem na kanapie, zacząłem śpiewać (czyt. drzeć się jak chory psychicznie) i tańczyć.
You look so perfect standing there in my American Apparel underwear!!!
- Stary, ty serio jesteś pedałem. - do pokoju wszedł Tomlinson.
- LOUIS! - spadłem i walnąłem głową o podłogę.- Każdy musi się wyszaleć. - powiedziałem, gdy otrzepałem spodnie.
- Naprawdę jesteś pedałem. Pewnie masz chłopaka, o którym nie wiemy. Znaczy już wiemy. - zaśmiał się. Gdy spotkał się z moim zimnym spojrzeniem, dodał: - Żartuję tylko... 
Do salonu wszedł Harry, po nim Sarah. Zmierzyła go tylko wzrokiem i z Max'em wyszła.
- Co tam Harry? - zapytałem.
- Gówno. - odpowiedział.
- DZIŚ O 22 WSZYSCY CHŁOPACY NA DÓŁ! - krzyknął Jay wchodząc do domu i trzaskając drzwiami.
- Czemu? - zapytałem.
- Musimy pogadać, bo komuś się w dupie poprzewracało. - warknął i spojrzał na Harry'ego. 
- Ta. - mruknął Hazz i wyszedł z pokoju. O co chodzi?
- Jay, pokłóciliście się?
- Dowiesz się wieczorem.
- Na Allaha, nie możesz mi powiedzieć teraz?
- Nie mogę, porób coś, bo widzę, że ci się nudzi. - rzucił okiem na rozwalone poduszki leżące na kanapie. 
Nie odpowiedziałem mu, poszedłem do siebie, na górę. Otworzyłem okno, żeby się trochę wywietrzyło. Kopnąłem leżące na ziemi spodnie. Która jest w ogóle godzina? Wyciągnąłem telefon z kieszeni i odblokowałem go. Dopiero 18. I co ja mam niby robić? Nie wyjdę, bo mi się nie chce, w domu jest napięta atmosfera i wszyscy są na siebie obrażeni.

*Perspektywa Sarah*


Poszłam z Alice do pobliskiego sklepu z sukienkami, bo zapomniałam, że żadnej nie mam.
Przymierzałam już ostatnią sukienkę.
- Zapniesz? - wyszłam z zasłony tyłem. Zapięła mi sukienkę.- I co sądzisz?
- Ślicznie w niej wyglądasz. - powiedział męski głos. Szybko się odwróciłam.
- Boże... Przepraszam,  myślałam, że to koleżanka, cholera tak mi głupio. - zaśmiałam się.
- Spoko, kup ją, wyglądasz pięknie. - mrugnął do mnie i odszedł.
- Kto to kurwa był? - poczułam szarpnięcie za ramię. Spojrzałam w górę. Jay.
- Co ty tu do cholery robisz?! - krzyknęłam i mogę obiecać, że połowa sklepu właśnie na nas patrzyła.
- Zapytałem kto to kurwa jest.
- Nie wiem, zapiął mi tylko sukienkę, myślałam, że to Alice.
- No tak, bo Alice jest podobna do wysokiego mężczyzny.
- Zamknij się.
- Zdradzasz mnie?
- Nie jestem tobą, żeby zdradzać cię z pierwszym lepszym.
- Nie wiem co robisz, kiedy ciebie nie ma w domu.
- Męska dziwka. - powiedziałam pod nosem.
- Coś mówiłaś, kotku? - zapytał przybliżając twarz.
- Tak mówiłam, że jesteś męską dziwką i współczuję ci. W sumie to... Mogę stwierdzić, że cię już nigdy nie dotknę, kto wie czy nie masz AIDS czy coś takiego. To nie jest normalne, że gość zapiął mi pieprzoną sukienkę a ty od razy zakładasz, że cię zdradzam. Cóż, dziękuję Bieber, że masz o mnie takie zdanie. Oczywiście, puszczam się dzień i noc, 20 razy dziennie. - powiedziałam ze sarkazmem. - Ale mam to w dupie, możesz sobie tak o mnie myśleć, mojego zdania o tobie nic nie zmieni, tylko, że ja mam powody żeby myśleć o tobie tak a nie inaczej, a ty nie masz prawa myśleć tak o mnie. - powiedziałam i odeszłam od przebieralni. Odszukałam wzrokiem Alice.
- Alice, idziemy do domu. - powiedziałam.
- Nie kupujesz nic?
- Nie.
- Oh, pokłóciłaś się ze swoim chłopakiem? Niech najpierw ogarnie swoje życie, a potem niech się miesza w życie innych. Taka mała rada na przyszłość. - uśmiechnęła się, a ja przewróciłam oczami. 
- Nie wkurwiaj mnie. - mruknęłam i pociągnęłam ją za sobą. 
Weszłyśmy do domu, Alice rzuciła torbę na podłogę. Zdjęła buty, rozbiegła się i rzuciła się na kanapę.
- Harry! - zachichotała. Znad oparcia kanapy ujrzałam roześmianego chłopaka. Gdy spojrzał się na mnie, momentalnie uśmiech zszedł z jego twarzy. Serio?
- Hej. - wymusiłam uśmiech, choć pewnie wyszedł z tego grymas.
- Cześć. - odpowiedział i spojrzał się na Alice. 
Przewróciłam oczami, po czym poszłam na górę. Poprawiłam włosy i przebrałam bluzkę. 

