- Do pokoju. - odpowiedziała i zaczęła się wyrywać. Kurwa, chyba się nie przyzwyczaiła, że ze mną nie ma szans.
- Nie tak szybko. - zwinnym ruchem popchnąłem ją na ścianę. - Cóż, będę musiał cię nauczyć, co to jest kultura i szacunek, rodzicom też uciekałaś z domu? Tak bez pozwolenia? - zapytałem przybliżając się do niej maksymalnie.
- Mam cię pytać o pozwolenie? - prychnęła. Zamachnąłem się i uderzyłem ja w policzek. - Kazałem ci się odezwać?! - warknąłem. Stała nieruchomo a ja myślałem, ile rzeczy mógłbym teraz jej zrobić.
Pociągnąłem ją za włosy na co krzyknęła.
- Zamknij się. - syknąłem.
Kierowałem się na dół, do piwnicy. Głównie mieliśmy tam jakieś sprzęty.
- Nie mów, że chcesz mnie zam... - zakluczyłem ją w jednym z pomieszczeń i wróciłem do góry. Nie będzie jakaś suka się wywyższać. Położyłem się na kanapie i wybrałem numer Ryana, po chwili namysłu się jednak rozłączyłem, rzuciłem telefon na fotel. Jakieś 5 sekund później usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Wkurwiony poszedłem odebrać.
- Halo?
- Jay, chuju, po co dzwoniłeś?
- Już nic.
- No powiedz, bo mnie kurwica zaraz weźmie.
- Kurwa, przyjdziesz na piwo do mnie?
Nie odpowiedział, tylko się rozłączył. Jaki to jest debil. Rozłożyłem się na kanapie i zamknąłem oczy.
- Masz. - dostałem czymś lodowatym w brzuch. Syknąłem. Otworzyłem oczy, na moim brzuchu leżała butelka zimnego piwa, a nade mną stał Ryan.
- Boże, dziękuję ci za to, że przyszedłeś.
***
Byliśmy już po kilku piwach. No dobra, kilkunastu piwach i wódce. Ryan chciał wstać, więc ja też wstałem, ale oboje przewróciliśmy się na ziemię. Zamknąłem oczy i odpłynąłem.
Poczułem szturchanie w ramię.
- Czego chcesz? - mruknąłem.
- Jay, gdzie jest Sarah?
- W piwni... - zawiesiłem się. Kurwa mać. - W łazience. Tak w łazience.
- Radziłabym wam iść stąd w bardziej ustronne miejsce. Sypialnia, pokój gościnny, ewentualnie basen.
- Nara kurwa.
- Jay, nie mów tak brzydko do pięknej panny. Przypomnij mi, jak masz na imię?
- Alice. - wymruczała i wyszła z salonu.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłem się z miejsca i poszedłem otworzyć. Stał tam jakiś śmieć. Chwila, ja go znam... Tristran? Tristram?
- Czego? - warknąłem.
- Przyszedłem do Sarah.
Już wiem. Tristan.
- I co w związku z tym?
- Możesz się kurwa przesunąć? Umówiłem się z nią, popierdoleńcu.
Zaśmiałem się ironicznie.
- Wypierdalaj. - warknąłem. Chciałem zamknąć drzwi, ale on zatrzymał mi je nogą. - Spierdalaj stąd, bo cię zaraz postrzelę! - popchnąłem go i trzasnąłem drzwiami
*Perspektywa Alice*
Zdecydowałam, że na wszelki wypadek pójdę sprawdzić piwnicę. Zeszłam po schodkach i zapaliłam światło. Jedne drzwi były zamknięte, a reszta uchylona. Podeszłam do tych zamkniętych i szarpnęłam je. Kurwa mać.
Cofnęłam się do góry. Pewnie ten debil ma je przy sobie. Teraz Jay i Ryan siedzieli na kanapie.
- Hm, cześć Jay. - usiadłam między nimi. - Wypiłeś to wszystko?
- Tak. - odpowiedział z dumą. Zobaczyłam kształt kluczy w kieszeni jego spodni. Sama się zdziwiłam, bo miał wyjątkowo bardzo luźne spodnie.
- Ej, Jay, zrobisz mi kawę? Głowa mnie boli. - gdy do niego mówił, patrzył się na mnie.
- Nie ma sprawy.
Jay zanucił coś i poszli do kuchni, a ja za nimi. Jay stanął przy szafce, podeszłam do niego, po czym dyskretnie włożyłam rękę do jego kieszeni i wyciągnęłam te przeklęte klucze.
Wyszłam z kuchni i ponownie skierowałam się do piwnicy. Nie zgasiłam światła. Znowu. Odkluczyłam drzwi, weszłam do środka.
- Serio? Ja pierdolę. - mruknęłam, gdy zobaczyłam Sarah, która siedziała na fotelu i była zajęta swoim telefonem.
- No nareszcie. - przewróciła oczami.
- Gdzie ty idziesz? - zapytałam, gdy wyminęła mnie w przejściu.
- Jak to gdzie? Umówiłam się z Tristianem. Przesuń się. - warknęła.
Nie ma sensu się z nią kłócić, więc ustąpiłam jej miejsca, a gdy wyszła, zamknęłam drzwi od piwnicy. Współczuję jej charakteru, serio.
