Nie odpowiedziałam mu. Nie potrafię tego powiedzieć po tym co zrobił. Muszę to przemyśleć.
Wzięłam od niego jeden znicz i zapaliłam go. Justin zrobił to samo ze swoim.
Przeżegnaliśmy się i wróciliśmy do samochodu.
Usiadłam z przodu, koło Justina. Zaczęłam myśleć o wszystkim.
Nasunęłas mi się myśl mojego charakteru.
Tak, jestem nie raz suką.
Ale to przez ludzi. Przez ludzi którzy mnie otaczają.
Zawsze byłam tą najgorszą, bez jakiegokolwiek życia towarzyskiego, suką bez uczuć.
Rodzice traktowali mnie jak gówno. Brat był moją jedyną siłą. W sumie liczył się tylko on. Denerwował mnie, ale mimo to pgo kocham i będę kochać.
Teraz liczy się również całe Skrylls. Zayn, Louis, Niall, Alice, Chaz, Harry, Liam i Justin. Oni są moją rodziną. Nie powiem tego o Beatlers, Beatlers to przyjaciele. Mimo, że w Beatlers mam tak jakby większe oparcie, nie są moją rodziną.
W końcu mam jakichkolwiek prawdziwych przyjaciół, których nigdy nie miałam. Wszyscy byli fałszywi, nie potrafiłam ufać nikomu. To Londyn nauczył mnie ufać ludziom.
Przyjaciele. W dupie. Zawsze było tak, jak coś ode mnie chcieli, byli wielkimi przyjaciółmi, jak potrzebowałam pomocy, nagle nikogo nie było.
Dlaczego? Bo to ja byłam naiwną idiotką.
Pamiętam ten dzień kiedy obiecałam sobie, nie ufać nikomu.
- Sarah?
- Co?
- Miałabyś może paczkę fajek?
- Ta, już ci daję. - podałam paczkę Netan'owi.
- Widziałaś filmik z imprezy?
- Jakiej?
- Nie pamiętasz? Był na niej twój chłopak, Brandon.
- No tak, to było... Tydzień temu?
- Tak, zobacz. - puścił mi filmik na którym Brandon całował się z moją przyjaciółką.
- Co?! - krzyknęłam na cały korytarz szkolny zarabiając przy tym wzrok nieogarniętych dzieciaków.
- Przykro mi. - wzruszył ramionami i odszedł. Po chwili doszła do mnie moja koleżanka.
- Cóż, przyszłam cię tylko poinformować, że Brandon cię tylko wykorzystał, kochanie. Jak przykro. Pieprzył się ze mną, z Margaret, z Michelle, a ty cnotka niewydymka siedziałaś w domu i myślałaś, że cię kocha. Mówiłam ci kiedyś, że przejedziesz się na tej swojej ufności i masz. - wzruszyła ramionami i odeszła.
Brandon był moim chłopakiem. Potem poznałam Tristiana. Akurat z nim rozstałam się w zgodzie. Twierdziliśmy, że to nie to.
Wracając do Brandona. To dzięki tej całej sytuacji nie potrafiłam zaufać nikomu. Nawet nie ufałam do końca Alice. Nie potrafiłam. Moje koleżanki i mój chłopak, kto by pomyślał.
Od podstawówki uważałam się za najgorszą. Ale nie byłam tego typu dziewczyn, który jak usłyszą, jedno słowo, lecą się ciąć. No kurwa proszę was. Nawet teraz uważam się za gówniarę, która nie wie nic o życiu.
- SARAH KURWA! - potrząsnął moim ramieniem Justin.
- Co? - zapytałam.
- Straciłaś kontakt z rzeczywistością na jakieś 20 minut, wszystko ok? - zapytał.
- Tak, zamyśliłam się tylko.
- Ok, już jesteśmy. - otworzyliśmy drzwi i wysiedliśmy.
- Idziesz do niego ze mną? - zapytałam.
- Tak, chcę wiedzieć o tobie wszystko. Nadal nie wierzę, że nie wiesz kiedy masz urodziny, legitymacja szkolna?
- Sfałszowane dokumenty. Nie wiem dlaczego to robili. Nie mam pojęcia.
- Wiedzieli o Killers, musieli to robić dla twojego dobra pewnie.
Zapukałam do drzwi Jerry'ego, otworzył mi Jake.
- Cześć, jest Jerry? - zapytałam go.
- Ta, wejdźcie. - spojrzał z nienawiścią na Justina i nas wpuścił.
- SIEMA MŁO... Cześć Bieber. - zmierzył go wzrokiem.
- Jerry mam ważną sprawę. Masz dokumenty i wszystkie prawdziwe moje dane, prawda?
- Mam.
- Dasz mi je?
- Po co ci one?
- Jerry, proszę.
- Dobra, już po nie idę. - pobiegł do góry.
- Yay! - powiedziałam pod nosem. Po chwili Jerry pojawił się na dole.
- Możesz je w sumie zatrzymać, to wszystko? - zapytał.