*Perspektywa Louisa*

Siedziałem na łóżku i szkicowałem Tootsie leżącą na dywanie. Wiem, to banalne, ale lubię sobie porysować.
- Co robisz?! - krzyknął do mojego ucha Chaz. Na moim rysunku pojawiła się ogromna, gruba kreska. I szkic do wyrzucenia. 
- Co ty tu kurwa robisz? 
- Siedzę z przyjacielem.
- Nie dość, że zniszczyłeś mi szkic, to jeszcze kota mi spłoszyłeś.
- Sama przyjdzie. - machnął ręką. - Jay kazał przekazać, że to "spotkanie" - zrobił w powietrzu cudzysłów. - jest przełożone na teraz, więc chodź na dół.
- Oh, dobrze. - poprawiłem skarpetki i zszedłem za Chazem do salonu. - Słucham, o co chodzi. - NIE KURWA SŁUCHAM TYLKO SIADAJ! - krzyknął rozzłoszczony Jay.
Wszyscy już tam siedzieli, Harry udawał znudzonego chociaż i tak wiedziałem, że nie jest. Boi się Jaya.
- Więc, spróbuję ze spokojem, ale nic nie obiecuję. - warknął. 
- Najpierw powiedz o co konkretnie chodzi. - zabrał głos Malik.
- KURWA CHODZI O WAS, O WAS KURWA, ZOSTAŁO MI TYLKO KILKA DOBRYCH GANGSTERÓW A NIE, JUŻ ŻADEN BO WY KURWA NIE MACIE CO Z ŻYCIEM ROBIĆ! Zacznijmy od tego, że kurwa jeszcze 2 lata temu nie obchodziło was nic, tylko to, żeby zabić i mieć z tego satysfakcję. A teraz? Louis? Powiedz mi co ostatnio robiłeś?
Nie odpowiedziałem.
- Szkicował kota. - powiedział Chaz.
- I O TO MI KURWA CHODZI! Wszyscy zeszliście na psy! Niektórzy robią pedalskie rysunki, drugim zachciało się jakiś pierdolonych love story, - spojrzał na Harry'ego - a reszta ma na wszystko wyjebane! MACIE KURWA JEDEN DZIEŃ NA OGARNIĘCIE SWOICH JEBANYCH SPRAW I WRACAMY DO TEGO CO BYŁO KIEDYŚ. NIE OGARNIECIE SIĘ, WYLATUJECIE Z GANGU I ZAŁATWIAM INNE OSOBY, DOBRANOC. - powiedział z uniesionym mocno tonem i poszedł do góry.
- Czyli ty możesz mieć dziewczynę, a my nie?! Pierdolony hipokryta! - krzyknął Harry. Jay z prędkością światła zjawił się na dole i podszedł do Hazzy, po czym spojrzał mu w oczy chwytając go za koszulkę. Nawet Zayn się wystraszył.
- Chyba się troszeczkę zapomniałeś, Styles. Nie podskakuj, bo źle się to dla ciebie skończy. 
- Jakoś nigdy ci nie przeszkadzało, że czasami sobie porysuję. - mruknąłem.
- ALE DO KURWY NĘDZY ZROBILIŚCIE SIĘ CIOTAMI! TAK JAK MÓWIŁEM, MACIE JEDEN DZIEŃ! - krzyknął jeszcze głośniej, mocno odepchnął Harry'ego i poszedł do góry. Po drodze zrzucił wazon z szafki.
Wszędzie panowała cisza. Ostatni raz się tak darł... Sam nie pamiętam kiedy. 
- Mówiłem, że tak będzie! Gdyby Harry się ogarnął, nie chciałby nas wywalić! - syknął Zayn.
- Oh, tak, teraz wina tylko i wyłącznie Harry'ego! A pocałujcie mnie wszyscy w dupę. - wyszedł z domu i trzasnął drzwiami. 
- Zajebiście! - Liam uderzył w ławę. - Ostatni raz jak tak darł mordę było to parę lat temu jak byliśmy jeszcze wszyscy dziećmi, pamiętacie? On ma racje. Musimy się ogarnąć, bo będzie źle. Jak on nas wywali, będzie po nas, będziemy skończeni, a po za tym jak Bieber się mocno wkurwi, może nas nawet za kratki wsadzić! 
- Ma racje. - powiedział Chaz.
- Kurwa. - Niall chodził jak pojebany w kółko. - Bieber będzie teraz tak wkurwiony przez dłuższy czas, mamy przejebane. Mocno.