Wróciłam na górę.
- Jay? Gdzie jesteś idioto? - zaczęłam się rozglądać po salonie. Potknęłam się o coś i wylądowałam na miękkim dywanie. Chciałam na niego nakrzyczeć, ale powstrzymałam się, bo muszę oddać mu te jebane klucze. Na moje szczęście leżał na plecach. Delikatnie wsunęłam mu te klucze. Zaraz, jeżeli tutaj jest Jay, to gdzie jest Ryan? Nie poszedłby do domu, bo słyszałabym to z Sarah. Okej, Butler leży na kanapie.
*Perspektywa Sarah*
Założyłam buty i wymknęłam się z domu. Mój bipolarny chłopak zamknął mnie w piwnicy, żal. Zajebiście mam, nie? Dostałam sms od Tristana o treści: "Bądź o 21.30 w Pizza Hut przy Bugsby's Way. :)". Przyspieszyłam kroku i już wchodziłam do lokalu.
- Cześć. - pocałował mnie w policzek. Mruknęłam ciche "hej", po czym usiadłam obok niego.
- Czego chcesz?
- Dlaczego Justin nie chciał mnie wpuścić do domu?
- Nie zmieniaj tematu.
- Dlaczego nie chciał mnie wpuścić do domu? - zapytał wolno.
- Hmm, niech pomyślę. Justin to mój chłopak, a ty jesteś moim byłym? - uniosłam prawą brew. - Więc czego tu szukasz? I bez kłamstw.
Otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Ktoś mnie szarpnął za koszulkę, odruchowo wstałam.
- Sarah, Jay tutaj jedzie, musimy uciekać, bo nas zabije, a nasze głowy powiesi sobie nad łóżkiem. - powiedziała przestraszona Alice. Pociągnęła mnie za rękę i wybiegłyśmy stamtąd.
Przestałyśmy biec, gdy byłyśmy już w środku jakiegoś parku, usiadłyśmy na ławce.
- W co ty się pakujesz do jasnej cholery?!
- Zamknij się, bo nas znajdzie. - położyłam jej rękę na ustach. - Mów ciszej.
- Co ty odwalasz? Po co umawiałaś się z Tristianem? Przecież wiesz, że on nie ma równo pod sufitem.
- Boże, chciał się spotkać po prostu.
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła wzrok. Spojrzałam na swoje buty, były całe od błota. Skrzywiłam się na ten widok.
Nagle Alice wstała i zaczęła biec. Podbiegła do jakiegoś chłopaka. Kurwa mać, to Justin. Chwyciła go za ramiona. Zaczęła coś do niego mówić. Podeszłam do nich.
- BIEBER, NIE MOŻESZ OD TAK ZAMYKAĆ SWOJEJ DZIEWCZYNY W PIWNICY, TO NIEETYCZNE! Brzydzę się tobą! - chyba chciała powiedzieć mu więcej, ale nie było jej to dane, bo zignorował ją i podszedł do mnie. Spojrzał się na mnie z goryczą. Wyminął nas obie, poszedł w kierunki Pizza Hut. Kurwa, Tristian. - Co robimy? Wiem. JAY, A JAK SARAH ZROBI CI LODA, TO SIĘ USPOKOISZ?! - wydarła się na pół Londynu. Zaśmiał się i poszedł dalej. Jakaś babcia spojrzała się na nas jak na jakieś nawiedzone idiotki. Uderzyłam Alice w tył głowy, a ona zawyła z bólu.
Justin odwrócił się i krzyknął:
- Co jak co, ale lody, to ona robi dobre!
Oblałam się rumieńcem. Zajebiście, że centralnie naprzeciwko nas stała jakaś grupa nastolatków.
*Perspektywa Harry'ego*
Wchodziłem do domu z Liamem i Niallem. Wszędzie były zgaszone światła. Zapaliłem to jebane światło salonie. Prawie zawału dostałem. Ryan leżał na środku ziemi. Podszedłem do niego, na szczęście spał.
- Jest tu ktoś?! - wydarłem się. Odpowiedziała mi cisza.
- Chyba nie ma nikogo oprócz tego pijaka. - odezwał się Niall.
- Przecież to nie możliwe, że nikogo nie ma. Harry, zadzwoń do Alice, czy do Sarah, gdzieś muszą być.
Westchnąłem i wyciągnąłem telefon.
- Halo? - zapytała cicho.
- Alice, gdzie wy do kurwy wszyscy jesteście?! Jest tutaj tylko Ryan, a on ledwo kontaktuje i nic nam nie powie!
- Uspokój się. - mruknęła. - Jestem z Sarah i właśnie idziemy do Pizza Hut, bo Jay chce zabić byłego Sarah, takie tam. Jak chcesz to przyjedź popatrzeć.
- PRZYJDŹ DO DOMU Z SARAH, JESZCZE COŚ WAM SIĘ STANIE!
- No, już idziemy.
- Mówię poważnie.
- Ja też. Będziemy za 5 minut.
- Za 4 minuty.
- Dobra, za 4. - mogę się założyć, że przewróciła oczami.
- I co? - zapytał Liam.
- Będą za 3 minuty i 54 sekundy.