- Wyganiasz nas? - zapytał Bieber z uśmiechem. Jerry ignorując go zwrócił się do mnie;
- Trzymaj się młoda, a i nie kombinuj za dużo. - zaśmiał się. Wyszliśmy z jego domu. Wbiegliśmy do samochodu.
- No dalej otwieraj. - powiedział Justin patrząc na teczkę dokumentów którą trzymałam w ręce.
Otworzyłam teczkę i spojrzałam na datę mojego urodzenia. 16 listopada 1997. Ja mam tylko 16 lat... KURWA JA MAM 16 LAT TYLKO.
Bieber patrzył na te dokumenty ze zdziwieniem.
- Ym... Sarah, kurwa, jak ty mogłaś tego nie wiedzieć? Kurwa, jak by cię złapali, w każdym przypadku, to nie są żarty, nawet w głupim studiu gdzie proszą cię o dokumenty czy mogą zrobić ci pieprzony tatuaż, zauważyliby, że masz to wszystko sfałszowane, poszłabyś do więzienia! Sarah... Boże.
- Przykro mi, umawiasz się z gówniarą.
- To tylko cztery lata różnicy. - powiedział.
- Trzy.
- Prawie cztery.
- Prawie robi wielką różnicę.
- Kurwa. - zaklnął po raz kolejny. - Ty nawet nie wyglądasz na 16 lat!
- Makijaż postarza. Mama mnie uczyła, że zawsze muszę się malować. To pewnie dlatego...
- Od dziś się nie malujesz skarbie. - pocałował mnie w usta. - Oh i od dziś mówię na ciebie młoda. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. Justin! Jak wygląda 16 latka z tatuażami?
- Są seksowne. - wzruszył ramionami.
- Jestem ohydna. - opadłam plecami na oparcie.
- Nie, jesteś seksowna, bardzo - pocałował mnie. - bardzo seksowna.
- Nie pocieszysz mnie teraz.
- Boże, Sarah, co to za różnica? Możesz żyć tak samo jak żyłaś, tylko z wiedzą, że jesteś młodsza. Więc tak, od dziś nie palisz, nie pijesz i opanuj się z tymi tatuażami, kochanie. Albo nie, jesteś piękna ale nie rób ich więcej.
- Czyli nie jestem ładna bo mam tatuaże. Boże Jay, tak żałuję, że je zrobiłam.
- Tego też żałujesz? - wskazał na koronę księżniczki.
- Nie, ten kocham.
- Ja ciebie też kocham. - odpalił samochód i pojechaliśmy do naszej villi.
- Idziesz do niego ze mną? - zapytałam.
- Tak, chcę wiedzieć o tobie wszystko. Nadal nie wierzę, że nie wiesz kiedy masz urodziny, legitymacja szkolna?
- Sfałszowane dokumenty. Nie wiem dlaczego to robili. Nie mam pojęcia.
- Wiedzieli o Killers, musieli to robić dla twojego dobra pewnie.
Zapukałam do drzwi Jerry'ego, otworzył mi Jake.
- Cześć, jest Jerry? - zapytałam go.
- Ta, wejdźcie. - spojrzał z nienawiścią na Justina i nas wpuścił.
- SIEMA MŁO... Cześć Bieber. - zmierzył go wzrokiem.
- Jerry mam ważną sprawę. Masz dokumenty i wszystkie prawdziwe moje dane, prawda?
- Mam.
- Dasz mi je?
- Po co ci one?
- Jerry, proszę.
- Dobra, już po nie idę. - pobiegł do góry.
- Yay! - powiedziałam pod nosem. Po chwili Jerry pojawił się na dole.
- Możesz je w sumie zatrzymać, to wszystko? - zapytał.
- Wyganiasz nas? - zapytał Bieber z uśmiechem. Jerry ignorując go zwrócił się do mnie;
- Trzymaj się młoda, a i nie kombinuj za dużo. - zaśmiał się. Wyszliśmy z jego domu. Wbiegliśmy do samochodu.
- No dalej otwieraj. - powiedział Justin patrząc na teczkę dokumentów którą trzymałam w ręce.
Otworzyłam teczkę i spojrzałam na datę mojego urodzenia. 16 listopada 1997. Ja mam tylko 16 lat... KURWA JA MAM 16 LAT TYLKO.
Bieber patrzył na te dokumenty ze zdziwieniem.
- Ym... Sarah, kurwa, jak ty mogłaś tego nie wiedzieć? Kurwa, jak by cię złapali, w każdym przypadku, to nie są żarty, nawet w głupim studiu gdzie proszą cię o dokumenty czy mogą zrobić ci pieprzony tatuaż, zauważyliby, że masz to wszystko sfałszowane, poszłabyś do więzienia! Sarah... Boże.
- Przykro mi, umawiasz się z gówniarą.
- To tylko cztery lata różnicy. - powiedział.
- Trzy.
- Prawie cztery.
- Prawie robi wielką różnicę.
- Kurwa. - zaklnął po raz kolejny. - Ty nawet nie wyglądasz na 16 lat!
- Makijaż postarza. Mama mnie uczyła, że zawsze muszę się malować. To pewnie dlatego...