*Perspektywa Jaya*

Wszedłem do mojego pokoju trzaskając drzwiami. W nim siedziała Sarah i Alice, rozmawiały o Harrym i Niallu.
Zmierzyłem wzrokiem Alice i to tylko wystarczyło bo wstała i wyszła. Nie lubiłem suki od początku, nie lubię i kurwa nie polubię. Przez nią są same problemy. 
- Justin...
- Po prostu się zamknij. - warknąłem.
- Świetnie. - powiedziała i wyszła.
Wszystko się pierdoli. Będę musiał poważnie pomyśleć nad zmianą składu.
Mam nadzieję, że się kurwa ogarną. 
Zszedłem na dół po wódkę. 
W salonie nadal siedzieli chłopacy. Przeszedłem przez salon zarabiając każde ich spojrzenie.
- Nie patrzeć się tak bo osobiście wykastruję. - syknąłem pod nosem na co każdy odwrócił wzrok.
W barku nie było żadnej wódki. Zaklnąłem po nosem i poszedłem do kuchni.
Wyciągnąłem jakieś pierdolone tabletki na uspokojenie i zrobiłem sobie kawę. 
Alice weszła do kuchni.
- Nie możesz mnie nienawidzić. - powiedziała przypatrując mi się.
- Kto mi zabroni? - zaśmiałem się i upiłem łyk kawy. 
- Ja. Wiesz dlaczego? Nie masz podstaw do nienawidzenia mnie. Nie zrobiłam ci nic, nic kompletnie a ty tak po prostu mnie skreśliłeś.
- Nawet mnie nie wkurwiaj bo nie mam teraz na to humoru, tym bardziej, że z chęcią bym coś rozpierdolił, więc radzę ci wyjść zanim coś ci się stanie.
- Za co mnie nienawidzisz? - zapytała ignorując to co powiedziałem.
- Za to, że jesteś taką suką. Wiesz? Rozpierdoliłaś mi chłopaków, przez głupie nieporozumienie z Harrym i Niallem rozpierdoliło się wszystko. Za to cię szczerze nienawidzę, po za tym od początku cię nie lubiłem, wiedziałem, że zabieranie cię tutaj będzie złe, ale zrobiłem to tylko dlatego, że byłaś z Sarah tutaj, teraz możesz spierdalać, dziękuję.
- Cóż, dobrze, że twoja dziewczyna nie wie co robisz ze ślicznymi blondynkami w klubach, Bieber, ja wiem, twój związek wisi na włosku.
- Naprawdę? Zrobiłabyś to swojej przyjaciółce? To fajna z ciebie przyjaciółka. - ponownie sobie z niej zakpiłem. - Po za tym... Skończyłem z tymi dziwkami podobnymi do ciebie. Ogólnie. Mam Sarah, więc są mi obojętne.
- Uważaj na słowa. - warknęła. Wkurwiłem się. Chwyciłem ją mocno za ramię i przycisnąłem do ściany. 
- To ty kurwa uważaj na słowa, bo nie ręczę za siebie. - przycisnąłem ją mocniej i puściłem pchając na ścianę. - Nara maleńka. - zaśmiałem się i poszedłem z powrotem do pokoju.
Kurwa, co ja mam niby robić. W sumie, idę spać. Pierdole.