- Harry. - zmrużył oczy.
- No co?
- Ja pierdolę.
- No co ja pierdolę, no co?
Nie odpowiedział mi, tylko się zaśmiał. Poszedłem do kuchni i napiłem się wody. Usłyszałem krzyk. Odruchowo przybiegłem do salonu.
Ryan siedział na kanapie.
- Gdzie ja jestem do cholery?!
Niall zaczął mu tłumaczyć, że prawdopodobnie upił się z Bieberem. Ryan wstał i nadepnął na kotkę. Tootsie pisnęła, a Ryan przewrócił się i uderzył głową o kant stołu. Krzyknął z bólu. Pokazałem Liamowi, że ma ogarnąć Butlera.
Boże, czemu nie możemy być normalni?
Do salonu weszła Sarah. Ściągnęła buty i i rzuciła nimi.
- SARAH! Wdepnęłaś w gówno! - wydarł się Niall.
- TO BŁOTO IDIOTO!
- To jest gówno, do cholery! Wdepnęłaś w gówno, i to 2 razy!
Zacząłem się śmiać jak debil, Sarah zmroziła mnie wzrokiem.
Po chwili wróciła też Alice. Miała potargane włosy. Gapiłem się na nią jak skończony idiota.
- Masz 16 sekund spóźnienia. - powiedziałem poirytowany.
Ryan starał się wstać, w końcu mu się to udało. Wyszedł z domu, co z tego, że nie wziął telefonu. Wróci się po niego jak wytrzeźwieje.
Tomlinsona, Mash'a i Malika cały czas nie ma. Gdzie oni są do cholery? O, jakbym śmiał zapomnieć o panu Bieberze.
Niall położył się na kanapie i zasnął. Liam posprzątał w kuchni, po czym poszedł do góry. W sumie, to nie chce mi się spać.
Wrócili Louis, Zayn i Chaz.
- Co tak długo? - zapytałem znudzony.
- Były straszne korki, a gdy jechaliśmy, to spotkaliśmy Louisa i jeszcze wjechaliśmy do KFC. - zaśmiał się Malik. - A tutaj co się dzieje? Gdzie Bieber?
- Rozprawia się z byłym naszej księżniczki. - powiedziałem złośliwie. - Mam nadzieję, że załatwiliście, to co mieliście załatwić?
- Oczywiście. Musieliśmy jechać do Alexa po jakąś jebaną kopertę, a Louis miał zatrudnić Kenny'ego. Znowu.
- Kiedy Bieber się ogarnie? - westchnął Chaz.
- Nieładnie tak obgadywać szefa. - warknął Jay, którego nawet nie zauważyliśmy. - A tym bardziej osobę, która ratuje wam dupy przed policją. Załatwiliście wszystko, bezużyteczne lewackie kurwy?
Rzuciłem w niego paczką od Jasona, a Malik podał mu kopertę. Louis mruknął, że Kenny znowu dla nas pracuje.
- I tak ma być. Moglibyście się też trochę ogarnąć, bo znudziło mi się ciągle gadanie wam i grożenie.
Sarah, Chaz. Louis, Zayn i Niall, który się obudził, poszli na górę. Kurwa, coś się szykuje.
- Harry, ty też mógłbyś się ogarnąć. Parę miesięcy temu byłeś normalny, a teraz strasznie się spedaliłeś. Powinieneś siedzieć teraz w więzieniu. Wiesz co się robi w więzieniu z takimi jak ty? Jakby raz się tobą zajęli, to by cię postawili do pionu. Gdy nie miałeś dziewczyny i ruchałeś pierwsze lepsze, byłeś bardziej męski.
- Ah, czyli jakbym zerwał z Alice, to bym był bardziej męski?
- Tak.
- Słyszałaś? - zwróciłem się do dziewczyny. - To i tak nie miało sensu.
- Zajebiście. - wzięła telefon i poszła na górę. - Masz rację, to nie miało sensu.
- Zadowolony? - warknąłem w stronę Biebera.
- Jak nigdy. - uśmiechnął się. - Do spania.
Ja pierdolę. Wkurwiony poszedłem do siebie. Ściągnąłem spodnie i koszulkę. Rzuciłem się na łóżko.
Gdybym mógł wygarnąć mu, co o nim myślę, to chyba by w depresję wpadł. Zamknąłem oczy, ale nie mogłem zasnąć. Zaraz mnie kurwica weźmie. W końcu położyłem się na brzuchu i jakoś zasnąłem.
- Alice, zostaw mnie... - mruknąłem, gdy poczułem smyranie po policzkach. Nie odpowiedziała mi, więc otworzyłem oczy. - Aha, cześć Tootsie. - uśmiechnąłem się do kota. Położyłem ją na moją poduszkę i pogłaskałem.
Wyciągnąłem czystą bluzkę i spodnie z szafy, założyłem je. Uczesałem włosy, po czym zszedłem na dół. Na fotelu siedział Niall. Przywitał się ze mną, mruknąłem w odpowiedzi ciche "siema". Rozłożyłem się na kanapie i przykryłem się kocem. Spojrzałem się na Horana.
- Nie jest ci zimno? - zapytałem.