- Od dziś się nie malujesz skarbie. - pocałował mnie w usta. - Oh i od dziś mówię na ciebie młoda. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne. Justin! Jak wygląda 16 latka z tatuażami?
- Są seksowne. - wzruszył ramionami.
- Jestem ohydna. - opadłam plecami na oparcie.
- Nie, jesteś seksowna, bardzo - pocałował mnie. - bardzo seksowna.
- Nie pocieszysz mnie teraz.
- Boże, Sarah, co to za różnica? Możesz żyć tak samo jak żyłaś, tylko z wiedzą, że jesteś młodsza. Więc tak, od dziś nie palisz, nie pijesz i opanuj się z tymi tatuażami, kochanie. Albo nie, jesteś piękna ale nie rób ich więcej.
- Czyli nie jestem ładna bo mam tatuaże. Boże Jay, tak żałuję, że je zrobiłam.
- Tego też żałujesz? - wskazał na koronę księżniczki.
- Nie, ten kocham.
- Ja ciebie też kocham. - odpalił samochód i pojechaliśmy do naszej villi.
Wchodząc do domu usłyszałam Nialla kłócącego się z Harrym.
- Ej! Chłopaki! Spokój. O co poszło? - zapytałam.
- O nic. - odpowiedział Harry.
- To teraz grzecznie się rozejść. - warknął Justin. Chłopacy spuścili głowy i wyszli.
- Jak ty to robisz? - zapytałam.
- Co?
- Wszyscy cię słuchają.
- Bo jestem niebezpieczny. - wyszczerzył się.
- Nie, to nie to. - zaśmiałam się.
- Nie? - podszedł do mnie bliżej.
- Nie. - zaśmiałam się ponownie.
- Jesteś tego pewna?
- Jak najbardziej. - chciał mnie złapać, ale przeszłam pod jego ręką i ruszyłam w stronę lodówki. Muszę zadzwonić do Tristiana.
Chwyciłam telefon i wybrałam jego numer.
- Hej Tristian.
- O, hej Sarah. Coś się stało?
- Nie... Dzwonię, żeby zapytać co tam u moich, już twoich, tancerzy?
- Cóż, to nie jest to samo co z tobą, ale dajemy radę, nauczyliśmy się paru rzeczy, ostatnio wygraliśmy konkurs, mamy 1 miejsce na świecie. - powiedział podekscytowany. - To wszystko dzięki tobie. Powoli się rozpadamy. Bez ciebie to nie ma przyszłości...
- Bardzo mi przykro, ja nie mogę do was wrócić. To nie byłoby możliwe, bo mieszkam teraz przecież w Londynie.
- Uważaj na tych gości.
- Jakich?
- No Skrylls. Ostatnio cię przecież jeden z nich od nas odbierał.
- Tak, uważam.
- Zawsze będziesz do nas należała, pamiętaj.
- Pamiętam. Muszę kończyć, kocham was, pa.
- Z kim rozmawiałaś?
- Przecież słyszałeś.
Zamyślił się na chwilę.
- Długo się znacie?
- Kto?
- No ty i Tristian.
- 2 lata. Wiem, krótko.
- Chyba zaczynam być zazdrosny. - uśmiechnął się i przybliżył się do mnie.
- Jesteś niemożliwy. - pokręciłam głową.
*Perspektywa Harry'ego*
- O co ci chodzi do kurwy nędzy, hm? - warknąłem.
- Alice się puszcza, nie polecam ci jej. - odparł Niall. Podszedłem do niego, zacisnąłem palce na jego koszulce i oparłem go o ścianę.
- Powtórz to, co powiedziałeś.
- Alice się puszcza. Przeliterować? - uśmiechnął się. Przyszykowałem rękę, by go uderzyć, ale zrobił unik. - No chodź, chyba, że się boisz.
- Niedoczekanie twoje.
Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go pięściami. Przez chwilę leżał w bezruchu, lecz po chwili uderzył mnie w brzuch. Syknąłem. Uderzył mnie w nos, zaczęła lecieć mi krew. Podniosłem się z ziemi i rzuciłem go na stół. Kopnął mnie, po czym upadłem. Usiadł na mnie i wykręcił mi ręce. Kiedy on to ćwiczył? Gdzie on kurwa chodził? Ledwo udało mi się go okręcić, teraz ja siedziałem na nim, już miałem wykonać ostatnie uderzenie, gdy do pokoju wszedł Louis.
- Chłopcy, chcecie chipsy... Co tu się kurwa dzieje?! - podbiegł do mnie i ściągnął z Horana. - Jak ty wyglądasz?! Niall, nie jesteś lepszy. O co poszło? Odpowiedzcie mi kurwa! - krzyknął. Niall wyminął go i wyszedł z pokoju. - Styles, ty skurwysynie! O co kurwa chodziło?!
- Poszło o dziewczynę, to wszystko. - mruknąłem. - Nieważne.
- Jak nieważne?! Wyglądasz jak siedem nieszczęść! Chodź, pomogę ci. - wziął mnie pod rękę i zeszliśmy na dół. Minęliśmy zdezorientowanego Chaza. Spojrzał się na mnie jak na idiotę. Wszedłem z Louisem do kuchni, wyciągnął jakieś plastry. Namoczył ręcznik i obmył mi twarz z krwi. Ponaklejał plastry.