***

Obudziło mnie słońce która świeciło przez okno prosto na moją twarz.
- Ja pierdolę. - warknąłem cicho. Nienawidzę wstawać tak wcześnie. I tak coś mi to utrudniało. Otworzyłem całkowicie oczy i spojrzałem w dół. Sarah leżała mocno przytulona do mnie. 
Uśmiechnąłem się i lekko ją odsunąłem. 
Wstałem i poszedłem do pokoju gościnnego, aktualnie Max'a.
- Siema młody. Co tam? - oparłem się o framugę drzwi.
- Cześć! Układam klocki. - zaśmiałem się i usiadłem koło niego. Pocieszne dziecko. Lubię z nim przebywać. Mimo wszystko poprawia mi humor chociaż nigdy nie lubiłem dzieci.
- Chcesz mi pomóc? - zapytał.
- Jasne. - odpowiedziałem i razem zaczęliśmy układać zamek. Boże, ostatni raz coś takiego robiłem dobre 15 lat temu.
Kurwa, już listopad. Sarah ma niedługo urodziny. Nie czekajcie, kr=tóry dzisiaj... 15, czyli ma je jutro. Woah, jej pierwsze urodziny. Mógłbym się trochę postarać.
- Max? 
- Hm?
- Pomożesz mi?
- Jasne. 
- Chodź. - chwyciłem go za rękę i wybiegliśmy z domu.
- Gdzie jedziemy?
- Do centrum.
- Po co?
- Boże Max błagam cię, nie zadawaj tyle pytań.
- Przepraszam.
- Spoko.
Weszliśmy do samochodu. 
- Zapnij pasy. - pouczył mnie Max.
- Dobrze tato. - zaśmiałem się i je zapiąłem. 
Po chwili byliśmy przy wielkiej galerii handlowej. 
- Musisz się trzymać blisko mnie bo możesz się zgubić w środku. - powiedziałem.
- Dobrze. - uśmiechnął się.
Weszliśmy do środka, Max chwycił mnie za rękę. Każdy się na nas patrzył. No tak, Max wygląda jak by był moim synem, ja jestem młody i do tego jestem gangsterem więc nie dziwię się. Zasłużyłem sobie na to.
Weszliśmy do sklepu z jakimiś gównami. Szukałem wzrokiem jakiś balonów i serpentyn. 
Chwyciłem 3 opakowania balonów i jeszcze parę innych rzeczy. Zapłaciłem za to i poszliśmy do spożywczego.
Kupiłem dużo alkoholu i jakieś przekąski typu chipsy, paluszki, żelki i inne. 
Potem postanowiliśmy z Max'em kupić prezent Sarah. Kurwa, co ja mam jej kupić. Do jubilera nie pójdę bo to jest oklepane. Mam pomysł.
- Chodź, już wszystko mamy. - powiedziałem do Max'a.
- A prezent?
- Zobaczysz. - zaśmiałem się.
Wsiedliśmy do samochodu. 
Pojechaliśmy do miejsc do wynajęcia. Sarah lubi tańczyć. Kupię jej takie miejsce. Znaczy pomieszczenie, duże. 
 Oglądaliśmy z Max'em już 4 miejsce. To było całkiem spoko. 
- Kupujemy. - powiedziałem do geodety który nam to wyceniał.
- Musi pan teraz zadzwonić do właściciela i z nim umówić się.
- Zrobimy inaczej. Ty pojedziesz do właściciela i przekażesz mu pieniądze ode mnie i mamy to z głowy.
- Dobrze. - powiedział. Przekazałem mu wszystkie pieniądze.
- Teraz jedziemy do sklepu z meblami. - powiedziałem do chłopczyka.
- Po co?
- W takim pomieszczeniu są potrzebne lustra, a i spray'e musimy kupić.
- Po co?
- Proszę cie Max, za dużo pytań.
- No dobra.
Pojechaliśmy do owego sklepu, wcześniej zmierzyłem ściany więc wiem jakie lustra będą potrzebne. 
Ogrzewanie i woda jest tam już załatwione. 
Sala przed pomalowaniem, już z lustrami.
Kupiliśmy z Max'em lustra, spray'e, farby i wróciliśmy tam gdzie byliśmy wcześniej.
- Mam dla ciebie zadanie. - powiedziałem do Max'a. - Ta ściana musi być cała pomalowana spray'ami. - pokazałem mu na jedną ze ścian, ja się zajmę resztą. 
- OKEJ! - dałem mu spray'e a ja zająłem się malowaniem ścian. Oczywiście przed malowaniem obkleiłem wszystko, żeby nic się nie ubrudziło. Zrobimy tak, że dwie ściany równoległe sobie będą zrobione spray'ami z czego ja zrobię jedna a on drugą, sufit będzie biały a ściany w odcieni jasnego szarego.
Lustra były takie przyklejane, wiecie o co chodzi. Więc one szybko mi poszły. Boże jakie to wszystko jest wielkie. Max cały czas bawił się spray'ami. Podałem mu drabinę, którą również zakupiliśmy, żeby mógł dosięgnąć do samej góry, musi być perfekcyjnie.
Odwróciłem się żeby zobaczyć jak mu idzie. Napisał fioletowym spray'em 'JAY LOVES SARAH!'. Otworzyłem usta ze zdziwienia. On jest naprawdę mądry. Wyglądało to idealnie. Napis był otoczony różnymi rysunkami i wzorami. Jestem dumny z tego dzieciaka.
Pomalowałem już ostatnią ścianę. Nie chciałem zatrudniać ekipy, która by to zrobiła, chciałem to zrobić sam z Max'em.
Nagle coś uderzyło w moje plecy, obejrzałem się. Max stal z pustą puszką farby. Spojrzałem w lustro, jestem cały od farby, kurwa, nie daruję mu tego. 
Chwyciłem kolejną farbę i oblałem nią go.
Zaśmiał się. I chwycił spray.
- Ej! Tak nie ma! - zaśmiałem się 
- No dobra. - odłożył spray.
Wskoczył mi nagle na plecy i zaczął targać włosy. 
- EJ! TO NIE FAIR! - krzyknąłem. Zachwiałem się i wylądowałem na panelach które były położone już przed kupieniem. Byliśmy cali w farbach, najdziwniejsze jest to, że jeszcze nic nie ubrudziliśmy. 
- WIEM! - powiedział i wstał. - Jay została jedna ściana.
- Wiem, to robota dla mnie. - powiedziałem a mój uśmiech rozbawienia zmienił się bardziej w łobuzerski.
Chwyciłem za spray'e.