- Wiem, że w twoich oczach jestem nagi, ale nie, nie jest mi zimno. - uśmiechnął się.
Przewróciłem oczami.
- Masz tylko bluzkę z krótkim rękawem, a tutaj jest jakieś 20 stopni.
- 26. - poprawił mnie.
- I tak zimno.
- Nie jesteś chory, może?
- Trochę źle się czuję, ale jest spoko. Chyba.
Wrócił do poprzedniej czynności, czyli przeglądania Instagrama jakiegoś chłopaka. Zakopałem się w kocu i postanowiłem, że się zdrzemnę.
- Cześć Niall, widziałeś gdzieś Max'a? - usłyszałem głos blondynki.
Zawiesił się na chwilę.
- Yyy, u siebie w pokoju chyba.
- No nie ma go tam!
- Ciszej, Harry śpi.
- Gówno mnie on obchodzi.
Uuu, zabolało.
- Może zadzwoń do Jerry'ego? Ostatnio był u niego. Ale zadzwoń do niego później, bo jest dziewiąta, a mogę założyć, że on jeszcze śpi. - powiedział Niall, a Alice westchnęła i chyba poszła do góry. - O co się pokłóciliście?
- Zerwaliśmy. - odkryłem koc. - Jay mi teoretycznie kazał.
- To grubo.
Kiwnąłem głową.
- SPIERDALAJ, TY ZJEBIE, BO CIĘ ZAPIERDOLĘ! - usłyszałem krzyk Zayna. Sekundę później Louis zleciał ze schodów i śmiał się jak idiota.
Spojrzałem się na niego i uniosłem jedną brew.
- Zabrałem mu telefon i teraz lata jak pojebany. - zaśmiał się.
*Perspektywa Sarah*
Całą pieprzoną noc spałam u Max'a na jego małym łóżku. Ciotka powinna już dawno zadzwonić, może zapomniała o Max'ie? To znaczy, że Max zostaje z nami na zawsze? A co ze szkołą? Nie jestem jego prawnym opiekunem do cholery!
Gdzie on w ogóle jest?
Zbiegłam na dół.
- Cześć Niall, widziałeś gdzieś Max'a? - zapytałam.
- Deja wu? - zdziwił się. - Mówiłem, zadzwońcie do Jerry'ego.
- Okej. - chwyciłam telefon i wybrałam numer Cartera.
- Halo?
- Hej, jest u ciebie...
- Max? Tak jest. Masz minutę i 30 sekund żeby znaleźć się u mnie w domu.
Rozłączył się. Co ja do cholery zrobiłam?
Pobiegłam do niego.
Nie pukając do drzwi wbiegłam tam jak popieprzona.
- Co się stało? - zapytałam.
- 2 minuty spóźnienia. - warknął Jerry. Takiego złego jeszcze go nie widziałam. - Co Max robił sam na ulicy o godzinie 10 rano?! - krzyknął na cały dom.
- Nie krzycz...
- Jak mam kurwa nie krzyczeć?! Jesteś na tyle nieodpowiedzialna, żeby...
- Ale Jerry, to ja wyszedłem sam jak Sarah spała. - powiedział mały ciągnąc go za nogawkę. - Nie krzycz na nią, to moja wina.
Jerry zmroził mnie wzrokiem i poszedł do kuchni. Żadnego 'na razie', 'pa', 'cześć' nic.
Wzięłam Max'a za rękę i poszliśmy do domu.
W domu było cicho. Nigdzie nikogo nie było.
Pobiegłam na górę. Nie byłam w moim i Jaya pokoju odkąd zamknął mnie w piwnicy. Weszłam do tego pokoju. Wszędzie leżały róże i były pozapalane świece.
Zapaliłam światło po czym usiadłam na łóżku zdejmując kurtkę. Rozejrzałam się dookoła. Ktoś zakrył mi dłonią oczy.
- Zgadnij kto to. - odezwał się seksowny głos.
- Czyżby najseksowniejszy chłopak na świecie? - zaśmiałam się.
- Ty to powiedziałaś. - również się zaśmiał i odkrył moje oczy. - Chciałbym cię najmocniej przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Poniosło mnie. I mam do ciebie pytanie. Ale... Nie, nie mam żadnego pytania. - zawiesił się.
- Jak nie zapytasz nigdy nie znajdziesz odpowiedzi. - powiedziałam.
- Zapomniałem o co chciałem zapytać. - powiedział i szybko wyszedł z pokoju. O co do cholery chodzi?
Zdziwiło mnie jego zachowanie.
Zbiegłam na dół. Nadal nikogo nie było. Max bawił się w salonie. Ciekawe gdzie reszta.
- Sarah... - pociągnął mnie za rękę. - Przypomniało mi się. - zagryzł wargę.
- Słucham.
Uklęknął przede mną. Tylko nie to.
- Zostaniesz moją żoną? - zapytał.
- Nie, Justin. Przepraszam.
____________________________________________________________________
KONIEC PIERWSZEJ CZĘŚCI SKRYLLS! :)))))
Więcej informacji w następnym poście.
- Nie tak szybko. - zwinnym ruchem popchnąłem ją na ścianę. - Cóż, będę musiał cię nauczyć, co to jest kultura i szacunek, rodzicom też uciekałaś z domu? Tak bez pozwolenia? - zapytałem przybliżając się do niej maksymalnie.
