Kurwa moja głowa. Zaraz... Gdzie ja jestem?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w jakimś pokoju, przykuta do łóżka.
Syknęłam z bólu.
- Ktoś się obudził. - warknął ktoś na końcu pokoju.
- Jak widać. - odpowiedziałam.
- Oh, Sarah, Sarah... Nie ładnie tak uciekać z Londynu panno Carter.
- We własnej osobie. Nie uciekłam z Londynu. Przyjechałam tu odpocząć, jak widać się nie da.
- Jak widać, nie. - zaśmiał się i do mnie podszedł. - Cóż, szkoda, że nie mogę zamknąć twojej pyskatej buzi, bo to nie moje zadanie, ale mogę się chyba przedstawić, jestem Will, moje nazwisko nie będzie ci do niczego potrzebne. - zaśmiał się. - Więc, Joel to świetny chłopak, nie?
- Joel?
- Tak.
Kurwa, to ten z parku.
- Gdzie jest Max?
- To małe dziecko?
- Nie kurwa.
- Jest w Londynie, odesłaliśmy go do Skrylls.
- Pojebało was? Wow, czyli masz jednak serce.
- Wolisz, żeby zostało zabite razem z tobą?
- Jesteś śmieszny. - syknęłam.
- Wiem, taki dar.
Po chwili do środka wszedł... Johny. Killers. Kurwa, w co ja się wpakowałam?
- Wyjdź. - warknął na tego Willa, a on na polecenie wyszedł.
- Czego ode mnie chcesz?! - krzyknęłam.
- Ja od ciebie? Hm, dużo, ale zajmiemy się tym potem. Niech się Bieber trochę pomartwi. Ja tu posiedzę w pokoju obok, mamy kamery u was w domu, pośmieję się trochę w ich reakcji jak zobaczą Maxa, bez panny Carter. Zemścimy się przy okazji na Jerrym, a potem cię normalnie zabijemy.- wzruszył ramionami i wyszedł.
Krzyknęłam z frustracji i kopnęłam w łóżko.
Przecież mam telefon.
Wybrałam numer Jaya łokciem. Tylko on może mi teraz pomóc.
Odebrał.
- Halo? Sarah?
- Justin pomóż mi!
- Kurwa kazałem ci użyć telefonu?! - krzyknął ten Will wchodząc do tego pokoju. Spoliczkował mnie. Krzyknęłam z bólu. Wziął mój telefon i rzucił nim o ścianę.
Teraz już nic kompletnie nie zrobię.
Wyszedł.
Po chwili znów pojawił się Johny, tym razem z nożem.
- Głodna? - zapytał.
- Nie.
- W sumie to lepiej, będę miał cię z głowy szybciej. - podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować więc kopnęłam go z całej siły na co ten nóż przejechał mocno po mojej ręce, z której po chwili leciała już krew.
*Perspektywa Jaya*
- SARAH! Sarah co się dzieje?
Nie odpowiedziała, rozłączyło nas.
Kurwa.
Co ja mam teraz zrobić? Gdzie ona dokładnie jest? Cholera.
Coś się dzieje, a ja nie wiem co.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Pobiegłem do nich.
Otwierając zobaczyłem Maxa.
- Max?
- Cześć Jay! - krzyknął i wskoczył mi na ręce.
- Cześć młody. Gdzie jest Sarah?
- Nie wiem. Przywiózł mnie tu jakiś pan. Mówił, że ma na imię Christian, a jego kolega zajmie się Sarah i, że mam się o nią nie martwić. - wzruszył ramionami. To było słodkie.
- Christian? Na pewno? Nie pomyliłeś imion? - kurwa, kurwa, kurwa. Killers ją mają.
- Tak, był miły. - uśmiechnął się i zeskoczył mi z ramion. - Gdzie ciocia Alice?
- Jest w salonie z chłopakami. - pobiegł tam a ja zacząłem myśleć, czy powinienem zadzwonić do Jerry'ego, czy poradzić sobie sam.
W sumie... Sam sobie z nimi nie poradzę, nie? Kurwa, wziąłbym mój gang ale nie lubię ich mieszać w... Nie, przecież to jest nas wszystkich sprawa.
- ALICE! - krzyknąłem.
- Hm? - zapytała wchodząc do kuchni. - Co robi Max tutaj?
- Przysłali go, jesteś mi potrzebna.
- Kto go przysłał?
- Killers. Zabrali Sarah. Dzwoniła do mnie, krzyczała i prosiła o pomoc. Potem nas rozłączono, Maxa przywiózł Christian.
- Kurwa... To co tu jeszcze stoisz?! Lecimy do Kanady, Bieber jej się może coś stać! Jesteśmy z Londynie to będzie trwać wieki, o mój Boże... - zaczęła panikować.
- Uspokój się.
Poczułem wibrację w telefonie. Dzwonił ktoś do mnie.
- Jay Bieber, słucham?
- Co tak formalnie Bieber?
- Johny.
- Nie było to mądrym wyjściem, wysyłając Sarah samą do Kanady. Jesteś tak cholernie nieodpowiedzialny. Uhuh. Nieodpowiedzialny to mało powiedziane. Coś się może stać twojej księżniczce, wiesz? Pożałujesz złych wyborów.
Rozłączył się. Spojrzałem na Alice.
- Mogłabyś zająć się Maxem i zawołać tu chłopaków? Proszę...
- Jasne. - poklepała mnie po plecach i poszła do salonu. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłonie.
- Yo, Bieber co się stało? - do kuchni weszli chłopacy.
- Porwali Sarah. - powiedziałem.