- Jak ja wyglądam. - zawyłem.
- Było się nie bić. O co dokładnie poszło? - zapytał spokojnym głosem. Nienawidzę, gdy tak mówi.
- Morda nie szklanka, nie zbije się. Mówiłem, poszło o dziewczynę. Jezu, poszło o Alice, to wszystko. - spojrzał się na mnie wyczekując dalszej wypowiedzi. - Niall ją obraził, to go uderzyłem. Trenował ostatnio, co on na boks chodzi? Ale dziwnie mówię. Jak kaczka. - zaśmiałem się, ale Louis zmroził mnie wzrokiem. - Tak, wiem, nieodpowiedni moment.
- Harry. To ostatni raz, kiedy biłeś się z Niallem. Nie możemy się kłócić, jesteśmy przyjaciółmi.
- Co z tego? Ja nie komentuję, gdy ty uderzasz Liama.
- Jest różnica pomiędzy lekkim uderzeniem w ramię, a przestawieniem nosa! Ogarnijcie się, oboje. Pogadaj z nim.
- Chyba śnisz. - prychnąłem.
- Styles, pogadaj z nim. Rozumiesz?
Nie odpowiedziałem, tylko wyszedłem z kuchni. Louis zachowuje się jak nasza matka, zrobił się gorszy od Liama.
- Hazz, co się stało z twoją twarzą? - wpadł na mnie Zayn.
- Niall mi się stał, nie chcę i nie zamierzam o tym gadać. Dzięki, idę się przespać. - wymusiłem uśmiech i udałem się do mojej sypialni.
Rzuciłem się na łóżko, syknąłem z bólu, gdy uderzyłem się o ramę łóżka.
*Perspektywa Nialla*
Przeglądałem zdjęcia na telefonie. Ile ja tego mam? Do mojego pokoju wleciała Alice.
- O chuj ci chodzi?! - wrzasnęła.
- Owszem, chodzi mi o chuja. O pierdolonego chuja Harry'ego który włazi tam, gdzie nie trzeba.
- Nie jestem dziwką, tak jak to właśnie brzydko ująłeś.
- Harry jest moim przyjacielem, chcę go chronić. Przed tobą.
- Uwierz mi, znam go lepiej i dłużej niż ty. Oczywiście jeśli chcesz, to dalej wyzywaj mnie od dziwek, suk.
- Po prostu mówię prawdę.
- Tak? Hm... A kto jeździ do klubów i rucha się z pierwszą lepszą tapeciarą? Yhym, ja jestem dziwką. Tym bardziej, że nie wiesz co robiłam z Chazem w samochodzie i nie wiesz co robiłam w Kanadzie. Myślisz, że wiesz o mnie wszystko, a tak naprawdę wiesz tylko gówno. Twoje zdanie mam głęboko w dupie, więc sobie gadaj i zostaw mnie w spokoju. - podeszła do mnie i klepnęła mnie w czoło. - Ogarnij się, Niall, bo to się robi chore. - powiedziała, po czym wyszła.
*Perspektywa Jaya*
Sarah poszła do wściekłej Alice, a ja postanowiłem iść do Nialla.
- Yo bro, co się stało? Alice wyszła stąd jakby normalnie napadła na nią banda kotów.
- Nic się nie stało.
- Horan.
- No dobra. Bo Harry wpierdala się w nie swoje sprawy!
- To znaczy? Jesteś zły, że mu i Alice się układa?
- Mniej więcej. - wzdychnąłem. Pomogę mu jakoś. Znaczy spróbuję. W końcu to jego pierwsza miłość. Nigdy nikogo nie kochał.
Udałem się do pokoju Harry'ego.
- Siema, co chcesz? - zapytał.
- Yo. Pogadać.
- O?
- Harry nie pakuj się w to.
- W co?
- W związki, one niszczą ludzi.
- Ciekawe.
- Mówię poważnie, nie pakuj się w nic, kurwa stary, kiedyś dla ciebie nie było miłości, tak samo dla całego Skrylls, a teraz? Uganiacie się za panienkami jak pojebani.
- KURWA BIEBER NAWET MNIE NIE WKURWIAJ! - krzyknął wstając. - A ty?! A ty kurwa co?! Sarah to niby nie dziewczyna?!
- To co innego.
- Zostań kurwa psychologiem! - wyrzucił ręce w powietrze.
- To nie jest zabawne, próbuję z tobą poważnie rozmawiać. Kurwa stary nie pakuj się w to.
- Spierdalaj! Co ty wyrocznia jesteś?!
- OBYDWOJE ZACHOWUJECIE SIĘ JAK DZIECI! NIEWYŻYTE BACHORY BEZ DYSCYPLINY!
- Obydwoje? Oh, czyli Horan się tu przysłał? Całkiem zabawne, że nie potrafi sobie poradzić sam.
- Byliśmy przyjaciółmi. Pierdol się Styles, rób co chcesz. - trzasnąłem drzwiami wychodząc.