- Mam cię pytać o pozwolenie? - prychnęła. Zamachnąłem się i uderzyłem ja w policzek. - Kazałem ci się odezwać?! - warknąłem. Stała nieruchomo a ja myślałem, ile rzeczy mógłbym teraz jej zrobić.
Pociągnąłem ją za włosy na co krzyknęła.
- Zamknij się. - syknąłem.
Kierowałem się na dół, do piwnicy. Głównie mieliśmy tam jakieś sprzęty.
- Nie mów, że chcesz mnie zam... - zakluczyłem ją w jednym z pomieszczeń i wróciłem do góry. Nie będzie jakaś suka się wywyższać. Położyłem się na kanapie i wybrałem numer Ryana, po chwili namysłu się jednak rozłączyłem, rzuciłem telefon na fotel. Jakieś 5 sekund później usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Wkurwiony poszedłem odebrać.
- Halo?
- Jay, chuju, po co dzwoniłeś?
- Już nic.
- No powiedz, bo mnie kurwica zaraz weźmie.
- Kurwa, przyjdziesz na piwo do mnie?
Nie odpowiedział, tylko się rozłączył. Jaki to jest debil. Rozłożyłem się na kanapie i zamknąłem oczy.
- Masz. - dostałem czymś lodowatym w brzuch. Syknąłem. Otworzyłem oczy, na moim brzuchu leżała butelka zimnego piwa, a nade mną stał Ryan.
- Boże, dziękuję ci za to, że przyszedłeś.
***
Byliśmy już po kilku piwach. No dobra, kilkunastu piwach i wódce. Ryan chciał wstać, więc ja też wstałem, ale oboje przewróciliśmy się na ziemię. Zamknąłem oczy i odpłynąłem.
Poczułem szturchanie w ramię.
- Czego chcesz? - mruknąłem.
- Jay, gdzie jest Sarah?
- W piwni... - zawiesiłem się. Kurwa mać. - W łazience. Tak w łazience.
- Radziłabym wam iść stąd w bardziej ustronne miejsce. Sypialnia, pokój gościnny, ewentualnie basen.
- Nara kurwa.
- Jay, nie mów tak brzydko do pięknej panny. Przypomnij mi, jak masz na imię?
- Alice. - wymruczała i wyszła z salonu.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie podniosłem się z miejsca i poszedłem otworzyć. Stał tam jakiś śmieć. Chwila, ja go znam... Tristran? Tristram?
- Czego? - warknąłem.
- Przyszedłem do Sarah.
Już wiem. Tristan.
- I co w związku z tym?
- Możesz się kurwa przesunąć? Umówiłem się z nią, popierdoleńcu.
Zaśmiałem się ironicznie.
- Wypierdalaj. - warknąłem. Chciałem zamknąć drzwi, ale on zatrzymał mi je nogą. - Spierdalaj stąd, bo cię zaraz postrzelę! - popchnąłem go i trzasnąłem drzwiami
*Perspektywa Alice*
Zdecydowałam, że na wszelki wypadek pójdę sprawdzić piwnicę. Zeszłam po schodkach i zapaliłam światło. Jedne drzwi były zamknięte, a reszta uchylona. Podeszłam do tych zamkniętych i szarpnęłam je. Kurwa mać.
Cofnęłam się do góry. Pewnie ten debil ma je przy sobie. Teraz Jay i Ryan siedzieli na kanapie.
- Hm, cześć Jay. - usiadłam między nimi. - Wypiłeś to wszystko?
- Tak. - odpowiedział z dumą. Zobaczyłam kształt kluczy w kieszeni jego spodni. Sama się zdziwiłam, bo miał wyjątkowo bardzo luźne spodnie.
- Ej, Jay, zrobisz mi kawę? Głowa mnie boli. - gdy do niego mówił, patrzył się na mnie.
- Nie ma sprawy.
Jay zanucił coś i poszli do kuchni, a ja za nimi. Jay stanął przy szafce, podeszłam do niego, po czym dyskretnie włożyłam rękę do jego kieszeni i wyciągnęłam te przeklęte klucze.
Wyszłam z kuchni i ponownie skierowałam się do piwnicy. Nie zgasiłam światła. Znowu. Odkluczyłam drzwi, weszłam do środka.
- Serio? Ja pierdolę. - mruknęłam, gdy zobaczyłam Sarah, która siedziała na fotelu i była zajęta swoim telefonem.
- No nareszcie. - przewróciła oczami.
- Gdzie ty idziesz? - zapytałam, gdy wyminęła mnie w przejściu.
- Jak to gdzie? Umówiłam się z Tristianem. Przesuń się. - warknęła.
Nie ma sensu się z nią kłócić, więc ustąpiłam jej miejsca, a gdy wyszła, zamknęłam drzwi od piwnicy. Współczuję jej charakteru, serio.
Wróciłam na górę.
