sobota, 5 kwietnia 2014

#54 'I love bitches!'

Wszystko się paliło. Wbiegliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.


*Perspektywa Louisa*


Przeciągnąłem się na kanapie, którą przed chwilą rozłożyłem. Zakopałem się w kocu i oglądałem jakąś hiszpańską telenowelę. Na chwilę mi się przysnęło. 

Gdy się obudziłem Zayn oglądał jakiś boks.
- Ej, oglądałem tamto!
- Louis, do kurwy, jesteś gangsterem, weź się w garść! Nie widzisz co się z tobą dzieje? Ogarnij się, tyle ci powiem. A, i spałeś, więc sobie przełączyłem. - mruknął.
- Super. - odpowiedziałem i poszedłem do kuchni. Zacząłem przeglądać szafki w kuchni. Szukałem nie wiadomo czego.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Podbiegłem do nich. Otworzyłem, stał przede mną pan Jeremy Bieber.
- Siema młody, jest Bieber?
- Nie, nie ma, wyszedł załatwić kilka spraw. Niech pan wejdzie i poczeka. - wpuściłem go. Akurat schodziła na dół Alice.
- Dzień dobry... Jestem Alice. - podała mu rękę.
- Tak wiem, miło mi. Jeremy. - uścisnął ją. Alice skrzywiła się i poszła do kuchni. Po chwili do domu wszedł zdyszany Harry.
- Kurwa. - przeklnął i oparł się o ścianę.
- Wyrażaj się młody człowieku. - zwrócił się Jeremy.
- No, bo pan jest lepszy. - warknął wkurzony Harry.
- Uspokój się, co się stało? - zapytałem.
- GÓWNO, JEDNO WIELKIE GÓWNO. Wysadziliśmy klub z Jayem i Sarah a teraz jedzie tam policja, oni tam jeszcze kurwa są. - wyrzucił ręce w powietrze. Jeremy patrzył na nas jak na debili.
Do domu wbiegli Sarah i Jay.
- NO KURWA W KOŃCU RACZYLIŚCIE RUSZYĆ DUPY! - krzyknął Harry. 
- Jeszcze kurwa jedno słowo Styles. - warknął Jay. Harry poszedł do salonu unikając z nim kłótni która i tak dobrze by się nie skończyła. Pewnie tak, że Harry leżałby tu z kulką w łbie. 
Sarah poszła do góry, gdy Jay na nią spojrzał wyraźnie jednoznacznym wzrokiem. Ja też się ulotniłem.

*Perspektywa Sarah*

Usiadłam do góry na schodach żeby słyszeć czego chce Jeremy.
- Justin, Justin... Zapomniałeś o paru sprawach, nieprawdaż?
- Tak wiem.
- Jutro masz być na wyścigu, to pierwsze, drugie masz się kurwa wziąć w garść bo przez tą twoją dziwkę zaniedbałeś wszystkie obowiązki! Wiem, że jest dobra w łóżku ale chyba znajdziesz czas na jebane sprzedanie narkotyków, czyż nie? - wkurzona zbiegłam po schodach.
- Oh, naprawdę pan tak o mnie myśli? Cóż, nie będzie już tego problemu, idę być dziwką gdzie indziej. - warknęłam w jego stronę i wyszłam z domu idąc w stronę domu Jerry'ego. Zawsze tak było, że po prostu szłam do niego się wygadać.
Po 15 minutach w końcu byłam pod jego domem. Zapukałam cicho do drzwi.
Po chwili otworzył je Mariush. Weszłam do środka.
- Coś się stało? - zapytał Jason. - Nie ma szefuńcia w domu.
- Chłopaki mam pytanie...
- Jakie? - zapytał z uniesioną brwią Nicolas.
- Czy ja wyglądam na dziwkę? - opuściłam na moje boki bezradnie ręce i usiadłam na jednym z foteli. 
- To zależy od... - zaczął Jake ale dostał w głowę od Mariusha.
- Nie, nie wyglądasz. Skąd to pytanie? - zapytał Jason.
- Nie ważne. - machnęłam ręką. - Jesteście głodni? - zapytałam.
- No normalnie to jest skarb a nie dziewczyna. - zaśmiał się Mariush.
- To co gotujemy? - potarł ręce Jason.
- Hm... może szaszłyki a'la kebab?
- Jak dla mnie spoko. - powiedział Nicolas a reszta mu przytaknęła.
- No to do roboty. - zaśmiałam się, chłopacy zajęli się krojeniem mięsa a ja to potem przyprawiłam. Na naszych szaszłykach znajdowały się ogórki pokrojone w kostkę, pieczarki, mięso wieprzowe, papryka żółta oraz cebula.
Wsadziłam całą blachę szaszłyków do piekarnika i ustawiłam czas na 30 minut.
Usiedliśmy w salonie.
- Mogę wam coś powiedzieć? - zapytałam. 
- Jasne. - odpowiedzieli chórem.
- Mimo, że jesteśmy tak w sumie wrogami i teoretycznie ze sobą walczymy... Bardzo was lubię. Zawsze jak tutaj przychodzę, poprawiacie mu humor, bardzo wam dziękuję. Jesteście jedynymi chłopakami których uważam za przyjaciół, serio.
- A Skrylls? - zapytał Jason.
- Z nimi łączy mnie tylko praca. - przyznałam. Tak, taka jest prawda. Ze Skrylls nie jest tak, że pójdę do któregoś z pokoju chłopaków i z nim pogadam tak szczerze. Wolę przyjść tu i pośmiać się z chłopakami, oczywiście przy okazji im gotując bo te ćwoki same nie potrafią.
- Cóż, my też cię bardzo lubimy. - powiedział Mariush a reszta przytaknęła. Uśmiechnęłam się. W pewnym momencie piekarnik dał znak, że już się zrobiły nasze szaszłyki.