***

Wreszcie! Skończone! Wszystko było idealnie umyte i zrobione. Wszystko stało na miejscu. Subwoofery i głośniki stały po prawej stronie sali. Było też kilka krzeseł. Taki stół DJ do muzyki, żeby mogła sobie puszczać co tylko chce. Nie pytajcie skąd to wszystko wziąłem bo serio nie chce mi się odpowiadać. Wszystko jest ze sklepu, do którego pojechaliśmy z Max'em w między czasie.
Wszystko było idealnie oświetlone.
Oczywiście nie kupiliśmy tylko jednej takiej sali. Obok jest szatnia i taka łazienka, wiecie prysznic, toaleta no i te sprawy.
Wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Zgasiłem wszystkie światła. Nasze rysunki było widać nawet po ciemku. Ja narysowałem na ścianie mnie i Sarah, tak mam jakieś tam uzdolnienia, lubię malować spray'ami, więc potrafię robić to idealnie. Obok nas były chmury i słońce, tak jakbyśmy byli w niebie. Jest idealnie. Jeszcze na samej górze napisałem 'For my princess'.
Mam nadzieję, że się jej spodoba. Max na ścianie narysował rożne stworki i jakieś rysunki. Wyglądało to serio idealnie. 
- Dobra robota. - powiedziałem cicho do chłopaka.
- Wiem. - odpowiedział patrząc na nasze dzieło. - Jesteśmy mistrzami! Na pewno się jej spodoba. - dodał.
- Mam nadzieję. Chodź, jedziemy do domu. Zajęło nam to 4 godziny.
- I tak mało. - wzruszył ramionami. 
- Tak, zrobiliśmy to szybciej niż zrobiliby to ludzie z jakiejś firmy zajmującej się tym.
To Sarah będzie miała teraz 17 lat, tak? Pogubiłem się trochę. Kurwa i tak jest to różnica i i tak jest gówniarą. 