- Jay? Gdzie jesteś idioto? - zaczęłam się rozglądać po salonie. Potknęłam się o coś i wylądowałam na miękkim dywanie. Chciałam na niego nakrzyczeć, ale powstrzymałam się, bo muszę oddać mu te jebane klucze. Na moje szczęście leżał na plecach. Delikatnie wsunęłam mu te klucze. Zaraz, jeżeli tutaj jest Jay, to gdzie jest Ryan? Nie poszedłby do domu, bo słyszałabym to z Sarah. Okej, Butler leży na kanapie.
*Perspektywa Sarah*
Założyłam buty i wymknęłam się z domu. Mój bipolarny chłopak zamknął mnie w piwnicy, żal. Zajebiście mam, nie? Dostałam sms od Tristana o treści: "Bądź o 21.30 w Pizza Hut przy Bugsby's Way. :)". Przyspieszyłam kroku i już wchodziłam do lokalu.
- Cześć. - pocałował mnie w policzek. Mruknęłam ciche "hej", po czym usiadłam obok niego.
- Czego chcesz?
- Dlaczego Justin nie chciał mnie wpuścić do domu?
- Nie zmieniaj tematu.
- Dlaczego nie chciał mnie wpuścić do domu? - zapytał wolno.
- Hmm, niech pomyślę. Justin to mój chłopak, a ty jesteś moim byłym? - uniosłam prawą brew. - Więc czego tu szukasz? I bez kłamstw.
Otworzył usta, ale po chwili je zamknął. Ktoś mnie szarpnął za koszulkę, odruchowo wstałam.
- Sarah, Jay tutaj jedzie, musimy uciekać, bo nas zabije, a nasze głowy powiesi sobie nad łóżkiem. - powiedziała przestraszona Alice. Pociągnęła mnie za rękę i wybiegłyśmy stamtąd.
Przestałyśmy biec, gdy byłyśmy już w środku jakiegoś parku, usiadłyśmy na ławce.
- W co ty się pakujesz do jasnej cholery?!
- Zamknij się, bo nas znajdzie. - położyłam jej rękę na ustach. - Mów ciszej.
- Co ty odwalasz? Po co umawiałaś się z Tristianem? Przecież wiesz, że on nie ma równo pod sufitem.
- Boże, chciał się spotkać po prostu.
Nie odpowiedziała, tylko odwróciła wzrok. Spojrzałam na swoje buty, były całe od błota. Skrzywiłam się na ten widok.
Nagle Alice wstała i zaczęła biec. Podbiegła do jakiegoś chłopaka. Kurwa mać, to Justin. Chwyciła go za ramiona. Zaczęła coś do niego mówić. Podeszłam do nich.
- BIEBER, NIE MOŻESZ OD TAK ZAMYKAĆ SWOJEJ DZIEWCZYNY W PIWNICY, TO NIEETYCZNE! Brzydzę się tobą! - chyba chciała powiedzieć mu więcej, ale nie było jej to dane, bo zignorował ją i podszedł do mnie. Spojrzał się na mnie z goryczą. Wyminął nas obie, poszedł w kierunki Pizza Hut. Kurwa, Tristian. - Co robimy? Wiem. JAY, A JAK SARAH ZROBI CI LODA, TO SIĘ USPOKOISZ?! - wydarła się na pół Londynu. Zaśmiał się i poszedł dalej. Jakaś babcia spojrzała się na nas jak na jakieś nawiedzone idiotki. Uderzyłam Alice w tył głowy, a ona zawyła z bólu.
Justin odwrócił się i krzyknął:
- Co jak co, ale lody, to ona robi dobre!
Oblałam się rumieńcem. Zajebiście, że centralnie naprzeciwko nas stała jakaś grupa nastolatków.
*Perspektywa Harry'ego*
Wchodziłem do domu z Liamem i Niallem. Wszędzie były zgaszone światła. Zapaliłem to jebane światło salonie. Prawie zawału dostałem. Ryan leżał na środku ziemi. Podszedłem do niego, na szczęście spał.
- Jest tu ktoś?! - wydarłem się. Odpowiedziała mi cisza.
- Chyba nie ma nikogo oprócz tego pijaka. - odezwał się Niall.
- Przecież to nie możliwe, że nikogo nie ma. Harry, zadzwoń do Alice, czy do Sarah, gdzieś muszą być.
Westchnąłem i wyciągnąłem telefon.
- Halo? - zapytała cicho.
- Alice, gdzie wy do kurwy wszyscy jesteście?! Jest tutaj tylko Ryan, a on ledwo kontaktuje i nic nam nie powie!
- Uspokój się. - mruknęła. - Jestem z Sarah i właśnie idziemy do Pizza Hut, bo Jay chce zabić byłego Sarah, takie tam. Jak chcesz to przyjedź popatrzeć.
- PRZYJDŹ DO DOMU Z SARAH, JESZCZE COŚ WAM SIĘ STANIE!
- No, już idziemy.
- Mówię poważnie.
- Ja też. Będziemy za 5 minut.
- Za 4 minuty.
- Dobra, za 4. - mogę się założyć, że przewróciła oczami.
- I co? - zapytał Liam.
- Będą za 3 minuty i 54 sekundy.
- Harry. - zmrużył oczy.
- No co?
- Ja pierdolę.
- No co ja pierdolę, no co?
Nie odpowiedział mi, tylko się zaśmiał. Poszedłem do kuchni i napiłem się wody. Usłyszałem krzyk. Odruchowo przybiegłem do salonu.