*Perspektywa Jaya*

Gdy Sarah wybiegła zmierzyłem wzrokiem mojego ojca i kazałem mu grzecznie wypierdalać. Nie, nie grzecznie. Chciałem poszukać Sarah ale to było i tak bez sensu, albo by mnie zaczęła wyzywać od dupków i i tak odeszła, albo bym jej po prostu nie znalazł.
Razem z chłopakami poszliśmy do klubu. Harry został z Alice w domu, CIEKAWIE. 
Zaśmiałem się z własnych myśli i wróciłem do kierowania samochodem. 
- Z czego się cieszysz? - zapytał Zayn.
- Z niczego. Coś mi się przypomniało. - jeszcze bardziej się zaśmiałem.
- Patrz na drogę! - krzyknął Liam. - Chcesz nas zabić?!
- Pewnie. 
- Zatrzymaj się tutaj. - Louis wskazał na klub "fabric".
- Dobry wybór. - zaśmiał się Zayn. 
Wysiedliśmy z samochodu, po czym zakluczyłem go. Oczywiście nie obyło się bez ponownego odkluczania i zakluczania, bo Horan zapomniał wziąć telefon z tylnego siedzenia. Gdy upewniłem się, że wszystko mamy, weszliśmy do klubu. Zauważyłem jakąś blondynkę. Zagadać nie zaszkodzi.

*Perspektywa Harry'ego*

Siedziałem z Alice w salonie. Ja oglądałem kolejny odcinek "Game of Thrones", ona siedziała na telefonie i chyba z kimś pisała.
- Więc, co tam? - zapytałem.
- Spoko, a tam?
- Też... Jesteś obrażona, czy coś?
- Nie, czemu tak myślisz?
- Tak po prostu. Zawsze skaczesz jak pojebana i tak dalej... - nie odpowiedziała mi, tylko poprawiła się na kanapie. Coś mi mignęło. Usiadłem bliżej jej i chwyciłem jej rękę. - Masz nowy tatuaż?
- Tak, motylek. - uśmiechnęła się.
- Myślałem, że już z tym skończyłaś.
- Bo skończyłam. To przypomina mi o wielu osobach, które odeszły. 
- Rozumiem. W sumie to szkoda, że zerwaliśmy, nie?
- Może.
- No o co chodzi? Nic ci nie zrobiłem. - zaśmiała się na moje słowa i potargała moje włosy. - Ej,  nie ma tak. - fuknąłem. 
- Oj, Harry... Nie obraziłam się na ciebie i nic mi nie zrobiłeś. Po prostu... 
Nie dałem jej dokończyć, bo dotknąłem jej usta swoimi. Uśmiechnęliśmy się. Przytuliłem się do niej i zajrzałem w jej telefon. Pisała z Cass, kojarzę ją. Pozytywna dziewczyna.
- Co u niej słychać? - zapytałem.
- Wszystko dobrze, była w szpitalu w zeszłym miesiącu, już wyszła. Oh, pozdrawia cię.
- Też ją pozdrów. 
- Harry, myślisz, że... Dobra nic.
- No powiedz. - zaśmiałem się.
- Nie, naprawdę nie ważne.
- Jak chcesz. - wstałem i poszedłem po coś do picia.