*Perspektywa Liama*

- Wyrzuciłeś wszystkie pedalskie rysunki? - zapytałem Louisa. 
- Bardzo śmieszne. - powiedział.
- Poważnie się pytam.
- Tak. - od rana była napięta atmosfera. Harry sobie nic z tego nie robił, łaził po domu z Alice i na każdym kroku coś odpierdalał na pokaz.
Cóż, nie będę odpowiadał za to, gdy Jay go po prostu wyrzuci i znajdzie kogoś innego.
Sarah siedziała cały czas w ciszy w pokoju. Nie wiem co jej jest.
Chaz własnie ogarniał naszą broń, nie wiem po co to robił. Louis siedział ze mną w salonie a Niall zachowywał się jakby nigdy nic ale i tak wiedziałem, że zazdrości Harry'emu. Wkurwia mnie to, że Harry robi mu specjalnie na złość i robi to co robi, ale co ja poradzę? Harry jest takim wrednym chujem, że i tak nic nie zrobię. Zayn stał pod oknem i palił.
- Idzie. - powiedział. Czekaliśmy na Jaya z wielką niecierpliwością. Byliśmy cholernie ciekawi co z nami zrobi. Ale i tak dopiero powie nam to jutro. A nie, jutro będzie zajęty. Dziś też, powie nam to po jutrze. Skąd wiem, że będzie zajęty? Papiery. Byłem cholernie ciekawy papierów które leżały na stole, więc do nich zajrzałem, Sarah ma jutro urodziny.
Jay wszedł z Max'em do domu.
Mógłby mieć dziecko. BOŻE LIAM O CZYM TY MYŚLISZ.
- Nie patrzcie się na mnie jakbym miał was zaraz pozabijać, chociaż wszystko możliwe, ale mam trochę dość. Możecie przestać? Kazałem wam się ogarnąć, powiedziałem, że macie jeden dzień, ale nie powiedziałem, że dzisiaj oznajmię, że wylatujecie, więc luzujcie trochę spodnie bo zaczynacie mnie znów wkurwiać.
Cholera już jest 15, czekamy tu na niego od 12, a on sobie tak po prostu właśnie poszedł do góry.
Widziałem jak po drodze mija Harry'ego i uderza go z bara. Zaśmiałem się pod nosem. Harry ma teraz ostro przejebane przez najbliższy rok jak nie więcej. Nikt nie może podskakiwać Jayowi, nikt. 
Chcesz być kimś, musisz być posłuszny. Proste.



____________________________________________________________________

razem z moim zjebanym humorem przesyłam wam rozdzialik, żebyście wy chociaż mieli zajebisty humor, więc miłego czytania :)

#BigLove peace yo!












12 komentarzy:

  1. Jestem tak cholernie happy ze znalazlam to opowiadabie. Uwielbiam je. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej jakie kochane *.* Uwierz mi że czytam wieleeee blogów, ale Skrylls jest zdecydowanie moim ulubionym :) Dodawaj szybko kolejny! Pozdro Zuza ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty, zresztą jak wszystkie wasze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Max taki kochany :))) Zajebisty. Dawaj kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bieber Junior ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. aa chcę już urodziny Sarah :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju boski. Hahahahah bieber junior okioki. Kiedy nn ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże kocham tego bloga :* nie moge sie doczekać nn dodawaj jak najszybciej czekam :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodasz nn prosze :*

    OdpowiedzUsuń