Ryan siedział na kanapie.
- Gdzie ja jestem do cholery?!
Niall zaczął mu tłumaczyć, że prawdopodobnie upił się z Bieberem. Ryan wstał i nadepnął na kotkę. Tootsie pisnęła, a Ryan przewrócił się i uderzył głową o kant stołu. Krzyknął z bólu. Pokazałem Liamowi, że ma ogarnąć Butlera.
Boże, czemu nie możemy być normalni?
Do salonu weszła Sarah. Ściągnęła buty i i rzuciła nimi.
- SARAH! Wdepnęłaś w gówno! - wydarł się Niall.
- TO BŁOTO IDIOTO!
- To jest gówno, do cholery! Wdepnęłaś w gówno, i to 2 razy!
Zacząłem się śmiać jak debil, Sarah zmroziła mnie wzrokiem.
Po chwili wróciła też Alice. Miała potargane włosy. Gapiłem się na nią jak skończony idiota.
- Masz 16 sekund spóźnienia. - powiedziałem poirytowany.
Ryan starał się wstać, w końcu mu się to udało. Wyszedł z domu, co z tego, że nie wziął telefonu. Wróci się po niego jak wytrzeźwieje.
Tomlinsona, Mash'a i Malika cały czas nie ma. Gdzie oni są do cholery? O, jakbym śmiał zapomnieć o panu Bieberze.
Niall położył się na kanapie i zasnął. Liam posprzątał w kuchni, po czym poszedł do góry. W sumie, to nie chce mi się spać.
Wrócili Louis, Zayn i Chaz.
- Co tak długo? - zapytałem znudzony.
- Były straszne korki, a gdy jechaliśmy, to spotkaliśmy Louisa i jeszcze wjechaliśmy do KFC. - zaśmiał się Malik. - A tutaj co się dzieje? Gdzie Bieber?
- Rozprawia się z byłym naszej księżniczki. - powiedziałem złośliwie. - Mam nadzieję, że załatwiliście, to co mieliście załatwić?
- Oczywiście. Musieliśmy jechać do Alexa po jakąś jebaną kopertę, a Louis miał zatrudnić Kenny'ego. Znowu.
- Kiedy Bieber się ogarnie? - westchnął Chaz.
- Nieładnie tak obgadywać szefa. - warknął Jay, którego nawet nie zauważyliśmy. - A tym bardziej osobę, która ratuje wam dupy przed policją. Załatwiliście wszystko, bezużyteczne lewackie kurwy?
Rzuciłem w niego paczką od Jasona, a Malik podał mu kopertę. Louis mruknął, że Kenny znowu dla nas pracuje.
- I tak ma być. Moglibyście się też trochę ogarnąć, bo znudziło mi się ciągle gadanie wam i grożenie.
Sarah, Chaz. Louis, Zayn i Niall, który się obudził, poszli na górę. Kurwa, coś się szykuje.
- Harry, ty też mógłbyś się ogarnąć. Parę miesięcy temu byłeś normalny, a teraz strasznie się spedaliłeś. Powinieneś siedzieć teraz w więzieniu. Wiesz co się robi w więzieniu z takimi jak ty? Jakby raz się tobą zajęli, to by cię postawili do pionu. Gdy nie miałeś dziewczyny i ruchałeś pierwsze lepsze, byłeś bardziej męski.
- Ah, czyli jakbym zerwał z Alice, to bym był bardziej męski?
- Tak.
- Słyszałaś? - zwróciłem się do dziewczyny. - To i tak nie miało sensu.
- Zajebiście. - wzięła telefon i poszła na górę. - Masz rację, to nie miało sensu.
- Zadowolony? - warknąłem w stronę Biebera.
- Jak nigdy. - uśmiechnął się. - Do spania.
Ja pierdolę. Wkurwiony poszedłem do siebie. Ściągnąłem spodnie i koszulkę. Rzuciłem się na łóżko.
Gdybym mógł wygarnąć mu, co o nim myślę, to chyba by w depresję wpadł. Zamknąłem oczy, ale nie mogłem zasnąć. Zaraz mnie kurwica weźmie. W końcu położyłem się na brzuchu i jakoś zasnąłem.
- Alice, zostaw mnie... - mruknąłem, gdy poczułem smyranie po policzkach. Nie odpowiedziała mi, więc otworzyłem oczy. - Aha, cześć Tootsie. - uśmiechnąłem się do kota. Położyłem ją na moją poduszkę i pogłaskałem.
Wyciągnąłem czystą bluzkę i spodnie z szafy, założyłem je. Uczesałem włosy, po czym zszedłem na dół. Na fotelu siedział Niall. Przywitał się ze mną, mruknąłem w odpowiedzi ciche "siema". Rozłożyłem się na kanapie i przykryłem się kocem. Spojrzałem się na Horana.
- Nie jest ci zimno? - zapytałem.
- Wiem, że w twoich oczach jestem nagi, ale nie, nie jest mi zimno. - uśmiechnął się.
Przewróciłem oczami.
- Masz tylko bluzkę z krótkim rękawem, a tutaj jest jakieś 20 stopni.
- 26. - poprawił mnie.
- I tak zimno.