*Perspektywa Jaya*

Leżałem z tą dziwką gdzieś w jakimś pokoju na górze klubu.
- Dobra, skończyliśmy ja spierdalam. - powiedziałem z uśmiechem.
- Co? Myślałam, że...
- Myślałaś, że co? - zaśmiałem się szyderczo. - Będziemy ze sobą żyć długo i szczęśliwie? Jesteś zwykłą dziwką, puściłaś się kochanie ze mną, nie wiedząc kim jestem. - nie przestawałem się śmiać.
Ona zrobiła dziwną minę i wyszła do łazienki trzaskając drzwiami.
- JAK BYŚ CHCIAŁA SIĘ JESZCZE Z KIMŚ PUŚCIĆ, TO MOŻE ZOSTAWIĘ CI TE PREZERWATYWY! - krzyknąłem w stronę łazienki i śmiejąc się wyszedłem z tego pokoju.
Moje życie jest zajebiste.
Kocham dziwki.
KOCHAM MOJE ŻYCIE!
Ledwo utrzymując prostego kroku poszedłem do samochodu. W dupie mam chłopaków, w końcu sobie jakoś poradzą. Kurwa jestem pijany. JESTEM PIJANY. ZAJEBIŚCIE. KURWA KOCHAM TO ROZUMIECIE, KOCHAM!
Odpaliłem samochód i w sumie śmiejąc się z niczego odjechałem z pod parkingu. 
Pod domem zauważyłem, że wszystkie światła się palą, no kurwa światło kosztuje, helow?
-  Kurwa. - warknąłem pod nosem. Przecież ja mam dziewczynę. Czyli, ją zdradziłem...
Ja pierdole. Jestem chujem.
Jestem chujem, potworem ale mimo to, nie ma sensu już tego zmieniać. Jestem i będę potworem zawsze. Zawsze kurwa. Może dlatego nie powinienem się z nikim wiązać i może dlatego kocham swoje życie? Nie. Od swojego życia bardziej kocham Sarah.
Kurwa. Zdradziłem sens mojego życia. Może i jestem pijany ale potrafię myśleć racjonalnie. 
Wszedłem do domu wkurwiony sam na siebie i trzaskając drzwiami spojrzałem na Harry'ego i Alice siedzących koło siebie.
- Harry... Myślisz, że byłaby dla nas jeszcze jakaś szansa? - zapytała go. Chyba mnie nie zauważyli. Stanąłem z boku.
- Tak. - odpowiedział i ją pocałował. Wszedłem do salonu klaszcząc.
- No kurwa gratuluję. To było cholernie słodkie. - udałem, że wycieram łzy. - Ale możecie przenieść się z tym do sypialni? Dzięki. - powiedziałem śmiejąc się i poszedłem do kuchni.
No więc, napić się whisky czy czegoś innego? Tak, też wybieram whisky, mamy podobne gusta. Co ja pierdolę. 
- Bieber idź spać. Haha, Bieber. Haha. Z czego ja się śmieję? Haha.