Po drodze natknąłem się na Sarah.
- Co wy się tak drzecie?
- BO MNIE WKURWIAJĄ! WSZYSCY, NO JA PIERDOLĘ.
- Widzę, że mózg naszego domowego psychologa wysiadł. - zaśmiała się.
- Nie wkurwiaj mnie. - syknąłem i poszedłem z powrotem do Nialla.
- Słuchaj Horan. - powiedziałem wchodząc do jego pokoju bez pukania. - Nie będę waszym pośrednikiem. Nie będę łaził pomiędzy wami i wam jakieś wiadomości przekazywał tak, jak to robiło się z podstawówce, do której nie chodziłem. Obydwoje róbcie co chcecie, możecie się nawet pozabijać, mogę wam przynieść dwa kije bejsbolowe, cokolwiek. - machnąłem ręką i wyszedłem z jego pokoju.
Wróciłem do Sarah, do naszego pokoju.
- I co z Alice? - zapytałem.
- Uspokoiłam ją trochę. Nawet wiem o co poszło.
- O co? - usiadłem obok niej na łóżku a ona wybuchnęła śmiechem. - Czemu się śmiejesz? - skrzywiłem się.
- Po pierwsze, czuję się jak byś był moją przyjaciółką z gimnazjum i byśmy obgadywały chłopaków z klasy, po drugie usiadłeś prawie na Tootsie i nawet tego nie zauważyłeś, a po trzecie, Max stoi w drzwiach brudny od twojej czekolady. - zaczęła się bardziej śmiać. Odwróciłem się do drzwi, rzeczywiście stał tam Max.
- O stary... Chodź umyję cię. - powiedziałem i poszedłem z Maxem do łazienki.
Gdy myłem jego twarz gąbką zaczął się śmiać.
- To łaskocze!
- Spokojnie, chcesz być czysty? No właśnie.
- Nie muszę być czysty.
- Uwierz mi, że jak będziesz czysty to wszystkie laski będą za tobą latały, znam się na tym, więc teraz ładnie umyj ręce a potem cię gdzieś zabiorę, ok? - zapytałem chłopczyka.
- Pójdziemy na panienki? - zapytał, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Nie, nie pójdziemy na panienki, ja swoją mam. - nadal się śmiałem. - Pójdziemy do fryzjera, potem do galerii. Tylko we dwóch, ok?
- OK! - powiedział podekscytowany, wyszedłem z łazienki udając się do pokoju.
- Mogę porwać ci Maxa na cały dzień? - zapytałem Sarah.
- Róbcie co chcecie, ja i tak pewnie cały dzień będę się użerać z tymi obrażonymi kretynami. - wzruszyła ramionami i się skrzywiła.
- Miałaś mi powiedzieć o co poszło z Alice. - usiadłem z powrotem obok niej.
- Alice poszła do Nialla gdy Harry jej powiedział, że Niall coś tam, bla bla, zaczęła na niego krzyczeć, on ją oskarżył o puszczanie się z pierwszym lepszym, bla bla, ona się wkurzyła i powiedziała, że to nie ona jeździ do klubów i nie rucha się z pierwszą lepszą tapeciarą, bla bla, wyszła. - wybuchnąłem śmiechem z tego jak ona to opisała.
- JAY! UMYŁEM RĘCE! - do pokoju wbiegł Max.
- No to jedziemy. - uśmiechnąłem się.
- Jay, pamiętaj, że on ma 5 lat.
- I tak będzie wyglądał zajebiście. - wzruszyłem ramionami. No co? Chyba nie jest od 18 lat postawienie włosów czy kupienie jakiś fajnych butów, nie?
Kurwa, to jest bardzo śmieszne? Nie, dziwne. Ona ma tylko 16 lat. Nigdy nie miałem takiej młodej dziewczyny.
Nie, nie miałem. Poważnie.
Boże cztery lata różnicy.
- JAY, UWAŻAJ NA DROGĘ! - pisnął chłopczyk.
- Spokojnie. - zaśmiałem się.
Ja już planowałem sobie przyszłość.
A to gówniara jest jeszcze przecież.
No ale kurwa jak to możliwe, że jej rodzice byli tak sprytni żeby wszystko sfałszować? Mam nadzieję, że Sarah to jej prawdziwe imię.
Szkoła, sfałszowane dokumenty. Chyba chodziła kiedyś tam do szkoły, nie?
Lekarze, jakieś pieprzone kliniki, to wszystko, sfałszowane dokumenty. No kurwa.
Legitymacje, karty wszystko też sfałszowane.
Dlaczego Jerry tak łatwo powierzył nam te dokumenty? Dlaczego nie powiedział jej, że ma szesnaście a nie osiemnaście lat?
Przecież... Ah dobra, całe pierdolenie o ochranianiu jej. No tak.
_______________________________________________________________________________
HEJ! ROZDZIAŁ JEST TROCHĘ NUDNY ALE NASTĘPNY... OHOHOHOHOHOHOHOH NIGDY NIE NAPISAŁAM LEPSZEGO ROZDZIAŁU NIŻ TAMTEGO, DOBRA ZAJMIJMY SIĘ TERAŹNIEJSZOŚCIĄ.