- Nie jesteś chory, może?
- Trochę źle się czuję, ale jest spoko. Chyba.
Wrócił do poprzedniej czynności, czyli przeglądania Instagrama jakiegoś chłopaka. Zakopałem się w kocu i postanowiłem, że się zdrzemnę.
- Cześć Niall, widziałeś gdzieś Max'a? - usłyszałem głos blondynki.
Zawiesił się na chwilę.
- Yyy, u siebie w pokoju chyba.
- No nie ma go tam!
- Ciszej, Harry śpi.
- Gówno mnie on obchodzi.
Uuu, zabolało.
- Może zadzwoń do Jerry'ego? Ostatnio był u niego. Ale zadzwoń do niego później, bo jest dziewiąta, a mogę założyć, że on jeszcze śpi. - powiedział Niall, a Alice westchnęła i chyba poszła do góry. - O co się pokłóciliście?
- Zerwaliśmy. - odkryłem koc. - Jay mi teoretycznie kazał.
- To grubo.
Kiwnąłem głową.
- SPIERDALAJ, TY ZJEBIE, BO CIĘ ZAPIERDOLĘ! - usłyszałem krzyk Zayna. Sekundę później Louis zleciał ze schodów i śmiał się jak idiota.
Spojrzałem się na niego i uniosłem jedną brew.
- Zabrałem mu telefon i teraz lata jak pojebany. - zaśmiał się.
*Perspektywa Sarah*
Całą pieprzoną noc spałam u Max'a na jego małym łóżku. Ciotka powinna już dawno zadzwonić, może zapomniała o Max'ie? To znaczy, że Max zostaje z nami na zawsze? A co ze szkołą? Nie jestem jego prawnym opiekunem do cholery!
Gdzie on w ogóle jest?
Zbiegłam na dół.
- Cześć Niall, widziałeś gdzieś Max'a? - zapytałam.
- Deja wu? - zdziwił się. - Mówiłem, zadzwońcie do Jerry'ego.
- Okej. - chwyciłam telefon i wybrałam numer Cartera.
- Halo?
- Hej, jest u ciebie...
- Max? Tak jest. Masz minutę i 30 sekund żeby znaleźć się u mnie w domu.
Rozłączył się. Co ja do cholery zrobiłam?
Pobiegłam do niego.
Nie pukając do drzwi wbiegłam tam jak popieprzona.
- Co się stało? - zapytałam.
- 2 minuty spóźnienia. - warknął Jerry. Takiego złego jeszcze go nie widziałam. - Co Max robił sam na ulicy o godzinie 10 rano?! - krzyknął na cały dom.
- Nie krzycz...
- Jak mam kurwa nie krzyczeć?! Jesteś na tyle nieodpowiedzialna, żeby...
- Ale Jerry, to ja wyszedłem sam jak Sarah spała. - powiedział mały ciągnąc go za nogawkę. - Nie krzycz na nią, to moja wina.
Jerry zmroził mnie wzrokiem i poszedł do kuchni. Żadnego 'na razie', 'pa', 'cześć' nic.
Wzięłam Max'a za rękę i poszliśmy do domu.
W domu było cicho. Nigdzie nikogo nie było.
Pobiegłam na górę. Nie byłam w moim i Jaya pokoju odkąd zamknął mnie w piwnicy. Weszłam do tego pokoju. Wszędzie leżały róże i były pozapalane świece.
Zapaliłam światło po czym usiadłam na łóżku zdejmując kurtkę. Rozejrzałam się dookoła. Ktoś zakrył mi dłonią oczy.
- Zgadnij kto to. - odezwał się seksowny głos.
- Czyżby najseksowniejszy chłopak na świecie? - zaśmiałam się.
- Ty to powiedziałaś. - również się zaśmiał i odkrył moje oczy. - Chciałbym cię najmocniej przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Poniosło mnie. I mam do ciebie pytanie. Ale... Nie, nie mam żadnego pytania. - zawiesił się.
- Jak nie zapytasz nigdy nie znajdziesz odpowiedzi. - powiedziałam.
- Zapomniałem o co chciałem zapytać. - powiedział i szybko wyszedł z pokoju. O co do cholery chodzi?
Zdziwiło mnie jego zachowanie.
Zbiegłam na dół. Nadal nikogo nie było. Max bawił się w salonie. Ciekawe gdzie reszta.
- Sarah... - pociągnął mnie za rękę. - Przypomniało mi się. - zagryzł wargę.
- Słucham.
Uklęknął przede mną. Tylko nie to.
- Zostaniesz moją żoną? - zapytał.
- Nie, Justin. Przepraszam.
____________________________________________________________________
KONIEC PIERWSZEJ CZĘŚCI SKRYLLS! :)))))
Więcej informacji w następnym poście.
To się porobiło.. Czekam na drugą część! i trzecią. i czwartą. i piątą. i szóstą. itd. :)
OdpowiedzUsuńCUDOWNEEEE ♥♥
OdpowiedzUsuńboże, popłakałam się jak napisałaś że to koniec 1 części :/ czekam na nn :))
OdpowiedzUsuńBoze juz chce nastepnom czesc prosze dodaj jak najszybciej
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz nowa część ?
OdpowiedzUsuń