- Co?! - krzyknął Louis.
- Killers. Killers ją porwało. Musimy coś zrobić.
- Co?
- Gówno, Liam. Nie wkurwiaj mnie. Mimo, ze wyjechała, nadal jest moją dziewczyną, więc kurwa nie pozwolę Killers, o tak sobie jej zabić! - krzyknąłem. Do kuchni wbiegł Max.
- Jay? Co się stało Sarah? Czemu krzyczysz? - zapytał przytulając się do mnie. Ukucnąłem do niego.
- Max, nie mogę ci powiedzieć, ale za to, możesz mi pomóc, wiesz?
- Jak?
- Skąd was zabierali? Powiedz mi wszystko.
- Z parku, byliśmy z Sarah w parku. Jakiś pan do mnie podszedł i powiedział, że mnie do was zawiezie bo Sarah ma parę spraw do załatwienia i, że mu kazała. A ja z nim pojechałem, wtedy widziałem jak Sarah kłóciła się z kimś na ławce w parku, ale to pewnie nic ważnego. Potem mnie zawiózł tutaj i powiedział, że oni zajmą się Sarah. Kazał was pozdrowić i życzyć miłego dnia. Był bardzo miły. - uśmiechnął się. Szkoda, że on nie zdaje sobie sprawy z tego co się teraz dzieje.
- To bardzo miło, pójdziesz do Alice? - zapytałem. On przytaknął i pobiegł do blondynki.
- Trzeba działać. - powiedział Harry i naładował broń.
- Masz jakiś plan? - zapytał go Niall.
- Nie, ale nie możemy tu dłużej stać, Horan.
Harry wyszedł. Spojrzałem na wszystkich z szokiem, również tak popatrzyli na mnie. W końcu Harry przyłożył się do pracy.
Oh, pewnie jesteście ciekawi co zrobiłem z tym gościem, nie? Cóż, nic specjalnego. Był nieprzytomny, więc wyjechałem gdzieś daleko od Londynu i go zostawiłem na środku ulicy przy dużym ruchu. Obudzi się, nie będzie wiedział gdzie jest. Chyba, że wcześniej go ktoś rozjedzie samochodem, czy czymkolwiek. Wyobraźcie sobie, że własnie się szyderczo śmieję. Może czasami mnie ponosi. Ale to nie moja wina. Będę musiał pogadać kiedyś w końcu z ojcem.
Dobra wracając do sprawy z Sarah.
Kurwa, tak się martwię. Oni mogli jej zrobić już... Wszystko. Z myślach modliłem się, żeby nic jej nie było. Poucinam im jaja jak coś jej zrobili.
Wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy na lotnisko.
Nie chcieliśmy brać wszystkich samochodów. Każdy jechał swoim, oprócz Alice, która jechała ze mną.
*Perspektywa Sarah*
Za każdym jego zdaniem, albo mnie uderzał, albo nożem przejeżdżał po moim ciele. Miałam już dość. Moja krew leciała powoli. On na to wszystko patrzył. Czy oni nie mają serca? Błagam.
- Oh, twój chłopak już tu leci. - zaśmiał się Joel razem z Mike, którego zdążyłam poznać wcześniej.
Nie dałam rady się odezwać. Za bardzo mnie wszystko bolało. I tak mam szczęście, że mnie jeszcze nie zgwałcili. Oparłam z bólu głowę o ścianę.
Musiałam zemdleć z tego bólu, bo wszystko stało się ciemne.
***
Poczułam uderzanie o policzki. Otworzyłam oczy.
Przede mną stała Alice. Spojrzałam na nią dużymi oczami. Rozkuła mnie.
Rzuciłam jej się na szyję i zaczęłam płakać.
- Dziękuję. - szepnęłam w jej ramię.
- Jedziemy do domu.
Do magazynu wparowali Killers. Zaczęli do nas strzelać...
_________________________________________________
HEJ! OGÓLNIE TO TEN, YOLO, NIE SPRAWDZANY JAK COŚ :)
POWINNO BYĆ OK, BO RACZEJ NIE ROBIĘ BŁĘDÓW ALE ZAWSZE MOŻE SIĘ COŚ ZDARZYĆ, MNIEJSZA O TO.
SWAG Z WAMIII.
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
DZIŚ DNIA 27 MARCA OGŁASZAM IŻ POTRZEBNA MI OSOBA KTÓRA POTRAFIŁABY ZROBIĆ NAM JAKIEŚ FAJNE TŁO IŻ JA TEGO NIE POTRAFIĘ ZROBIĆ.
WIDZICIE JAKIE TO JEST OKROPNE, PRAWDA? NO WŁAŚNIE :) KTOŚ MI POTRZEBNY WIĘC JAKBYŚCIE POTRAFILI ALBO ZNALI KOGOŚ KTO POTRAFI TO PISAĆ NA ASKA:
ASK SARAH :)
Jeju w takim napięciu to czytałam ;) a opowiadanie coraz lepsze. Niestety ja nie umiem też robić tła
OdpowiedzUsuńja mogę się popytać koleżanek bo one robię szablony na bloga.
OdpowiedzUsuńtu masz popytaj się : http://graphicpoison.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWow już 50 rozdział i tyle się działo. Mega opowiadanie
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńOby było szystko ok
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie
OdpowiedzUsuńtutaj masz jeszcze http://graphicsbyme4you.blogspot.com/ po prawej stronie masz Justina i tam możesz do niej zapiać i wgl.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńJezu daj następny żeby był dziś prosze cie.
OdpowiedzUsuń