BYŁ PISANY PRZY POMOCY ALICE WRITER, W SUMIE JEST OK, MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA, NO TO KOMENTUJCIE ;) PAMIĘTAJCIE O WARUNKU KTÓRY POJAWIŁ SIĘ W POPRZEDNIM ROZDZIALE.
- Jak ty to robisz? - zapytałam.
- Co?
- Wszyscy cię słuchają.
- Bo jestem niebezpieczny. - wyszczerzył się.
- Nie, to nie to. - zaśmiałam się.
- Nie? - podszedł do mnie bliżej.
- Nie. - zaśmiałam się ponownie.
- Jesteś tego pewna?
- Jak najbardziej. - chciał mnie złapać, ale przeszłam pod jego ręką i ruszyłam w stronę lodówki. Muszę zadzwonić do Tristiana.
Chwyciłam telefon i wybrałam jego numer.
- Hej Tristian.
- O, hej Sarah. Coś się stało?
- Nie... Dzwonię, żeby zapytać co tam u moich, już twoich, tancerzy?
- Cóż, to nie jest to samo co z tobą, ale dajemy radę, nauczyliśmy się paru rzeczy, ostatnio wygraliśmy konkurs, mamy 1 miejsce na świecie. - powiedział podekscytowany. - To wszystko dzięki tobie. Powoli się rozpadamy. Bez ciebie to nie ma przyszłości...
- Bardzo mi przykro, ja nie mogę do was wrócić. To nie byłoby możliwe, bo mieszkam teraz przecież w Londynie.
- Uważaj na tych gości.
- Jakich?
- No Skrylls. Ostatnio cię przecież jeden z nich od nas odbierał.
- Tak, uważam.
- Zawsze będziesz do nas należała, pamiętaj.
- Pamiętam. Muszę kończyć, kocham was, pa.
- Z kim rozmawiałaś?
- Przecież słyszałeś.
Zamyślił się na chwilę.
- Długo się znacie?
- Kto?
- No ty i Tristian.
- 2 lata. Wiem, krótko.
- Chyba zaczynam być zazdrosny. - uśmiechnął się i przybliżył się do mnie.
- Jesteś niemożliwy. - pokręciłam głową.
*Perspektywa Harry'ego*
- O co ci chodzi do kurwy nędzy, hm? - warknąłem.
- Alice się puszcza, nie polecam ci jej. - odparł Niall. Podszedłem do niego, zacisnąłem palce na jego koszulce i oparłem go o ścianę.
- Powtórz to, co powiedziałeś.
- Alice się puszcza. Przeliterować? - uśmiechnął się. Przyszykowałem rękę, by go uderzyć, ale zrobił unik. - No chodź, chyba, że się boisz.
- Niedoczekanie twoje.
Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go pięściami. Przez chwilę leżał w bezruchu, lecz po chwili uderzył mnie w brzuch. Syknąłem. Uderzył mnie w nos, zaczęła lecieć mi krew. Podniosłem się z ziemi i rzuciłem go na stół. Kopnął mnie, po czym upadłem. Usiadł na mnie i wykręcił mi ręce. Kiedy on to ćwiczył? Gdzie on kurwa chodził? Ledwo udało mi się go okręcić, teraz ja siedziałem na nim, już miałem wykonać ostatnie uderzenie, gdy do pokoju wszedł Louis.
- Chłopcy, chcecie chipsy... Co tu się kurwa dzieje?! - podbiegł do mnie i ściągnął z Horana. - Jak ty wyglądasz?! Niall, nie jesteś lepszy. O co poszło? Odpowiedzcie mi kurwa! - krzyknął. Niall wyminął go i wyszedł z pokoju. - Styles, ty skurwysynie! O co kurwa chodziło?!
- Poszło o dziewczynę, to wszystko. - mruknąłem. - Nieważne.
- Jak nieważne?! Wyglądasz jak siedem nieszczęść! Chodź, pomogę ci. - wziął mnie pod rękę i zeszliśmy na dół. Minęliśmy zdezorientowanego Chaza. Spojrzał się na mnie jak na idiotę. Wszedłem z Louisem do kuchni, wyciągnął jakieś plastry. Namoczył ręcznik i obmył mi twarz z krwi. Ponaklejał plastry.
- Jak ja wyglądam. - zawyłem.
- Było się nie bić. O co dokładnie poszło? - zapytał spokojnym głosem. Nienawidzę, gdy tak mówi.
- Morda nie szklanka, nie zbije się. Mówiłem, poszło o dziewczynę. Jezu, poszło o Alice, to wszystko. - spojrzał się na mnie wyczekując dalszej wypowiedzi. - Niall ją obraził, to go uderzyłem. Trenował ostatnio, co on na boks chodzi? Ale dziwnie mówię. Jak kaczka. - zaśmiałem się, ale Louis zmroził mnie wzrokiem. - Tak, wiem, nieodpowiedni moment.
- Harry. To ostatni raz, kiedy biłeś się z Niallem. Nie możemy się kłócić, jesteśmy przyjaciółmi.