*Perspektywa Sarah*

Boże już 3 nad ranem.
- Miło się z wami siedziało, ale muszę wracać, jest środek nocy.
- Zostań na noc, będziesz spać w pokoju Jerry'ego. - powiedział Jake.
- Jerry nie wróci na noc?
- Nie, jak już wspominaliśmy, załatwia parę spraw, będzie jutro około 7.
- Ok, to ja... Już pójdę. Który to pokój?
- Jak wchodzisz, to na samym końcu.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się. - Dobranoc. - machnęłam im i poszłam do góry, do pokoju Jerry'ego.
Otworzyłam drzwi i nie wierzyłam w to co widzę.
ON MA TAKI DOBRY GUST? Ten pokój jest idealny! Ściany były dwie pomalowane na szaro a tamte na beżowo. Blisko okna znajdowało się czarne, co najmniej 3 osobowe łóżko. Okna były zasłonięte białymi zasłonami. Szafa i reszta mebli były w kolorze również białym. No i podłoga wyłożona ciemnymi panelami.
Sarah i Jerry 
Był idealny. Na szafkach leżały moje i jego zdjęcia, również jego ze znajomymi jakieś inne zdjęcia, o ile się nie mylę, z dzieciństwa.
Robiliśmy ze sobą dużo zdjęć, nie wiem czemu. Byliśmy fotogeniczną rodziną. Moi rodzice również byli idealni. Ojciec dobrze zbudowany, miał czarne włosy i był dość wysoki. Gdyby nie był moim ojcem, na pewno bym go poderwała. Mama była piękną farbowaną brunetką. Miała blond kiedyś. Amber, Amber Carter. Mój ojciec miał na imię Dave. Ja i Jerry jesteśmy zdecydowanie za tatą. Oczywiście ja jestem seksowna, on nie. Haha.
Poszłam do łazienki. 
Po 15 minutach wyszłam z niej i położyłam się do łóżka.
Spojrzałam jeszcze na telefon. Miałam 5 nieodebranych połączeń, jedno od Alice, a reszta z nieznanego mi numeru. 
Wzruszyłam ramionami, wyłączyłam telefon, żeby w nocy mnie nie obudził i poszłam spać.

***

Obudziło mnie coś, co mnie lekko przygniatało. Otworzyłam oczy i chwyciłam budzik stojący na szafce. 9:34. Spojrzałam na to co mnie przygniatało. Ręka. Odkryłam pościel, koło mnie leżał Jerry z podbitym okiem. Wstałam pośpiesznie z łóżka. Przykryłam go z powrotem i poszłam do łazienki się ubrać. Pewnie mnie nie zauważył jak wrócił. 
Ubrana we wczorajsze ubrania, chwyciłam kosmetyczkę, którą zawsze mam przy sobie i wyciągnęłam eyeliner z czerwoną pomadką i podkładem. 
Jak zrobiłam makijaż, wyszłam po cichu z łazienki i włączyłam mój telefon.
17 nieodebranych połączeń, CZY ONI NIGDY NIE ŚPIĄ? 
Rzuciłam telefon gdzieś na bok i podeszłam do Jerry'ego.
- Wstawaj śpiochu. - zaśmiałam się.
- Jeszcze pięć minut mamoo... - schował twarz w poduszką.
- JERRY! - krzyknęłam a ten podniósł się do pozycji siedzącej.
- Co ty tu robisz o tej godzinie? - zapytał zaspany.
- Jakby nie patrzeć... Od godziny prawdopodobnie 7 przygniatałeś mnie ręką w tym łóżku.
- Ale co tu robiłaś ogólnie?
- Przyjechałam żeby z tobą pogadać, ale ciebie nie było, więc z chłopakami zrobiliśmy kolacje, pogadaliśmy no i zrobiła się 3 w nocy i chciałam wracać, ale oni powiedzieli, że mogę spać u ciebie w pokoju więc no. Bardzo ładny masz pokój. - zaśmiałam się.
- O czym chciałaś pogadać?
- To już nie ważne.
- Jak najbardziej ważne.
- Po prostu... nic. Ktoś mnie zdenerwował, a zawsze jak mnie coś denerwowało przychodziłam do ciebie, nie? Wczoraj też przyszłam, no ale nie było ciebie.
- Kto cię zdenerwował tym razem?
- Ojciec Jaya. Powiedział, że jestem dziwką. Więc postanowiłam nie robić mu wielkiego problemu, normalnie wyszłam, oczywiście nie ominęła mnie z nim wzmianka zdań. 
- Co mu powiedziałaś? - zaśmiał się.
- Powiedziałam, że idę być dziwką gdzie indziej i się ulotniłam. - wzruszyłam ramionami a ten wybuchnął śmiechem.
- Widać, że jesteśmy rodziną. - znów się śmiał, a ja do niego dołączyłam.
- Kocham cię, brat. - przytuliłam się do niego.
- Tak, ja ciebie też. Muszę już wstawać? - zapytał.
- Nie, wyśpij się. Wróciłeś dwie i pół godziny temu, powinieneś spać co najmniej dziewięć godzin, więc śpij, ja pojadę do domu.
- Dzięki. - walnął głową o poduszki. Głośno się zaśmiałam i opuściłam pokój biegnąc na dół. Zapomniałam o zapytaniu się co z jego podbitym okiem... Dobra, dam mu spokój, niech śpi. Na dole nikogo nie było. Zgasiłam światła, żeby bez sensu się nie paliły i wyszłam z ich domu.
Wbiegłam do naszego domu. Wszyscy chyba spali. Poszłam do mojego i Jaya pokoju. Spał. W pokoju było czuć tylko alkohol. Otworzyłam okno i spojrzałam na śpiącego Biebera.
- Justin wstawaj. - warknęłam.
- Czemu jesteś zła? - zapytał. Czyli nie spał.
- Nie jestem zła. Piłeś, tak?
- Taak.
- Gdzie reszta?
- Nie wiem, nie pamiętam nic z wczoraj, byłem w klubie z nimi, potem poszedłem do pokoju z...
- Z? - zapytałam wkurwiona.
- Nie wiem. - wzdychnął.
- Nie wierzę, znów mnie do cholery zdradziłeś?! - wyrzuciłam ręce w powietrze.
- Nie... Sarah, byłem pijany, cholera. - wybiegłam z naszego pokoju i się rozpłakałam. Podtrzymałam się futryny bo poczułam, że robi mi się słabo.
Zjechałam po futrynie. Obraz z przed moich oczu zniknął, słyszałam jakieś głuche głosy. Uciął mi się film.