- Co z tego? Ja nie komentuję, gdy ty uderzasz Liama.
- Jest różnica pomiędzy lekkim uderzeniem w ramię, a przestawieniem nosa! Ogarnijcie się, oboje. Pogadaj z nim.
- Chyba śnisz. - prychnąłem.
- Styles, pogadaj z nim. Rozumiesz?
Nie odpowiedziałem, tylko wyszedłem z kuchni. Louis zachowuje się jak nasza matka, zrobił się gorszy od Liama.
- Hazz, co się stało z twoją twarzą? - wpadł na mnie Zayn.
- Niall mi się stał, nie chcę i nie zamierzam o tym gadać. Dzięki, idę się przespać. - wymusiłem uśmiech i udałem się do mojej sypialni.
Rzuciłem się na łóżko, syknąłem z bólu, gdy uderzyłem się o ramę łóżka.
*Perspektywa Nialla*
Przeglądałem zdjęcia na telefonie. Ile ja tego mam? Do mojego pokoju wleciała Alice.
- O chuj ci chodzi?! - wrzasnęła.
- Owszem, chodzi mi o chuja. O pierdolonego chuja Harry'ego który włazi tam, gdzie nie trzeba.
- Nie jestem dziwką, tak jak to właśnie brzydko ująłeś.
- Harry jest moim przyjacielem, chcę go chronić. Przed tobą.
- Uwierz mi, znam go lepiej i dłużej niż ty. Oczywiście jeśli chcesz, to dalej wyzywaj mnie od dziwek, suk.
- Po prostu mówię prawdę.
- Tak? Hm... A kto jeździ do klubów i rucha się z pierwszą lepszą tapeciarą? Yhym, ja jestem dziwką. Tym bardziej, że nie wiesz co robiłam z Chazem w samochodzie i nie wiesz co robiłam w Kanadzie. Myślisz, że wiesz o mnie wszystko, a tak naprawdę wiesz tylko gówno. Twoje zdanie mam głęboko w dupie, więc sobie gadaj i zostaw mnie w spokoju. - podeszła do mnie i klepnęła mnie w czoło. - Ogarnij się, Niall, bo to się robi chore. - powiedziała, po czym wyszła.
*Perspektywa Jaya*
Sarah poszła do wściekłej Alice, a ja postanowiłem iść do Nialla.
- Yo bro, co się stało? Alice wyszła stąd jakby normalnie napadła na nią banda kotów.
- Nic się nie stało.
- Horan.
- No dobra. Bo Harry wpierdala się w nie swoje sprawy!
- To znaczy? Jesteś zły, że mu i Alice się układa?
- Mniej więcej. - wzdychnąłem. Pomogę mu jakoś. Znaczy spróbuję. W końcu to jego pierwsza miłość. Nigdy nikogo nie kochał.
Udałem się do pokoju Harry'ego.
- Siema, co chcesz? - zapytał.
- Yo. Pogadać.
- O?
- Harry nie pakuj się w to.
- W co?
- W związki, one niszczą ludzi.
- Ciekawe.
- Mówię poważnie, nie pakuj się w nic, kurwa stary, kiedyś dla ciebie nie było miłości, tak samo dla całego Skrylls, a teraz? Uganiacie się za panienkami jak pojebani.
- KURWA BIEBER NAWET MNIE NIE WKURWIAJ! - krzyknął wstając. - A ty?! A ty kurwa co?! Sarah to niby nie dziewczyna?!
- To co innego.
- Zostań kurwa psychologiem! - wyrzucił ręce w powietrze.
- To nie jest zabawne, próbuję z tobą poważnie rozmawiać. Kurwa stary nie pakuj się w to.
- Spierdalaj! Co ty wyrocznia jesteś?!
- OBYDWOJE ZACHOWUJECIE SIĘ JAK DZIECI! NIEWYŻYTE BACHORY BEZ DYSCYPLINY!
- Obydwoje? Oh, czyli Horan się tu przysłał? Całkiem zabawne, że nie potrafi sobie poradzić sam.
- Byliśmy przyjaciółmi. Pierdol się Styles, rób co chcesz. - trzasnąłem drzwiami wychodząc.
Po drodze natknąłem się na Sarah.
- Co wy się tak drzecie?
- BO MNIE WKURWIAJĄ! WSZYSCY, NO JA PIERDOLĘ.
- Widzę, że mózg naszego domowego psychologa wysiadł. - zaśmiała się.
- Nie wkurwiaj mnie. - syknąłem i poszedłem z powrotem do Nialla.
- Słuchaj Horan. - powiedziałem wchodząc do jego pokoju bez pukania. - Nie będę waszym pośrednikiem. Nie będę łaził pomiędzy wami i wam jakieś wiadomości przekazywał tak, jak to robiło się z podstawówce, do której nie chodziłem. Obydwoje róbcie co chcecie, możecie się nawet pozabijać, mogę wam przynieść dwa kije bejsbolowe, cokolwiek. - machnąłem ręką i wyszedłem z jego pokoju.
Wróciłem do Sarah, do naszego pokoju.
- I co z Alice? - zapytałem.