*Perspektywa Jaya*

Co ja zrobiłem... Kurwa! 
Uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę. Wybiegłem z pokoju. Pod ścianą leżała Sarah, zemdlała.
- Cholera. - otrząsnąłem się i wziąłem ją na ręce. Wszedłem z powrotem do naszej sypialni i położyłem ją na łóżku. - Co mam robić, co mam robić... - chodziłem w kółko po pokoju. Jej oczy zaczęły się uchylać. Podbiegłem do łóżka i usiadłem obok niej. Podniosła się lekko chwytając się za głowę.
- Przynieść ci wody? Może coś na ból głowy? - zapytałem.
- Zostaw mnie w spokoju. - syknęła. - Dam sobie radę. - dodała wstając z łóżka. Mimo jej słów, podszedłem do niej podtrzymując ją aby z powrotem nie upadła
- Nawet mnie nie dotykaj! Pieprzyłeś się z inną, kto wie jakie miała zarazki! - krzyknęła na mnie i wyrwała się z moich objęć. Zeszła na dół. Zrobiłem to samo.
- Sarah...
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! Wykorzystałeś mnie tylko! Mogłam słuchać Jerry'ego... Miał rację co do ciebie! Jesteś zwykłym chujem, który rucha i zostawia! Zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła po czym rozpłakała się osuwając po ścianie. Usiadła na ziemi chowając twarz w ręce. Cicho szlochała. Usiadłem obok niej.
- Byłem pijany...
- To ciebie nie tłumaczy. - powiedziała cicho, prawie ledwie słyszalnie.
- Proszę, Sarah...
- Nie Justin! Nie wybaczę ci po raz kolejny! Nie mogę, okey?! Już raz to zrobiłeś! Teraz drugi! Skąd ja mogę wiedzieć, że nie zdradzisz mnie po raz kolejny? No właśnie. Nie ufam ci. Daj mi spokój! - wstała i pobiegła do góry. 





________________________________________________________________________

Hej misie :) Macie tu rozdzialik, wszystko mnie boli więc nie sprawdzany bo nie miałam na to siły, dzięki, że czytacie itd. Liczę na komentarze, bo jak chcecie to potraficie :)

#BigLove peace yo ;)

17 komentarzy:

  1. Wow oby sie pogodzili

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki ze dodaŀaś tak szybko

    OdpowiedzUsuń
  3. Oni nie mogą sie rozstać :( Cudo jak zawsze

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ich. I komentujemy bo to nic wielkiego poświęcić pare sekund na dodanie kom. Czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej kiedy dodasz następny :) Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oo nowy rozdział odrazu lepszy humor w pn

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nn prosze dodaj °~°

    OdpowiedzUsuń
  8. Haha czekam na 18+ ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. A rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy dodasz nn ?
    Rozdział super wszystkie są super ;**
    Juz niemoge się doczekać nn oni muszą być razem ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy ten blog tylko mnie uzależnił?
    Świetny rozdział czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. Co tak długo nie ma następnego? :(

    OdpowiedzUsuń