- Uspokoiłam ją trochę. Nawet wiem o co poszło.
- O co? - usiadłem obok niej na łóżku a ona wybuchnęła śmiechem. - Czemu się śmiejesz? - skrzywiłem się.
- Po pierwsze, czuję się jak byś był moją przyjaciółką z gimnazjum i byśmy obgadywały chłopaków z klasy, po drugie usiadłeś prawie na Tootsie i nawet tego nie zauważyłeś, a po trzecie, Max stoi w drzwiach brudny od twojej czekolady. - zaczęła się bardziej śmiać. Odwróciłem się do drzwi, rzeczywiście stał tam Max.
- O stary... Chodź umyję cię. - powiedziałem i poszedłem z Maxem do łazienki.
Gdy myłem jego twarz gąbką zaczął się śmiać.
- To łaskocze!
- Spokojnie, chcesz być czysty? No właśnie.
- Nie muszę być czysty.
- Uwierz mi, że jak będziesz czysty to wszystkie laski będą za tobą latały, znam się na tym, więc teraz ładnie umyj ręce a potem cię gdzieś zabiorę, ok? - zapytałem chłopczyka.
- Pójdziemy na panienki? - zapytał, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Nie, nie pójdziemy na panienki, ja swoją mam. - nadal się śmiałem. - Pójdziemy do fryzjera, potem do galerii. Tylko we dwóch, ok?
- OK! - powiedział podekscytowany, wyszedłem z łazienki udając się do pokoju.
- Mogę porwać ci Maxa na cały dzień? - zapytałem Sarah.
- Róbcie co chcecie, ja i tak pewnie cały dzień będę się użerać z tymi obrażonymi kretynami. - wzruszyła ramionami i się skrzywiła.
- Miałaś mi powiedzieć o co poszło z Alice. - usiadłem z powrotem obok niej.
- Alice poszła do Nialla gdy Harry jej powiedział, że Niall coś tam, bla bla, zaczęła na niego krzyczeć, on ją oskarżył o puszczanie się z pierwszym lepszym, bla bla, ona się wkurzyła i powiedziała, że to nie ona jeździ do klubów i nie rucha się z pierwszą lepszą tapeciarą, bla bla, wyszła. - wybuchnąłem śmiechem z tego jak ona to opisała.
- JAY! UMYŁEM RĘCE! - do pokoju wbiegł Max.
- No to jedziemy. - uśmiechnąłem się.
- Jay, pamiętaj, że on ma 5 lat.
- I tak będzie wyglądał zajebiście. - wzruszyłem ramionami. No co? Chyba nie jest od 18 lat postawienie włosów czy kupienie jakiś fajnych butów, nie?
Kurwa, to jest bardzo śmieszne? Nie, dziwne. Ona ma tylko 16 lat. Nigdy nie miałem takiej młodej dziewczyny.
Nie, nie miałem. Poważnie.
Boże cztery lata różnicy.
- JAY, UWAŻAJ NA DROGĘ! - pisnął chłopczyk.
- Spokojnie. - zaśmiałem się.
Ja już planowałem sobie przyszłość.
A to gówniara jest jeszcze przecież.
No ale kurwa jak to możliwe, że jej rodzice byli tak sprytni żeby wszystko sfałszować? Mam nadzieję, że Sarah to jej prawdziwe imię.
Szkoła, sfałszowane dokumenty. Chyba chodziła kiedyś tam do szkoły, nie?
Lekarze, jakieś pieprzone kliniki, to wszystko, sfałszowane dokumenty. No kurwa.
Legitymacje, karty wszystko też sfałszowane.
Dlaczego Jerry tak łatwo powierzył nam te dokumenty? Dlaczego nie powiedział jej, że ma szesnaście a nie osiemnaście lat?
Przecież... Ah dobra, całe pierdolenie o ochranianiu jej. No tak.
_______________________________________________________________________________
HEJ! ROZDZIAŁ JEST TROCHĘ NUDNY ALE NASTĘPNY... OHOHOHOHOHOHOHOH NIGDY NIE NAPISAŁAM LEPSZEGO ROZDZIAŁU NIŻ TAMTEGO, DOBRA ZAJMIJMY SIĘ TERAŹNIEJSZOŚCIĄ.
BYŁ PISANY PRZY POMOCY ALICE WRITER, W SUMIE JEST OK, MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ SPODOBA, NO TO KOMENTUJCIE ;) PAMIĘTAJCIE O WARUNKU KTÓRY POJAWIŁ SIĘ W POPRZEDNIM ROZDZIALE.
Najlepszy ! O i pierwsza
OdpowiedzUsuńOjej hot 16 z Sarah mmm jak fajnie :))
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ :) ALE COŚ NIE WYDAJE SIE MI ŻE SARAH
OdpowiedzUsuńBĘDZIE MIAŁA TYLKO 16 LAT O.0
nie jest nudny :) narobiłaś mi ochoty na kolejny ♥
OdpowiedzUsuńSarah i 16 lat chyba nie ;) rozdzial swietny czekam na nn ♥
OdpowiedzUsuńHot 16 ♥ czekam na nn
OdpowiedzUsuń